Praca na czarno, niższe stawki, odbieranie paszportów i werbowanie do pomocy w tranzycie migrantów z granicy białoruskiej – to część wyzwań, z jakimi mierzą się uchodźcy z Ukrainy w Polsce.

Wyzysk i dyskryminacja uchodźców z Ukrainy

Wyzysk na rynku pracy to jedno z zagrożeń wpływających na poziom zatrudnienia wśród uchodźców z Ukrainy w Polsce – wskazuje organizacja International Rescue Committee (IRC) w raporcie poświęconym wyzwaniom, z jakimi boryka się imigracja. Odsetek pracujących uchodźców pod koniec ubiegłego roku wyniósł – według kwietniowych obliczeń Narodowego Banku Polskiego (NBP) – 65 proc. W maju 2022 r. było to jeszcze 28 proc. NBP pisał, że integracja Ukraińców na rynku pracy następuje szybko, a wzmocnieniu ulega również ich samodzielność ekonomiczna.

Jednak z przeprowadzonego przez IRC badania wynika, że 55 proc. ankietowanych doświadczyło co najmniej jednej formy dyskryminacji w miejscu pracy. Chodzi m.in. o popularne metody wyzysku, jak praca na czarno czy otrzymywanie niższych wynagrodzeń niż polscy pracownicy za wykonywanie takich samych obowiązków. Monitoring pojawiających się w internecie ofert zatrudnienia wykazał, że te kierowane do Ukraińców (bo publikowane np. w języku ukraińskim) zawierają informacje o wynagrodzeniu poniżej płacy minimalnej. To znaczy, że wyróżniona stawka godzinowa jest niższa niż 22,10 zł. – Częściej niż na oficjalnych portalach typu LinkedIn czy Pracuj.pl oferty te pojawiają się na Facebooku i Telegramie – wskazuje w rozmowie z DGP Ołena Ołeksijenko z IRC.

Praca w gorszych warunkach

Uchodźcy – jak wynika z raportu – pracują też w innych warunkach niż polscy pracownicy. Zajmująca się sprzątaniem biur uczestniczka badania (dane osobowe zostały utajnione) tłumaczy, że nie może wykonywać swoich obowiązków w standardowych godzinach pracy biurowej. Sprzątać musi w nocy, choć zatrudnionych przez firmę osób z Polski taki system nie obowiązuje. – Otrzymuję 16 zł za godzinę, chociaż obiecano mi 18 zł. Co więcej, chemikalia dostarczane przez pracodawcę są toksyczne. Jedna z moich koleżanek poparzyła sobie twarz – opowiada.

Ołeksijenko wskazuje, że tego typu dyskryminacja nie jest w Polsce nowym zjawiskiem. – Obecnie dzieje się jednak na większą skal – mówi. Bo, jak tłumaczy, do Polski trafiły w dużej mierze kobiety z małymi dziećmi. Często mają problem ze znalezieniem opieki dla nich, więc decydują się na prace z bardziej elastycznym grafikiem, jak sprzątanie biur czy hoteli.

A problem z odnalezieniem się na polskim rynku pracy pogłębia nieznajomość praw pracowniczych. Co z kolei prowadzi m.in. do niezgłaszania wypadków przy pracy i nieotrzymywania pomocy medycznej od pracodawców. – Miałem wypadek w pracy, ale nikt nie zaoferował mi pomocy. Dopiero później się dowiedziałem, że pracodawca był odpowiedzialny za zabranie mnie do szpitala, do którego pojechałem sam – mówił ankietowany mężczyzna.

Dyskryminacja pracowników z Ukrainy

Ale w Polsce zdarzają się też mniej oczywiste formy dyskryminacji. „Na przykład noszące znamiona handlu ludźmi” – czytamy w raporcie IRC.

Chodzi o uchodźców, którym pracodawcy odbierają paszporty. Do opisywanej sytuacji doszło w hotelu w jednej z miejscowości turystycznych. „Osoba ta pracowała bez umowy. Nie przysługiwał jej żaden urlop. Była zastraszana, że jeśli weźmie choćby jeden dzień wolnego, to zostanie zwolniona i nie otrzyma zapłaty za przepracowane miesiące. Paszport ostatecznie odebrała dopiero po zakończeniu pracy w tym miejscu” – słyszymy.

Coraz częstsze są także przypadki „wynajmowania” uchodźców do prowadzenia nielegalnej działalności. A to polega np. na zatrudnianiu ich jako kierowców transportujących migrantów. Tych, którzy próbują przekroczyć granicę polsko-białoruską i dostać się do innych państw europejskich. Podejmowane przez Ukraińców zlecenia często kończą się aresztowaniem. Tylko w lipcu placówka Straży Granicznej w Lublinie informowała o zatrzymaniu dwóch obywateli Ukrainy zaangażowanych w organizację przemytu ludzi. Zostali wydaleni z Polski i otrzymali pięcioletni zakaz wjazdu na terytorium kraju.

Problemy pogłębia nieznajomość praw pracowniczych

Przybywa ukraińskich przemytników

Podobne informacje napływają z Niemiec. Niedawno sąd w Pirnie skazał 24-letniego Ukraińca Iwana K. na dwa lata więzienia. Między 27 kwietnia a 9 maja przerzucił do Niemiec 21 Syryjczyków. Za dwa kursy przez granicę dostał 1,9 tys. euro. Za trzecim razem trafił jednak w ręce funkcjonariuszy policji.

Niemiecki „Bild” pisał niedawno, że ukraińskich przemytników przybywa. Z policyjnych danych wynika, że w pierwszej połowie 2023 r. w Saksonii na granicy z Czechami zatrzymano 37 przemytników narodowości ukraińskiej (dla porównania 24 przemytników pochodziło z Czech i 18 z Uzbekistanu). Na granicy niemiecko-polskiej w Saksonii w ręce policji trafiło z kolei 29 obywateli Ukrainy. „Większość z nich to ludzie z problemami finansowymi. Podobnie jak Syryjczycy Ukraińcy pochodzą ze stref wojny” – tłumaczył wówczas w rozmowie z „Bildem” anonimowy śledczy. Dodając, że dla wielu jest to „perspektywa szybkiego zarobku, a ze względu na bliskość Niemiec Ukraińców udaje się szybciej zwerbować”.

Inną popularną metodą wyzysku jest płacenie pochodzącym z Ukrainy uchodźcom za otwarcie konta bankowego na ich nazwisko i otrzymywanie płatności za transakcje online. Gdy płatność zostanie przelana na konto, „pracodawca” prosi osobę o przelanie pieniędzy i zamknięcie konta bankowego. Tylko że płatność otrzymana przez „pracownika” dotyczy usługi lub towaru, które nigdy nie zostały dostarczone do klienta. W rezultacie uchodźca zostaje oskarżony o oszustwo.

– Z naszych badań wynika, że coraz więcej osób będzie szukać pracy w Polsce. Na ten moment widzimy jednak dwa podstawowe ryzyka, które mogą negatywnie wpłynąć na ten proces – mówi ekspertka IRC. Chodzi o – oprócz wyzysku na rynku pracy – przyszłość ustawy o pomocy uchodźcom z Ukrainy. Ta gwarantuje im m.in. dostęp do świadczeń socjalnych. – Nic nie jest dane na stałe, tylko na okres trwającego konfliktu zbrojnego i przepisy po prostu wygasną na początku przyszłego roku – komentował w połowie września na antenie Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller.

Ołeksijenko ostrzega, że obie kwestie mogą sprawić, iż Ukraińcy zaczną z Polski wyjeżdżać lub nie będą się integrować. – Nie taki powinien być cel – mówi. ©℗