Regionalizacja płacy minimalnej może ograniczyć bezrobocie. Młode osoby bez pracy trzeba zachęcić do tworzenia firm - mówi Anna Patrycja Czepiel, koordynator obszaru badawczego „Unia Europejska a rozwój” w Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Czy regionalne zróżnicowanie płacy minimalnej, którego wprowadzenie rozważa resort pracy, to powszechne zjawisko?

Jeżeli minister pracy dotrzyma słowa i wprowadzi regionalne zróżnicowanie płacy minimalnej, Polska będzie jedynym w Europie krajem unitarnym, który będzie miał takie rozwiązanie. Obecnie, poza Japonią, mają je tylko państwa federalne – np. Kanada, USA czy Indie. Jest tylko jeden argument za tym, by płacy minimalnej nie regionalizować – jej obniżenie w gorzej rozwiniętych województwach odbije się negatywnie na rodzinach, w których na utrzymanie domu pracuje tylko jedna osoba.

Jakie skutki może przynieść takie rozwiązanie?

Płaca minimalna to z założenia wynagrodzenie dla osób o najniższych kwalifikacjach, bez doświadczenia. Dla firm z gorzej rozwiniętych województw płaca minimalna na poziomie 1600 zł może być zbyt wysoka, aby zatrudnić nowego niedoświadczonego pracownika. Zwłaszcza że jeszcze w 2007 r. wynosiła ona 936 zł, obecnie 1600 zł, a w przyszłym roku wzrośnie o kolejne 80 zł. W ostatnich siedmiu latach płaca minimalna rosła trzy razy szybciej niż ceny. W takiej sytuacji pracodawcom z uboższych województw zwyczajnie nie opłaca się zatrudniać osób z niewielkim doświadczeniem. Bez regionalizacji to dobre dla pracowników rozwiązanie, jakim jest płaca minimalna, będzie utrwalać bezrobocie.

Dlaczego uważa pani ten pomysł za dobry?

Wprowadzenie zróżnicowania płacy w zależności od poziomu rozwoju regionów będzie sprawiedliwsze społecznie. W regionach uboższych koszt utrzymania, czyli opłaty za jedzenie, mieszkanie i transport, jest niższy niż w bogatszych. W efekcie w zamożniejszych województwach sytuacja osób zarabiających minimalną krajową płacę jest trudniejsza.

Unia chce, byśmy już od przyszłego roku wprowadzili skuteczniejsze metody walki z bezrobociem, niż zróżnicowanie płacy minimalnej.

Szczególnie jeśli chodzi o zatrudnienie osób młodych – do 25. roku życia. Polska zacznie wtedy wdrażać unijny program gwarancji dla młodzieży. Unia Europejska zamierza przeznaczyć na ten cel dodatkowe 8 mld euro. Pieniądze mają trafić do państw, gdzie przynajmniej w jednym regionie bez pracy pozostaje więcej niż 25 proc. osób młodych. Taka sytuacja panuje w większości państw UE – stosunkowo niską stopą bezrobocia młodych może się poszczycić tylko osiem krajów, w tym Niemcy i Holandia, gdzie tylko 8–10 proc. młodych jest bez pracy.

UE proponuje, by absolwent maksymalnie cztery miesiące po ukończeniu szkoły lub wpisaniu się jako bezrobotny do urzędu pracy otrzymał ciekawą, zgodną z jego kwalifikacjami ofertę pracy.

Miejsc pracy nie da się zadekretować. Gospodarki UE mogą mieć zbyt mało ofert pracy adekwatnych do wykształcenia młodych bezrobotnych, które według Brukseli miałyby zagwarantować absolwentom. Zwłaszcza Hiszpania czy Grecja, gdzie w wyniku kryzysu pracę straciło dużo wykształconych osób. Oczywiście w ramach programu Unia chce także, aby rządy subsydiowały płace, czyli płaciły przedsiębiorcom za zatrudnienie osoby młodej. To jednak oznacza sztuczne tworzenie miejsc pracy i zniekształcanie mechanizmów rynku – przecież gdy w okresie spowolnienia firmy mają mniej zamówień, nie poszukują pracowników. W ramach gwarancji dla młodzieży Polska mogłaby wdrożyć lepsze rozwiązania. Unia zaleca na przykład obniżenie kosztów pracy młodej osoby – czyli ulgi w płaconych przez firmę składkach na ubezpieczenie emerytalne, rentowe czy Fundusz Pracy.

Skutecznym rozwiązaniem mogłoby być także kreowanie przedsiębiorczości. Wsparcie dla młodych na zakładanie firm też jest planowane.

Dobrą propozycją Rady UE, którą mogłaby wdrożyć Polska, jest możliwość przekształcania świadczeń dla bezrobotnych w dotacje na założenie i prowadzenie własnej działalności. Choć zamiast bezzwrotnej pomocy lepsza byłaby nisko oprocentowana lub nawet nieoprocentowana pożyczka, ponieważ konieczność spłaty zachęcałaby młodych przedsiębiorców do rozwijania swoich firm, tak aby przynosiły zysk. W ramach unijnych gwarancji dla młodzieży mamy też szansę rozwinąć szkolne doradztwo zawodowe, które powinno działać już od lat.

Tworzenie miejsc pracy nie jest podstawowym celem firm. Zatrudniają, gdy widzą perspektywy rozwoju i zysku. Czy UE bardziej niż na walce z bezrobociem nie powinna skupić się na rozwijaniu jednolitego rynku, ułatwiając firmom działalność w całej unii?

Początkowo to właśnie te kwestie były priorytetami integracji europejskiej. Dziś wspólny rynek jest zaniedbywany, a unijni decydenci przykładają większą wagę do polityki klimatycznej, czy pakietów pomocowych dla państw pogrążonych w kryzysie. A nie wracając do korzeni europejskiej współpracy.