Składki na ubezpieczenia społeczne odprowadzane do ZUS stanowią ok. 40 proc. pensji pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę. Obciążenia te znacznie zwiększają koszty pracy.
dr Tomasz Lasocki Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Andrzej Radzisław radca prawny, ekspert z zakresu ubezpieczeń społecznych / Dziennik Gazeta Prawna
prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic katedra prawa finansowego Wydziału Prawa i Administracji UŚ w Katowicach / Dziennik Gazeta Prawna
Łukasz Kozłowski ekspert ekonomiczny Pracodawców RP / Dziennik Gazeta Prawna
Aby je obniżyć, firmy zawierają z pracownikami odpowiednie umowy. Zasady odprowadzania składek są bowiem inne w zależności od rodzaju zawartego kontraktu. Żonglowanie umowami budzi często wątpliwości ZUS, który kwestionuje ich zasadność. Problem rozwiązałoby oskładkowanie wszystkich umów tak samo, niezależnie od ich rodzaju. Propozycja wprowadzenia jednolitych zasad opłacania składek bez względu na rodzaj umowy znalazła się m.in. w programie wyborczym PiS (choć dziś, po ostatnich niefortunnych wypowiedziach wiceministra pracy Marcina Zielenieckiego, resort pracy twierdzi, że nie prowadzi żadnych prac ani nie planuje zmian w tym zakresie). Pytamy więc ekspertów, czy takie rozwiązanie ma sens, a w szczególności - czy może przynieść zamierzony efekt w postaci zwiększenia wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych?
OPINIE EKSPERTÓW
Inne traktowanie części umów niezgodne z konstytucją
Objęcie składkami umów o dzieło usunie stan prawny sprzeczny z Konstytucją RP. Artykuł 67 ustawy zasadniczej nie pozostawia wątpliwości, że prawo do zabezpieczenia społecznego przysługuje każdemu obywatelowi, który ze względu na niezdolność do pracy może nie być w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb socjalnych. Niezdolność do pracy spowoduje taki skutek u osób uzyskujących przychody z „pracy własnych rąk”. Do tej grupy należy zaliczyć pracujących na podstawie umów o dzieło, ale także np. autorów sprzedających prawa majątkowe do wytworzonych utworów. Co prawda ustawodawca ma uprawnienie do określenia „zakresu zabezpieczenia społecznego”, tj. stopnia zaspokojenia potrzeb socjalnych. Nie ma jednak kompetencji do ustalenia „zakresu uprawnionych do zabezpieczenia”, tj. komu takie prawo się należy. Każdy obywatel, który wykaże, że niezdolność do pracy powoduje utratę jego przychodu, może zatem żądać objęcia tym systemem. Jeżeli pracownicy i zleceniobiorcy są chronieni za pomocą formy ubezpieczeniowej, to nie ma powodu, aby praca na podstawie umowy o dzieło miała być chroniona inaczej.
Należy jednak zaapelować, aby rozszerzenie katalogu tytułów ubezpieczeniowych nie było dokonane wyłącznie z myślą o sfinansowaniu kosztów obniżki wieku emerytalnego, co będzie określane mianem „skoku na kasę” nowych ubezpieczonych i płatników. Aby tego uniknąć, wraz z wpływem nowych środków stopy procentowe składek powinny zostać tak obniżone, aby bilans FUS pozostał niezmieniony. Dzięki temu rozszerzenie dostępu do systemu spowoduje spadek kosztów zatrudnienia. Nadto po wyrównaniu obciążeń składkowych różnych umów można się spodziewać wzrostu popularności zatrudniania na podstawie umowy o pracę. Takie rozwiązanie przysłużyłoby się także budowaniu zaufania Polaków do systemu ubezpieczeń społecznych. Dopóki w powszechnej świadomości płacimy składki „na ZUS”, a nie „na własne ubezpieczenie”, dopóty nie będzie możliwe prawidłowe przygotowanie systemu na nadchodzące wyzwania. Wypracowanie kompromisu między interesami fiskalnymi państwa a interesem zatrudniających, przy zachowaniu interesu ubezpieczonych, mogłoby zostać powierzone niedawno utworzonej Radzie Dialogu Społecznego.
Podniesienie kosztów dla ubezpieczonych
Wprowadzenie obowiązku opłacania składek od wszystkich umów z pewnością uprościłoby rozliczenia płatnika z ZUS, w szczególności w stosunku do zleceniobiorców, ale jednocześnie zwiększyłoby koszty płatników oraz obniżyło wynagrodzenia ubezpieczonych. Należy bowiem pamiętać, że składki są częściowo finansowane ze środków samych ubezpieczonych. Podobna zmiana może także spowodować, że część zleceniobiorców zdecyduje się na założenie działalności gospodarczej. Składki na ubezpieczenia są bowiem opłacane od podstawy, która obecnie nie jest uzależniona od faktycznie uzyskiwanych przychodów. Wprowadzenie natomiast obowiązku opłacania składek dla przedsiębiorców od faktycznie uzyskiwanych dochodów może spowodować, że część z nich może je opłacać od kwoty niższej niż obowiązujące obecnie minimum. Ustawodawca wprowadzając zmiany, musi znaleźć złoty środek i wyważyć racje uczestników systemu ubezpieczeniowego.
Skutkiem może być rozwój szarej strefy
Problem objęcia składkami ubezpieczeniowymi, zdrowotnymi i podatkiem dochodowym od osób fizycznych wszystkich umów niezależnie od ich rodzaju ma zapewne na celu zwiększenie dochodów budżetu państwa i ZUS. Rozwiązanie to budzi jednak istotne wątpliwości, dotyczyć bowiem będzie w szczególności tych, którzy prowadzą działalność w sposób legalny, a także zatrudnionych na podstawie umów o pracę, którzy podejmują dodatkowe czynności na podstawie umów-zleceń lub o dzieło. Zauważmy, że twórcy już wcześniej zostali ukarani za ich aktywność zawodową, w ustawie o podatku dochodowym ograniczone zostały im bowiem koszty uzyskania przychodów z tytułu wykonywania praw autorskich. A przecież specyfiką tych zawodów jest wykonywanie pracy na podstawie wielu drobnych umów, oprócz zatrudnienia w ramach stosunku pracy. Wprowadzenie dodatkowych obciążeń może zniechęcić do zawierania jakichkolwiek dodatkowych kontraktów. Udowodniono już, że wzrost obciążeń podatkowych powoduje spadek dochodów budżetowych. Konsekwencją oskładkowania wszystkich umów może być zmniejszenie – wbrew założeniom – wpływów z tego tytułu. Pracodawcy wskazują też na dodatkowe obowiązki ewidencyjno-księgowe, co może zwiększyć koszty działalności gospodarczej. To z kolei może spowodować rozwój szarej strefy, a nawet przenoszenie miejsca wykonywania działalności poza granice kraju, tam gdzie obciążenia fiskalne są niższe. Są już na naszym rynku kancelarie, zwłaszcza na południu Polski, które specjalizują się w wyprowadzaniu podatników do Czech i na Słowację.
Składki od wszystkich umów nie uzdrowią systemu
Jednym z głównych celów zmian w oskładkowaniu umów miałoby być sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego. Jak wynika z symulacji przeprowadzonej przez Pracodawców RP, byłyby one korzystne dla budżetu państwa jedynie w perspektywie krótkookresowej. Składki na ubezpieczenie społeczne nie są bowiem tym samym co podatek. Płacąc je, zyskujemy tytuł do otrzymywania konkretnych świadczeń. Dlatego wpływy ze składek nie mogą być traktowane jako czysty zysk dla sektora finansów publicznych, bo prędzej czy później pieniądze te będą wracały do ubezpieczonych.
Zwiększenie liczby osób objętych oskładkowaniem oraz wysokości składek nie ma jednoznacznie pozytywnego wpływu na kondycję finansów publicznych. Każda kolejna wpłacona z tego tytułu złotówka to nie tylko przychód FUS, lecz także zobowiązanie na przyszłość podejmowane wobec ubezpieczonego. Z uwagi na pogarszającą się sytuację demograficzną zdolność państwa do wywiązywania się z tych zobowiązań będzie systematycznie maleć.
W kolejnych latach, dzięki wzrostowi realnych dochodów ubezpieczonych, budżet zyskałby – dzięki możliwości obniżenia dotacji do FUS. Jednak przy wypłacie wyższych emerytur uzyskiwanych dzięki wyższym składkom korzyści netto z dokonania tych zmian zaczynają stawać się coraz mniejsze. Za ok. 40 lat z tego powodu dziura w finansach publicznych może wręcz stać się jeszcze większa, niż gdyby nie zostały wprowadzone żadne zmiany. To pokazuje, że oskładkowanie kolejnych rodzajów umów nie stanowi trwałego rozwiązania problemów związanych z pogłębiającą się nierównowagą finansową systemu ubezpieczeń społecznych.