Różnice w stanowiskach tak ważnych instytucji, jakimi są Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) i Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), tylko w ostatnich latach dotyczyły m.in. zakazu pracy w święta, szkolenia zakładowych strażaków czy możliwości dokonywania potrąceń ze świadczeń wypłacanych z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Opinie inspekcji i resortu pracy na temat przepisów są często niespójne i zamiast pomagać, utrudniają działania przedsiębiorcom.
– Nie prowadzimy rejestru niezgodności, ale mam wrażenie, że jest ich jednak coraz mniej. Staramy się na bieżąco kontaktować z departamentem prawnym PIP. Oczywiście, że dobrze jest, gdy stanowiska ministerstwa i inspekcji dotyczące stosowania czy interpretowania przepisów prawa pracy są takie same lub zbieżne. Nie zawsze się to jednak udaje – tłumaczy Anita Gwarek, dyr. departamentu prawa pracy MPiPS.

Złe przepisy, nie urzędnicy

Problemu w rozbieżnościach interpretacyjnych nie widzi też inspekcja pracy. Zdaniem PIP różnice stanowisk należy tłumaczyć nieprecyzyjnością i niespójnością przepisów.
Jak PIP ma dbać o jakość prawa pracy i jego przestrzeganie / DGP
– Różnice poglądów nierzadko można spotkać w orzecznictwie różnych składów Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego, jak również w sądach niższych szczebli – dodaje Halina Tulwin, dyrektor departamentu prawnego Głównego Inspektoratu Pracy (GIP).
W GIP w celu wyjaśniania przepisów powołano specjalną komisję prawną, w której skład wchodzą prawnicy i specjaliści z okręgów inspekcji. Obecna została powołana 1 czerwca 2011 r.
Urzędy nie widzą potrzeby ściślejszej współpracy i stworzenia formalnych form współdziałania w zakresie ujednolicania stanowisk.
– Ewentualne decyzje w tej sprawie musiałyby zapadać na wyższych szczeblach. Dziś na bieżąco współpracujemy z inspekcją, konsultujemy z nią projekty aktów prawnych – zapewnia Anita Gwarek.



Służby prawne pomogą

Sprzeczne interpretowanie tych samych przepisów przez różne instytucje to przede wszystkim problem dla pracodawców. Inspekcja nie zgadza się z tym zarzutem.
– Odpowiedzialność za prawidłowe, zgodne z przepisami prawa pracy prowadzenie działalności ponosi właśnie właściciel firmy – przekonuje Halina Tulwin.
Jej zdaniem przedsiębiorca może weryfikować opinie PIP. Począwszy od poddania spornych kwestii pod ocenę sądów, poprzez dowodzenie swoich racji w ramach postępowania o wykroczenie przeciwko prawom pracownika, aż po możliwość odwołania od wydanych przez inspektorów pracy decyzji administracyjnych, włącznie z prawem złożenia skargi do sądu administracyjnego.
Ministerstwo także zastrzega, że jego opinie mają jedynie charakter pomocniczy. Każda z nich kończy się zastrzeżeniem, że nie są one wiążące zarówno dla stron stosunku pracy, inspektorów pracy, jak i dla sądów.

Opinia to nie prawo

– Inspektor, który zjawi się na kontrolę w firmie, będzie posługiwał się dorobkiem instytucji, w której pracuje. Pracodawca, aby uniknąć sporu, dostosuje się do jej stanowiska – uważa Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Z opinią tą zgadza się Grzegorz Orłowski, radca prawny. Zauważa jednak, że coraz częściej zatrudniający nie zgadzają się z interpretacjami PIP, bo ich stosowanie utrudnia prowadzenie działalności. W efekcie w razie kontroli świadomie decydują się na konflikt z inspekcją.
– Szczególnie sztywna jest linia stanowisk inspekcji dotycząca stosowania przepisów o czasie pracy. Inspekcja prezentuje dużo bardziej konserwatywne opinie, niż SN. Jej zdaniem jeżeli czegoś nie ma w przepisach, to oznacza, że nie wolno tego robić – podkreśla Grzegorz Orłowski.
Natomiast opinie resortu pracy pracodawcy traktują jako mniej praktycznie. Chociażby z tego powodu, że ich dostępność jest ograniczona. Stanowiska komisji prawnej działającej w inspekcji można znaleźć w internecie. Opinie resortu pracy są rozpowszechniane pocztą pantoflową – od jednego pracodawcy do kolejnego.