Agencje pracy nie chcą zajmować się zatrudnianiem bezrobotnych, choć mogą dzięki temu zyskać nawet 5,5 tys. zł. wynagrodzenia z Funduszu Pracy.
Prywatne agencje mogą zarabiać na aktywizowaniu bezrobotnych od lutego 2009 r. Mogą, ale nie chcą. Resort pracy poinformował nas, że zgodnie ze sprawozdaniem MPiPS-02 do maja bieżącego roku nie zostały wydane żadne środki Funduszu Pracy na finansowanie umów, jakie mogą zawierać dyrektorzy powiatowych urzędów pracy z agencjami zatrudnienia. Przedstawiciele agencji twierdzą, że współpraca z urzędami nie opłaca im się ze względu na zbyt duże ryzyko. Jeśli bezrobotny znajdujący się w szczególnej sytuacji na rynku pracy nie będzie zatrudniony przez co najmniej rok, to prywatny pośrednik musi oddać pieniądze które otrzymał z Funduszu Pracy. W takiej sytuacji nawet ich maksymalne wynagrodzenie odpowiadające 1,5 średniej płacy (obecnie 5,5 tys. zł) nie jest dla agencji wystarczającą zachętą. Jak zauważa Grzegorz Nagórka z Jobland.pl, wynagrodzenie agencji zależy bowiem od postawy pracownika i pracodawcy, który decyduje o jego ewentualnym zwolnieniu. Tak wynika z art. 61b ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 69, poz. 415 z późn. zm.).
5,5 tys. to kwota maksymalna, jaką może zarobić agencja. Zgodnie z prawem w dniu podpisania umowy z urzędem pracy otrzymuje ona 30 proc. środków za działania, które podejmie w celu zatrudnienia bezrobotnego. Zagwarantowaną ma też połowę kwoty odpowiadającej 1,5 średniej płacy, czyli 2,75 tys. zł. Reszta zależy od negocjacji z dyrektorem PUP, który nie może jednak dać jej więcej niż 1,5 średniej płacy, czyli właśnie 5,5 tys. zł.