Być może zainteresuje państwa, że na portalu brytyjskiej telewizji BBC można sprawdzić, czy wykonywany przez nas zawód ma przed sobą przyszłość. Czy może wręcz przeciwnie. Wpisujemy po prostu w wyszukiwarkę „Will a robot take my job?” (Czy robot zabierze mi robotę?) i już wiemy. Do tego w procentach.
Być może zainteresuje państwa, że na portalu brytyjskiej telewizji BBC można sprawdzić, czy wykonywany przez nas zawód ma przed sobą przyszłość. Czy może wręcz przeciwnie. Wpisujemy po prostu w wyszukiwarkę „Will a robot take my job?” (Czy robot zabierze mi robotę?) i już wiemy. Do tego w procentach.
Ja na przykład odetchnąłem. Bo sytuacja, że w dającej się przewidzieć przyszłości zawód dziennikarza albo redaktora ulegnie automatyzacji, jest „całkiem nieprawdopodobna”. A szanse na to wynoszą 8 proc. Przyznam, że to mały przełom, bo przez parę ostatnich lat w modzie było raczej wieszczyć śmierć prasy. A może nawet dziennikarstwa w ogóle. Sam pamiętam, jak w 2006 r. pewien (emerytowany, a jakże!) amerykański dziennikarz szacował, że ostatni egzemplarz drukowanej amerykańskiej gazety pojawi się w 2043 r. A konkretnie w jego pierwszym (sic!) kwartale.
Ale i przedstawicielom innych zawodów BBC daje trochę nadziei. A nawet bardzo wiele. Na pewno nie znikną więc takie zajęcia jak menedżer hotelu (0,4 proc. szans), logopeda (0,5 proc.) albo psycholog (0,7 proc.). Wysoko są też nauczyciele i pielęgniarki albo spece z branży IT. Prawnik ma 3 proc., architekt 2 proc., instruktor fitness 8 proc., a kwiaciarka 51 proc. Najmniej różowe perspektywy rysują się przed pracownikiem call-center (99 proc. szans, że zastąpi go maszyna). Marny też los księgowych albo szeregowych finansistów (po 97 proc. szans na zniknięcie). Wszystko to oczywiście dopiero za 20 lat. I to przy założeniu, że dwaj oksfordzcy akademicy Carl Benedikt Frey i Michael A. Osborne nie pomylili się, tworząc (w 2013 r.) swoją potężną bazę danych pt. „The future of employment” (Przyszłość zatrudnienia).
Zabawiając się mierzeniem szans na przetrwanie kolejnych profesji, łatwo trafić na zestaw rad natury ogólnej. W stylu: czy w pracy dużo negocjujesz, pomagasz albo asystujesz innym? A może musisz regularnie wpadać na jakieś oryginalne pomysły? Jeśli tak, to twoja robota jest bezpieczna. I odwrotnie. Przy pracy jesteś wciśnięty w niewielką przestrzeń i wykonujesz niewiele ruchów? A może twoje zadanie polega na przestawianiu niewielkich przedmiotów? Oj, nie jest dobrze! Robot, który zrobi to szybciej i taniej od ciebie, jest tuż-tuż. Bardzo podobne wnioski płyną z lektury kolejnych książek autorskiego duetu Erik Brynjolfsson i Andrew McAfee. Panowie są najbardziej wziętymi dziś na świecie pionierami rozważań o wpływie robotyzacji na gospodarkę i życie społeczne. I z ich kolejnych książek nie tylko można wyczytać, że robotyzacja jest nieuchronna. Lecz również płynie z nich wiele otuchy.
Bierze się ona z dwóch źródeł. Po pierwsze, nawet jak robot zabiera robotę (na przykład przy liczeniu wielkich i skomplikowanych danych), to w rezultacie tworzy taką masę nowych, niedostępnych wcześniej informacji, że trzeba wymyślić nowy zawód, by te dane jakoś sensownie uporządkował. A po drugie, wciąż jest wiele takich dziedzin, w których roboty człowiekowi do pięt nie dorastają. Nadal są bowiem mniej od istot ludzkich kreatywne i nie mogą się z nimi równać pod względem umiejętności społecznych. Ba, im nawet zwykły ruch ciągle sprawia kolosalny kłopot. Nie wierzą państwo? To niech państwo wpiszą w YouTube frazę „A Compilation of Robots Falling Down at the DARPA Robotics Challenge”. I też odetchniecie z ulgą, widząc te wszystkie nieszczęsne twory próbujące przekręcić gałkę drzwi albo podnieść młotek na pokazie robotów zorganizowanym przez amerykańską agencję DARPA.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama