Żółta koszulka lidera w zakresie wysokości zarobków nadal należy do stolicy Śląska. Pracownicy przedsiębiorstw działających w Katowicach w pierwszym półroczu tego roku zarabiali średnio 4949 zł – wynika z publikacji przygotowanej przez Urząd Statystyczny we Wrocławiu. Tym samym ich płace były aż o 1195 zł wyższe niż średnia krajowa w tym sektorze.
– To nie przypadek. Zarobki tam windują pensje górników, które często rosną niezależnie od koniunktury gospodarczej. Bywa, że ich wysokość jest ustalana pod dyktando silnych związków zawodowych. Przy tym pracowników kopalni jest w tym mieście dużo, co ma istotny wpływ na poziom średniej płacy – ocenia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP.
Niemniej jednak płacowa przewaga Katowic nad innymi miastami zaczyna się kurczyć. Jeszcze przed rokiem średnie zarobki w tym mieście były o 159 zł wyższe niż w Warszawie. W tym roku dystans ten skurczył się do 128 zł. To efekt szybszego wzrostu płac w stolicy – w pierwszym półroczu urosły one o 3,6 proc. w skali roku, podczas gdy w Katowicach wzrost wyniósł 2,9 proc. Eksperci zwracają jednak uwagę, że w obu miastach wzrost wynagrodzeń nie nadążał za inflacją, która w tym czasie wyniosła 4 proc. Zmniejszyła się więc siła nabywcza przeciętnych płac w tych aglomeracjach. Wniosek? Spowolnienie gospodarcze nie omija nawet najbardziej prężnych ośrodków.
Zyskują za to na nim nieco mniejsze miasta. Pensje w Gdańsku, który jest trzeci na liście płac, są w tym roku o 275 zł niższe niż w Katowicach, podczas gdy jeszcze rok temu różnica przekraczała 300 zł. – Przeciętne zarobki w przedsiębiorstwach są u nas wysokie, bo tradycyjnie dobrze są wynagradzani pracownicy m.in. portów, transportu morskiego i Grupy Lotos, która po PKN Orlen jest największym producentem paliw w Polsce – wyjaśnia Tomasz Limon, dyrektor biura Pracodawców Pomorza. Do Katowic pod względem zarobków zbliżyły się także inne miasta – Kraków i Szczecin.
ikona lupy />
Przeciętne wynagrodzenie w miastach wojewódzkich / DGP
Stracił natomiast m.in. Wrocław. Przeciętne płace w tym mieście były w pierwszym półroczu aż o 1327 zł niższe niż w Katowicach, podczas gdy przed rokiem różnica w zarobkach wynosiła 1230 zł. Równocześnie pogłębia się przepaść, jaka dzieli np. Zieloną Górę i Katowice. W tym roku różnica w zarobkach między tymi miastami wynosi aż 1979 zł (przed rokiem było to 1897 zł). Jeszcze gorzej wypadł Gorzów Wielkopolski – obecnie płace tam są niższe niż w Katowicach o 2024 zł.
– W obu tych miastach mało jest średniego i dużego biznesu oraz firm wysokich technologii, w których dużo się płaci wykwalifikowanym specjalistom. A zarobki w małych firmach są na ogół dość skromne – tłumaczy Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. W efekcie zarówno w Zielonej Górze, jak i w Gorzowie Wielkopolskim przeciętne wynagrodzenia są nawet o około 700 zł niższe od średniej krajowej.
Zdaniem ekspertów w najbliższym czasie nie można oczekiwać większych zmian w rankingu płacowym miast wojewódzkich. Przedsiębiorcy wszędzie będą się wstrzymywali z podwyżkami pensji, bo nikt nie ma już wątpliwości, że gospodarka hamuje. Tempo wzrostu gospodarczego obniżyło się z 3,5 proc. w pierwszym kwartale do 2,4 proc. w kwartale drugim. A najwięksi pesymiści wróżą, że w trzecim wyląduje jeszcze niżej – w okolicach 1 proc.