Każdy szanujący się rekruter zacznie od wrzucenia nazwiska kandydata do internetowej wyszukiwarki. Prześledzenie jego obecności w sieci to łatwy i szybki sposób, by zebrać całkiem ciekawe dane. Firmy zajrzą na wszystkie popularne portale, gdzie dzielimy się opiniami, doświadczeniami i scenkami z życia. Na pewno sprawdzą te główne, jak Twitter, Facebook, YouTube, Snapchat, przejrzą blogi. Nikt nie przyzna oficjalnie, że odrzucił dane CV przez wpisy na Facebooku. Co nie znaczy, że np. negatywne opinie o poprzednim pracodawcy czy zdjęcia z mocno zakrapianych imprez nie przeważyły szali. Warto trzymać się kilku prostych zasad
Zastrzeżony dostęp
To absolutna postawa. Studiujemy ustawienia prywatności na portalach tj. Facebook, tak by część treści była widoczna tylko dla znajomych. Publicznie udostępniamy tylko neutralne wpisy. Można też zastrzec, że chcemy akceptować każde oznaczenie nas w poście znajomych.
Czasem lepiej incognito
Dobrze maskować nazwisko poza bezpiecznymi przestrzeniami. Warto zacząć od wpisania go w wyszukiwarkę, bo to samo zobaczy rekruter. Jeśli wyskoczy w miejscach, z którymi nie chcemy być kojarzeni, kontaktujemy się z właścicielem strony, by je usunąć. Często taka grzeczna prośba wystarczy.
Różne skrzynki mailowe
„Zdecydowanie nie polecam wysyłania CV z adresu o początku buziaczek@ czy nielubierobic@. Ale nawet, jeśli nasz adres nie brzmi tak fantazyjnie warto założyć nowy, tylko do zawodowych kontaktów. Można je mieć w ramach tej samej skrzynki.” – mówi Bartosz Struzik z międzynarodowego serwisu z ofertami pracy MonsterPolska.pl
… i nazwy użytkownika
Dla wygody najczęściej korzystamy z jednego loginu, niezależnie od tego, co robimy w sieci. Często to także początek naszego adresu mailowego. To ryzykowne. Nawet początkujący rekruter, licząc że tak zrobiliśmy, łatwo dowie się, co wypisujemy na forach czy kupujemy w sieci. Warto mieć ich kilka, by zachować prywatność.