Do pracy w rejony polsko-niemieckiego pogranicza wyjeżdżają już nie tylko sezonowi robotnicy, opiekunki i gosposie. Wśród emigrantów rośnie liczba młodych ludzi z wyższym wykształceniem, którzy po lewej stronie Odry pracują jako lekarze, inżynierowie, urzędnicy lub zakładają tam własne firmy.
Żyją tylko kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy, a mogą liczyć na dużo wyższe zarobki, tańsze mieszkania, a także bonusy, które Polakom oferuje coraz więcej wschodnich gmin. To np. specjalne świadczenia rodzinne, jak zasiłki na dziecko wynoszące od 185 euro miesięcznie.
Polacy w Niemczech (tys.) / DGP
Z badań Instytutu Spraw Publicznych wynika, że tylko w Meklemburgii mieszka dziś na stałe ok. 4,5 tys. Polaków, dwukrotnie więcej niż siedem lat temu. Ich ulubionym miastem jest Loecknitz – co 10. mieszkaniec tej miejscowości jest Polakiem. Wielu z nich pracuje w lokalnych sklepach, bankach, urzędach. – Instytucje te chętnie zatrudniają osoby ze znajomością polskiego, żeby przyciągnąć klientów, którzy przyjeżdżają tu z zachodnich regionów Polski na zakupy lub wypoczynek – wyjaśnia Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych.
W Loecknitz działa np. apteka, która realizuje polskie recepty, a w zakładach fryzjerskich czy kawiarniach nietrudno o polską obsługę. Jest tu nawet polsko-niemieckie gimnazjum, ale dzieci, które wolą chodzić do szkoły w Szczecinie, są tam dowożone busem opłacanym przez władze niemieckiej gminy. I tak jej się to opłaca, bo polscy osiedleńcy przyczyniają się do ożywienia gospodarczego regionu. Płacą tam podatki, kupują i remontują domy czy mieszkania. Dzięki temu liczba pustostanów w Loecknitz, które zaraz po integracji Niemiec w 1989 roku stanowiły aż 12 proc. wszystkich nieruchomości, spadła do zaledwie 1 proc.
Polscy emigranci mają też być antidotum na problemy demograficzne wschodnich landów. Zgodnie z najnowszymi prognozami Fundacji Bertelsmanna do 2030 roku liczba mieszkańców Meklemburgii może się skurczyć o 12,5 proc., a ponad połowa mieszkańców będzie wtedy miała więcej niż 50 lat.
Żeby temu zaradzić, władze wielu przygranicznych powiatów i gmin starają się zachęcić młodych Polaków do osiedlania się. Oferują nawet dopłaty do podręczników szkolnych czy dofinansowują remonty kupionych domów. Ich wysokość zależy od gminy, ale w niektórych przypadkach można uzyskać zwrot nawet do 30 – 40 proc. prac budowlanych.

Dostają wyższe pensje, tańsze domy i przywileje socjalne

Na wyjątkowo ciekawy pomysł wpadły władze Neustrelitz. Proponują młodym Polakom ze Szczecinka (z co najmniej średnim wykształceniem i podstawami niemieckiego) naukę połączoną z pracą – przez 3 – 4 lata mają oni zagwarantowaną pracę w lokalnych firmach komunalnych i administracji oraz jednoczesne kształcenie w lokalnej szkole w kilku zawodach (m.in. urzędnika administracyjnego, specjalisty ds. techniki wodociągowej). W pierwszym roku nauki gwarantowana pensja wynosi 700 euro, a w ostatnim – niecałe 900 euro miesięczne.
Z badań Hanny Bojar z ISP wynika, że dużą grupę polskiej emigracji na pograniczu stanowią też reemigranci z Niemiec Zachodnich – z reguły są dobrze wykształceni i świetnie znają język, dzięki czemu szybko wchodzą do lokalnych elit. Wszystko to sprawia, że zmienia się sposób postrzegania Polaków przez niemiecką społeczność. Dziś niemal 70 proc. badanych Niemców ze wschodnich landów uważa, że jesteśmy im potrzebni.