Lokalne władze namawiają rząd do uwolnienia wynagrodzeń w gminach. Resort pracy zapowiada zmiany, które otworzą drogę do podwyżek. Choć pod kątem finansowym sytuacja w samorządach nie wygląda różowo (zadłużenie ponad 70 mld zł, zadania zlecane bez zapewnienia środków), to gdy przychodzi do tematu wzrostu płac, np. dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, pieniądze szybko się znajdują.
Samorządy lobbują za uwolnieniem wynagrodzeń lokalnych włodarzy. Związek Miast Polskich (ZMP) przeprowadził sondę wśród swoich członków. Spośród 115 miast tylko 13 stwierdziło, że nie oczekuje żadnych zmian w przepisach. Tłumaczą się niskimi budżetami sprawiającymi, że już teraz mają problem z zabezpieczeniem środków na wynagrodzenia. Ale pozostałe 102 opowiedziały się za zmianą zasad wynagradzania.
Obecnie obowiązujące rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych określa maksymalne stawki dotyczące wynagrodzenia burmistrza, zastępcy burmistrza oraz skarbnika. Stawki te nie są aktualizowane od lat. Zdaniem samorządów ma to negatywne skutki. „Urzędy stały się atrakcyjne dla początkujących urzędników z wykształceniem licencjackim, najczęściej nie na uniwersyteckim czy politechnicznym poziomie. Niskie zarobki powodują, że urzędy stają się miejscem pracy osób dopiero wchodzących w życie zawodowe, które po zdobyciu kilkuletniego doświadczenia odejdą do pracy w organizacjach korporacyjnych, bankach, większych zakładach pracy lepiej wynagradzających za wykształcenie i doświadczenie zawodowe” – przestrzega ZMP.
Część włodarzy proponuje podwyższenie wysokości widełek płacowych, inni sugerują kształtowanie wynagrodzeń w zależności od wielkości budżetu w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wszyscy chcą mieć większą autonomię w decydowaniu, ile będą zarabiać ich pracownicy.
– Wysokość wynagrodzeń powinna być kształtowana przez miasto, nie ustawowo. Gdyby była możliwość zwiększenia elastyczności wynagrodzeń, potrafimy znaleźć na to środki w budżecie – deklaruje Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska. Nie chce podawać kwot, które miasto mogłoby przeznaczyć na wzrost wynagrodzeń. Ale twierdzi, że podwyżki są konieczne. – Prezydent kieruje niezwykle skomplikowaną firmą, jaką jest miasto. Pracuje siedem dni w tygodniu, przeważnie od rana do wieczora. A jego zarobki w porównaniu z zarobkami prezesów dużych firm są, mówiąc delikatnie, niskie – przekonuje.
A przedstawiciele samorządu Kielc dodają: – Wynagrodzenie prezydenta to 12 365 zł brutto. Składa się na nie wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny, dodatek stażowy i dodatek specjalny. Z uwagi na bardzo wysoki stopień odpowiedzialności oraz zachowanie hierarchii stanowisk wynagrodzenie prezydenta powinno być dużo wyższe – deklaruje Anna Ciulęba, rzeczniczka prezydenta Kielc. Dodaje, że miasto jest w stanie wygospodarować w budżecie środki na podwyżki, jednak i ona nie podaje konkretnych kwot.
Wygląda na to, że o ile z poprzednim rządem PO-PSL samorządom nie udawały się negocjacje dotyczące podwyżek, o tyle teraz klimat do rozmów jest bardziej sprzyjający. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w rozmowie z nami twierdzi, że „dostrzega, iż obowiązujące od 2009 r. minimalne kwoty wynagrodzenia zasadniczego pracowników samorządowych wymagają aktualizacji”. Na jakie konkretne kwoty przekuje się ta „aktualizacja”, nie wiadomo. Resort tego nie precyzuje.
– W ministerstwie zostały podjęte prace legislacyjne nad zmianą rozporządzenia w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych, w szczególności w zakresie podwyższenia minimalnych kwot wynagrodzenia zasadniczego pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę – odpowiada MRPiPS.
Sukces gmin może się jednak okazać połowiczny. O ile droga dla podwyżek otwiera się dla szeregowych urzędników, o tyle z samorządowcami piastującymi swoje funkcje z wyboru (np. burmistrz czy prezydent miasta) może już być kłopot. Resort rodziny tłumaczy, że w tym drugim przypadku wymagana jest nowelizacja ustawy o pracownikach samorządowych, a to pozostaje w kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Tymczasem MSWiA twierdzi, że na dziś nie planuje zmian w ustawie, ale i tak z wszelkimi pytaniami odsyła nas do... resortu rodziny.
Samorządy wskazują, że chodzi nie tylko o wyższe zarobki, ale także wytrącenie gminnym radnym oręża w postaci obniżania pensji wójtowi czy burmistrzowi z powodów czysto politycznych (rada nieprzychylna szefowi gminy może ustalić jego wynagrodzenie w minimalnej wysokości).
„Przy aktualnym stanie prawnym wójt, burmistrz czy prezydent gminy mającej np. 10 tys. mieszkańców może mieć wyższe wynagrodzenie niż ten z gminy mającej np. 90 tys. mieszkańców” – zwraca uwagę na ten fakt ZMP.
Nie tylko podwyżki, ale i premie
Kwestię wynagradzania pracowników samorządowych regulują: ustawy z 21.11.2008 r. o pracownikach samorządowych (Dz.U. z 2014 r. poz. 1202 ze zm.), rozporządzenia Rady Ministrów z 18.03.2009 r. w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych (Dz.U. z 2014 r. poz. 1786), regulaminy wynagradzania ustalone przez pracodawcę na podstawie art. 39 ust. 1 i 2 ustawy o pracownikach samorządowych. Zgodnie z nimi maksymalny poziom wynagrodzenia prezydenta miasta to 12 365,22 zł i nie uległ on zmianie od 2008 r.
Nowelizacja przepisów w celu podwyższenia wynagrodzeń to niejedyne postulaty samorządów. Część z nich proponuje wprowadzenie możliwości wypłaty nagród czy premii uznaniowych. Pojawiają się też pomysły przyznawania odpraw dla osób zatrudnionych w ramach stosunku pracy z wyboru (np. wójt), po zakończeniu kadencji. Ich wysokość byłaby uzależniona od czasu pełnienia funkcji przez włodarza.
Polecany produkt: Ustawa o pracownikach samorządowych >>>