W ciągu dwóch lat dwukrotnie wzrosła liczba przedsiębiorstw, które nie rekompensują pracownikom ponadwymiarowej pracy. Winne są niejasne przepisy i chęć cięcia kosztów. Nawet wbrew prawu.
W ciągu dwóch lat dwukrotnie wzrosła liczba przedsiębiorstw, które nie rekompensują pracownikom ponadwymiarowej pracy. Winne są niejasne przepisy i chęć cięcia kosztów. Nawet wbrew prawu.
Pracownik co piątego zakładu skontrolowanego w 2013 r. przez Państwową Inspekcję Pracy nie otrzymał dodatku za nadgodziny lub czasu wolnego w zamian za ponadwymiarowe wykonywanie obowiązków. Dwa lata wcześniej problem ten dotyczył tylko co dziesiątego zatrudniającego. Tak istotny wzrost naruszeń prawa dotyczy zarówno godzin nadliczbowych z tytułu przekroczenia normy dobowej, czyli 8 godz. (wzrost o 134 proc.), jak i tygodniowej, czyli 40 godz. (wzrost o 63 proc.). Dane są wiarygodne, bo PIP sprawdziła przestrzeganie przepisów o czasie pracy w 1,4 tys. firm zatrudniających łącznie ponad 189 tys. osób.
– Brak rekompensaty za pracę w nadgodzinach wynika m.in. z dążenia do obniżenia kosztów prowadzenia działalności. Część firm świadomie łamie przepisy, ale naruszenia wynikają także często z niedostatecznej ich znajomości. Wpływ na to mają skomplikowane, niejednoznaczne regulacje prawne, których stosowanie wymaga posiłkowania się orzecznictwem Sądu Najwyższego – wyjaśnia Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy głównego inspektora pracy.
Według związków zawodowych przedsiębiorcom opłaca się nie przekazywać dodatków za nadgodziny, bo zyskują w ten sposób środki, z których mogą kredytować własną działalność. Z danych PIP wynika, że tylko w ubiegłym roku inspektorzy wydali nakazy wypłaty zaległych świadczeń na łączną kwotę 196,1 mln (dla 120,8 tys. pracowników). Na firmy, które łamały przepisy o czasie pracy, nałożono mandaty o wartości 482 tys. zł.
– Procent z lokat jest wyższy niż ewentualne kary. Dlatego trzeba je zaostrzyć. Długotrwałe niewypłacanie należności pracowniczych powinno być traktowane jako zabór mienia – apeluje Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Podkreśla, że w przypadku małych firm pracownicy nie są w stanie zweryfikować, czy brak wypłat za nadgodziny wynika z przejściowych problemów finansowych pracodawcy, czy też jest to świadoma praktyka. Z kolei inspekcja pracy wskazuje, że część pracodawców może dążyć do osiągania zysków kosztem załogi, m.in. poprzez zmniejszanie zatrudnienia, przy jednoczesnym utrzymaniu produkcji, co w konsekwencji może spowodować pracę w godzinach nadliczbowych bez rekompensaty lub wypłacanie wynagrodzenia z tego tytułu poza oficjalną ewidencją księgową. Takie przypuszczenia potwierdzają dane statystyczne. W ubiegłym roku odsetek zatrudnionych, którzy pracowali ponad dopuszczalny limit nadgodzin w roku kalendarzowym (150 godz.), wzrósł prawie trzykrotnie (z 2,8 do 8,1 proc.).
– Na wzrost liczby naruszeń mogły wpłynąć także zmiany umożliwiające wydłużanie okresów rozliczeniowych czasu pracy. Część pracodawców po prostu zaczęła później rozliczać nadgodziny, nie przejmując się tym, że nowe rozwiązania trzeba najpierw wprowadzić w uzgodnieniu z załogą, a dopiero potem stosować – ocenia Andrzej Radzikowski.
Zdaniem pracodawców to nie nowe rozwiązanie wprowadzone do k.p., lecz dotychczas obowiązujące regulacje utrudniają respektowanie prawa.
– Przepisy o czasie pracy są skomplikowane i niejasne. Specjaliści różnie je interpretują, a firmy mają spory z PIP w tym zakresie – tłumaczy Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Wskazuje m.in. na definicję doby pracowniczej, która prowadzi do powstawania nadgodzin, nawet jeśli pracownik będzie pracował nie więcej niż 8 godzin dziennie. Wystarczy, że jednego dnia zatrudniony przyjdzie do pracy wcześniej niż w dobie poprzedniej (zasada ta nie obowiązuje tylko wtedy, gdy podwładny sam złoży wniosek o objęcie go ruchomym czasem pracy). Z kolei PIP zwraca uwagę np. na wątpliwości interpretacyjne związane z zaliczaniem do czasu pracy szkoleń (poza tymi bhp, które na pewno wlicza się do niego) lub podróży służbowych.
– Nie można też zapominać, że niektórzy zatrudnieni tak organizują swoją pracę, aby wykonywać obowiązki w godzinach nadliczbowych, bo trzeba będzie im wypłacić dodatek – twierdzi Witold Polkowski. – Przekonują mnie do tego dane statystyczne, z których wynika, że Polacy zajmują drugie miejsce wśród najdłużej pracujących Europejczyków. Pierwsi są Grecy – dodaje.
Jego zdaniem zauważalna jest jednak tendencja wydłużania czasu pracy w niektórych branżach lub firmach. W praktyce zawsze był on umowną kwestią, np. w małych firmach rodzinnych. Z kolei w ostatnich latach wydłuża się czas pracy osób mających dużo swobody w jego kształtowaniu, czyli objętych np. zadaniowym czasem pracy lub ryczałtem, którego wysokość powinna odpowiadać przewidywanemu wymiarowi pracy w nadgodzinach (dotyczy osób stale wykonujących obowiązki poza firmą).
– Coraz częściej takie osoby wykonują obowiązki także w domu. Warto więc się zastanowić, co wpływa na takie wydłużenie czasu pracy i jak można rozwiązać ten problem – mówi Witold Polkowski.
PIP wskazuje też, że firmy nie dbają o staranne prowadzenie dokumentacji z zakresu prawa pracy. Inspektorzy ujawniali przypadki braku nadzoru ze strony kadry kierowniczej nad osobami, których obowiązkiem jest m.in. planowanie i rozliczanie czasu pracy zatrudnionych. Odpowiedzialność w tym zakresie często jest też przerzucana na firmy zewnętrzne, które świadczą usługi kadrowo-płacowe w przedsiębiorstwach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama