Manipulacje przy rozliczaniu czasu pracy to stały element funkcjonowania wielu zakładów. Tak wynika z najnowszego raportu Państwowej Inspekcji Pracy, który zawiera wyniki kontroli przeprowadzonych w latach 2013–2014.

Inspektorzy prześwietlili 2837 przedsiębiorców różnych branż oraz 1180 firm transportowych. Niestety, wyniki kontroli pokazują, że ponad 40 proc. zakładów narusza zasady prowadzenia ewidencji czasu pracy. Dodatkowo co drugi sprawdzany podmiot niezgodnie z prawem określał systemy czasu pracy i okresy rozliczeniowe.
Ta skala łamania przepisów niepokoi inspektorów, ponieważ rzetelnie prowadzona ewidencja ma bezpośredni wpływ na prawidłowość ustalania wynagrodzenia zatrudnionego i innych świadczeń związanych z pracą. Okazuje się, że przedsiębiorcy celowo nie rejestrują czasu pracy podwładnych, aby w ten sposób zminimalizować koszty związane m.in. z wypłatą obowiązkowego wynagrodzenia za nadgodziny czy uiszczaniem wyższych składek na ubezpieczenia społeczne.
Jak podkreśla Państwowa Inspekcja Pracy, rozbieżności między wykazywaną liczbą godzin a rzeczywistym okresem wykonywania obowiązków są szczególnie jaskrawe w branży transportowej. Pracodawcy zaliczają np. do odpoczynku przerwy w prowadzeniu pojazdu, które są związane z załadunkiem pojazdów, choć powinny zostać one wliczone do czasu pracy. Kierowcy się na to godzą, gdyż zarejestrowanie na tachografie wielogodzinnych przestojów jako „inna praca” ograniczałoby im możliwość dalszego prowadzenia pojazdu. Inspektorzy stwierdzili też, że faktyczne wynagrodzenia szoferów z tytułu wykonywanych obowiązków często są na poziomie niższym od minimalnej płacy (obecnie wynosi 1750 zł brutto). Dzieje się tak, ponieważ pracodawcy zaliczają do podstawowego wynagrodzenia np. ryczałt za pracę w porze nocnej i pieniądze za dyżury. Zdarza się, że osoba zatrudniona w firmie transportowej, która pozostaje w dyspozycji pracodawcy nawet około 230 godzin w miesiącu, może otrzymać wynagrodzenie niewiele wyższe od minimalnego.
Niewiele lepiej sytuacja wygląda u maszynistów. Ujawniano przypadki prowadzenia przez nich pojazdu bez obowiązkowej przerwy – rekordziści pracowali bez odpoczynku nawet przez 24 godziny. Było to spowodowane przyjmowaniem przez prowadzących pociągi dodatkowych zleceń u innych przewoźników. W konsekwencji świadczenie pobocznych zleceń odbywało się kosztem czasu przeznaczonego na odpoczynek.