Przyczyną malejących rozpiętości dochodowych Polaków jest szybki wzrost najniższych wynagrodzeń. Od stycznia 2012 r. płaca minimalna wynosi 1500 zł brutto, podczas gdy w 2011 było to 1386 zł.
Bogacze coraz zamożniejsi, a ubodzy coraz biedniejsi? To nieprawda – twierdzi Eurostat, który zbadał rozwarstwienie dochodowe gospodarstw domowych. Z analiz europejskiego urzędu statystycznego wynika, że rozpiętości w dochodach Polaków systematycznie maleją. Obecnie tzw. współczynnik Giniego, który jest podstawowym miernikiem rozpiętości płac w społeczeństwie, wynosi u nas 31,1 proc. (gdzie 0 proc. oznacza całkowity brak rozwarstwienia dochodowego, czyli wszyscy dostają po równo) i z roku na rok zbliża się do średniej unijnej wynoszącej 30,4 proc. Dla porównania, na początku naszej transformacji gospodarczej przekraczał on 35 proc.
– Malejący wskaźnik Giniego świadczy o coraz lepszej redystrybucji dochodów w Polsce – tłumaczy Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”. Wyjaśnia, że wprawdzie nasi przedsiębiorcy i menedżerowie zarabiają coraz więcej, ale płacą też coraz wyższe podatki, które trafiają do mniej zamożnych w postaci różnego rodzaju dodatków socjalnych i ulg.
Drugą przyczyną malejących rozpiętości dochodowych Polaków jest szybki wzrost najniższych wynagrodzeń. Od stycznia 2012 r. płaca minimalna wynosi 1500 zł brutto, podczas gdy w 2011 było to 1386 zł. W ciągu ostatnich dwóch lat minimalne pensum wzrosło o ponad 35 proc., podczas gdy przeciętne realne wynagrodzenie w gospodarce narodowej zwiększyło się tylko o 18 proc.
O tym, że jest lepiej, świadczą też dane GUS. Wynika z nich, że od 2009 r. liczba gospodarstw domowych, które nie mogą pozwolić sobie na zaspokojenie bieżących potrzeb, spadła z 28 do 26 procent. Jednocześnie rośnie liczba ubogich osób utrzymujących się z zasiłków, świadczeń rentowych i pielęgnacyjnych. W 2011 roku wskaźnik pobierających je gospodarstw wynosił 36,4 proc., podczas gdy w 2009 r. było to 28,5 proc.

Przedsiębiorcy zarabiają więcej, ale też płacą wyższe podatki

Według Roberta J. Barro, amerykańskiego ekonomisty i kandydata do Nagrody Nobla, duże rozpiętości płac charakterystyczne są przede wszystkim dla krajów szybko rozwijających się, które nie osiągnęły jeszcze tzw. punktu startu do przyspieszonego wzrostu.
Podobne zjawisko dużego wzrostu rozpiętości wynagrodzeń, a potem jego spadku miało miejsce we wszystkich krajach Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. w Słowenii, Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Obecnie najwyższa nierówność dochodów występuje na Litwie i na Łotwie (po 36,1 proc.).