ZATRUDNIENIE Związki zawodowe i pracodawcy mają odmienne zdanie w sprawie zmian w dyrektywie dotyczącej wysyłania pracowników za granicę. Rząd nie chce eskalacji sporów
Krajowi partnerzy społeczni nie przygotują wspólnego stanowiska w sprawie zaproponowanej przez Komisję Europejską rewizji dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników. Na wczorajszym posiedzeniu zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego nie zawarto porozumienia.
Zdaniem pracodawców propozycje zmian spowodują wzrost kosztów wysyłania zatrudnionych za granicę. – Zniszczona może zostać istotna część naszej gospodarki – ocenia dr Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.
Przedstawiciele związków zawodowych podkreślili jednak, że obecna dyrektywa jest wadliwa, bo prowadzi do dumpingu socjalnego, a więc w dłuższej perspektywie – pogorszenia warunków pracy wielu zatrudnionych.
Plan Brukseli
KE chce zmienić dyrektywę podstawową w sprawie delegowania pracowników w ramach świadczenia usług (dyrektywa 96/71/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 16 grudnia 1996 r.). Proponuje m.in. wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik delegowany do innego państwa członkowskiego musiałby zarabiać tyle, ile lokalny. Obecnie przysługuje mu przynajmniej minimalne wynagrodzenie. KE chce zaś, by pracownikom wysyłanym do innych krajów członkowskich przysługiwały wszystkie dodatki do pracy (np. stażowy, za warunki pogodowe, narzędzia, mobilność), jakie obowiązują w danej branży i zostały uzgodnione w powszechnie obowiązujących układach zbiorowych.
Komisja proponuje też, by pracownicy oddelegowani na okres dłuższy niż dwa lata byli objęci co najmniej przepisami prawa pracy kraju przyjmującego. Oznacza to, że m.in. ich składki byłyby odprowadzane do organu rentowego państwa, w którym świadczą pracę.
– Ten ostatni skutek jest rzeczywistym celem proponowanych zmian. Chodzi o to, aby pieniądze trafiały do organów rentowych w krajach przyjmujących pracowników delegowanych, a nie o zrównanie płac, bo nierówności w tym zakresie nie ma. Gdyby delegowani zarabiali mniej, niż oferuje się za ich usługi na lokalnych rynkach, zatrudnialiby się w tamtejszych firmach, a nie poprzez agencje – podkreśla Marek Truskolaski, prezes agencji zatrudnienia Work Express.
Inną opinię w tej sprawie przedstawiają związkowcy.
– Różnice płacowe występują, są zależne od danych branż, rodzaju usług. Można się specjalizować w konkretnej produkcji lub działalności, ale czy powinniśmy się godzić na to, że polskie firmy specjalizują się w wysyłaniu siły roboczej za granicę i zarabianiu na tym? – wskazuje Barbara Surdykowska z NSZZ „Solidarność”.
Próby negocjacji
W trakcie wczorajszych rozmów pracodawcy zapewnili, że będą wspierać rząd w próbach zablokowania zmian niekorzystnych dla polskich firm delegujących pracowników (w tej formule za granicą wykonuje pracę około 430 tys. Polaków). Z powodów przytoczonych powyżej poparcia takiego nie udzieliły związki zawodowe.
– Przygotowujemy obecnie stanowisko rządu do propozycji Komisji Europejskiej. Będziemy starali się nie dopuścić do niekorzystnych zmian, więc nie zależy nam na wewnętrznych sporach w tym zakresie – zaakcentował Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Nie oznacza to jednak, że nie będą już podejmowane jakiekolwiek próby konsolidowania stanowisk w sprawie wysyłania do pracy za granicę.
– Warto rozważyć autonomiczne spotkanie strony pracodawców i związków zawodowych i przeprowadzenie dyskusji w tej sprawie. Obie strony mają wiele doświadczenia i szeroką wiedzę na temat delegowania – podsumował prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy RDS.