6 lutego 2018 r. Parlament Europejski uchwalił tekst Rozporządzenia w sprawie nieuzasadnionego blokowania geograficznego oraz innych form dyskryminacji klientów ze względu na przynależność państwową, miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności na rynku wewnętrznym oraz w sprawie zmiany rozporządzeń (WE) nr 2006/2004 oraz (UE) 2017/2394 i dyrektywy 2009/22/WE. Wynika z niego, że w listopadzie 2018 r. zakazane zostanie dalsze stosowanie przez e-biznes tzw. geoblockingu, czyli różnicowania dostępności i atrakcyjności swojej oferty usługowej i handlowej w stosunku do klientów składających zamówienia za pośrednictwem Internetu z innych państw członkowskich Unii Europejskiej.
Ustalono, że na razie nowe rozporządzenie nie będzie regulowało nabycia przez użytkowników Internetu licencji na korzystanie z treści chronionych prawem autorskim (o czym niżej). Rozporządzenie wskazuje, iż co do zasady handlowiec nie może różnicować ogólnych warunków dostępu do towarów lub usług dostępnych w e-sklepach ze względu na przynależność państwową klienta, jego miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności. Oznacza to między innymi, że linie lotnicze, wypożyczalnie samochodów, sieci hoteli i dystrybutorzy biletów na wydarzenia kulturalne nie będą mogli stosować popularnych obecnie automatycznych przekierowań ze strony głównej e-sklepu na stronę lokalnego (właściwego dla miejsca pobytu klienta) dystrybutora, który narzuca znacznie wyższe niż na rodzimej stronie internetowej ceny. Nie będą też dłużej możliwe różnicowanie cen towaru lub usługi na podstawie numeru IP komputera lub numeru karty płatniczej, jak również odrzucanie przez e-sklep środka płatniczego pochodzącego z innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Choć u niektórych handlowców zmiana przepisów wymusi zmodyfikowanie regulaminów e-sprzedaży i e-usług, nowelizację należy ocenić jako bardzo korzystną dla rozwoju rynku wewnętrznego.
Rozporządzeniowe „wywłaszczenie” twórców
Od 20 marca 2018 r. w Unii Europejskiej obowiązuje Rozporządzenie w sprawie transgranicznego przenoszenia na rynku wewnętrznym usług online w zakresie treści, które m.in. wprowadza dla użytkowników platform streamingowych (do których należą m.in. serwisy oferujące VOD, Spotify, Netflix i Showmax) możliwość korzystania podczas czasowego pobytu w innym państwie członkowskim, np. na wakacjach lub w podróży służbowej, z repertuaru platformy, w której wykupili oni abonament w kraju stałego pobytu. Nowe możliwości nie są wynikiem zawarcia przez platformy streamingowe aneksów do umów licencyjnych z twórcami, rozszerzających terytorium, na którym możliwe jest korzystanie z twórczości licencjodawcy. Są rezultatem wprowadzonej w art. 4 Rozporządzenia tzw. fikcji prawnej, zgodnie z którą „świadczenie usługi (…) na rzecz abonenta, który jest czasowo obecny w państwie członkowskim, jak również dostęp do tej usługi i korzystanie z niej przez abonenta, ma miejsce wyłącznie w państwie członkowskim zamieszkania abonenta”. Zacytowany przepis to nic innego jak częściowe wywłaszczenie twórcy, którego utwór bez dodatkowego wynagrodzenia na mocy powszechnie obowiązujących przepisów może być wykorzystywany w zakresie szerszym niż zostało to ustalone z licencjobiorcą.
Tytułem przykładu: producent filmu, który za pewną kwotę udzielił licencji wyłącznej na korzystanie z tego filmu przez właściciela portalu oferującego VOD na terytorium Polski w ramach abonamentu użytkownika, nie może skutecznie sprzeciwić się rozszerzeniu zakresu usługi VOD na umożliwienie użytkownikowi korzystania z usługi również w czasie wycieczki po Austrii. Niezadowoleni z tego tytułu mogą być Ci licencjobiorcy producenta, którzy za wyłączność w udostępnianiu filmu na terytorium Austrii płacą regularnie sporą kwotę.
Trudno na tę chwilę oszacować skalę problemu faktycznego korzystania z utworów poza granicą terytorialną określoną w umowie licencyjnej wynegocjowanej przez twórcę z usługodawcą. Rozporządzenie nie definiuje niestety, czym jest „czasowy pobyt”, w ramach którego korzystanie przez użytkownika Internetu z „przywiezionej” z miejsca stałego pobytu platformy streamingowej będzie dozwolone bez dodatkowych opłat na rzecz usługodawcy. Nie wiadomo, czy chodzi wyłącznie o pobyty kilkudniowe, kilkutygodniowe, czy również kilkumiesięczne. Wprowadzenie Rozporządzenia rodzi więc sporo kontrowersji oraz praktycznych problemów w funkcjonowaniu rynku treści kreatywnych. Z drugiej strony – cieszy użytkowników usług i w pewnym sensie pozwala im poczuć się w innych częściach Europy jak w domu. Zaznaczam jednak, że są i tacy dostawcy usług w zakresie treści, którzy dobrowolnie, na długo przed wejściem w życie Rozporządzenia, ujednolicili swoją ofertę w całej Europie i jej dostępność nie ogranicza się do czasowych pobytów użytkownika za granicą.
Trwające dyskusje na temat wyeliminowania geoblokowania w branżach kreatywnych
Nie zapadły jeszcze żadne wiążące decyzje co do tego, czy kolejny etap znoszenia barier na rynku cyfrowym – za 2 lata – na tych samych zasadach co w branży e-biznes obejmie również dostęp do utworów chronionych prawem autorskim. W toczącej się na ten temat dyskusji wybrzmiewa zdanie przedstawicieli branży filmowej i fonograficznej: przymus wprowadzenia jednolitego dla całej Europy repertuaru treści może przynieść więcej szkód niż pożytku. Dlaczego?
Konieczność ujednolicenia kierowanej do mieszkańców każdego z państw członkowskich oferty zdigitalizowanych utworów muzycznych, seriali, filmów, e-booków czy audiobooków lub innych materiałów kreatywnych udostępnianych w ramach abonamentowych usług na platformach streamingowych (np.: Spotify, Netflix, platformy VOD) rodziłaby potrzebę zawarcia z twórcami dodatkowych umów licencyjnych na dystrybucję ich twórczości w całej Europie. Dla dystrybutorów byłoby to równoznaczne z poniesieniem znacznych nakładów finansowych na ten cel. Istnieją także obawy, że zniesienie geoblockingu na rynku udostępniania treści cyfrowych chronionych prawem autorskim mogłoby doprowadzić do eliminacji małych przedsiębiorców i start-upów zajmujących się dotychczas dystrybucją utworów jedynie lokalnie, ze względu na trudne do udźwignięcia koszty rozszerzenia oferty dla reszty Europejczyków. Totalna likwidacja barier na rynku cyfrowym mogłaby się również wiązać z wyeliminowaniem z platform streamingowych treści dostosowanych do lokalnych warunków i upodobań odbiorców z danego kraju. Jeżeli warunkiem zachowania w ofercie VOD popularnego jedynie w Polsce programu byłoby zapłacenie producentowi programu wielokrotnie wyższej niż dotychczas opłaty licencyjnej za udostępnienie treści na terenie całej Unii, to wykreślenie go z repertuaru przez dystrybutora może okazać się rynkowo uzasadnione. Na ten sam wątek można również spojrzeć z innej perspektywy. Jeżeli producentowi lokalnie produkowanego serialu będzie zależało na tym, żeby jego materiał nie zniknął z platformy VOD, jego pozycja negocjacyjna będzie na tyle niekorzystna, że być może zgodzi się udzielić licencji na emisję serialu w całej Europie za tę samą cenę, jaką dotychczas otrzymywał za licencję lokalną. I to ten ostatni scenariusz wydaje się bardziej prawdopodobny. W efekcie rozważanej reformy z legalnych źródeł mogą zostać wyeliminowane mniej popularne, lokalne treści, w poszukiwaniu których sfrustrowany brakiem legalnego źródła użytkownik… sięgnie po piracką kopię.
Skoro od 20 marca mamy możliwość poruszania się po Europie z pełną ofertą wykupionych w Polsce abonamentów VOD, muzyki, z e-bookami i audiobookami, to czy warto sięgać po jeszcze więcej, ryzykując kondycję naszych rodzimych twórców i małych przedsiębiorstw dystrybucyjnych?
Artykuł powstał we współpracy z Fundacją Legalna Kultura. Istnieje już Baza Legalnych Źródeł, która daje dostęp do zasobów kultury zgodnie z prawem i wolą twórców. Baza znajduje siętutaj>>>