Dzisiaj mija czas, w którym państwa członkowie UE mogą podjąć uchwały przeciwko propozycjom Komisji Europejskiej (KE) w sprawie zmian w dyrektywie o delegowaniu pracowników. Brakuje tylko trzech głosów.
KE chce wprowadzić m.in. „zasadę równej płacy za równą pracę w tym samym miejscu”, co oznacza, że np. pracownik wysyłany przez polską firmę na kilka miesięcy do pracy do innego państwa UE zarabiałby tyle samo, ile lokalny. Proponuje też w dyrektywie ograniczyć czas delegowania do 24 miesięcy. Po tym czasie składki za delegowanego pracownika zamiast do ZUS trafiałyby do ubezpieczyciela w kraju, do którego wysyłany jest pracownik.
Polski rząd uważa, że proponowany projekt jest dla nas niekorzystny. Obecnie to Polska deleguje najwięcej osób do pracy za granicę. Po wprowadzeniu proponowanych przez KE zmian mogłaby stracić swoją konkurencyjną przewagę.
Na razie planom Komisji sprzeciwiły się Polska, Czechy, Chorwacja, Dania, Litwa, Rumunia, Łotwa i Bułgaria.
– Dzisiaj opinie w tej sprawie mają przyjąć Węgry i Estonia. Liczymy również, że do koalicji dołączą się Portugalia i Słowenia – mówi Marcin Kiełbasa, prawnik reprezentujący Inicjatywę Mobilności Pracy.
Aby zbudować koalicję przeciwko propozycjom KE, potrzebnych jest 19 głosów (na 56). Każda izba parlamentu danego kraju ma bowiem jeden głos (w przypadku parlamentów jednoizbowych – dwa). Oznacza, że obecnie udało się zebrać 16 głosów przeciwko projektowi KE.
– Jeżeli uda się ich zebrać 19, wtedy zostanie uruchomiona procedura żółtej kartki – wyjaśnia Marcin Kiełbasa. Oznacza to, że Komisja podda swój projekt ponownej analizie. W jej efekcie może podjąć decyzję o podtrzymaniu, zmianie lub wycofaniu projektu.
– Mamy nadzieje, że po ponownej analizie KE się z niego wycofa – wskazuje Kiełbasa.
Dotychczas dwukrotnie państwa UE skorzystały z procedury żółtej kartki. Raz skutecznie. W 2012 r. uruchomiono ją w związku z wnioskiem Komisji w sprawie wykonywania prawa do podejmowania działań zbiorowych w kontekście swobody przedsiębiorczości i swobody świadczenia usług (tzw. rozporządzenie Monti II). Do projektu tego rozporządzenia przedłożono uzasadnione opinie wydane przez 12 izb parlamentów narodowych, reprezentujących łącznie 19 głosów. Z uwagi na krytyczne stanowiska państw Komisja Europejska postanowiła się wycofać ze swojej propozycji.
– Jeżeli procedura żółtej karki się nie powiedzie, będziemy chociaż mieli zbudowany front państw przeciwko temu projektowi – zauważa Marcin Kiełbasa. To pozwoliłoby na wprowadzanie zmian lub blokowanie projektu w trakcie prac legislacyjnych nad nim.