Płaca minimalna w Polsce od stycznia wynosi 1500 zł i jest o 8,2 proc. wyższa niż przed rokiem. Wyszliśmy w Unii na prowadzenie. Żaden z krajów członkowskich nie zadekretował takiego tempa wzrostu najniższych zarobków. Kryzys wymusił raczej działania odwrotne, płaca minimalna w stosunku do przeciętnej w wielu krajach się kurczy.
Mimo to dla naszych związków zawodowych tak wysokie tempo wzrostu jest sukcesem zaledwie połowicznym, walczyły bowiem o sumę 1595 zł. Zarówno „Solidarność”, jak i OPZZ zapowiadają więc, że nie ustaną w wysiłkach, dopóki minimalne zarobki nie sięgną połowy przeciętnych (na razie przekroczyły 40 proc.). Rośnie bowiem rzesza tak zwanych biednych pracujących, czyli rodzin żyjących w ubóstwie, mimo że ich członkowie nie są bezrobotni. Jeśli posiadanie legalnej pracy nie chroni przed ubóstwem, to po co pracować? – mogą zapytać związkowcy. I trudno takiemu rozumowaniu odmówić słuszności. Co nie znaczy, że wystarczy zmienić prawo, by zmusić pracodawców do wypłacania hojniejszych wynagrodzeń.
W 2011 r. pod względem nominalnej wysokości płacy minimalnej Polska zajmowała w Unii 12. miejsce, wynosiła ona u nas równowartość 349 euro. Najwyższa była w Luksemburgu – 1758 euro. Drugie miejsce zajmowała Irlandia (1462 euro), na kolejnych uplasowały się: Holandia (1424), Belgia (1415), Francja (1365), Wielka Brytania (1139). Za nami były Czechy (319), Słowacja (317), Łotwa (282), Węgry, Estonia, Litwa i Rumunia. W ostatniej Bułgarii najniższe zarobki wynosiły 123 euro. W siedmiu krajach będących w UE wysokość płacy minimalnej nie jest zadekretowana prawnie.
Kiedy jednak uwzględnimy parytet siły nabywczej, okazuje się, że rozpiętości nie są już tak duże. Mieszkaniec Luksemburga za najniższe zarobki kupić może 264 proc. tego, co Polak (wyliczyła firma Sedlak & Sedlak ). Bułgar – 44 proc. tego, co my. Nasze miejsce w tym rankingu się nie zmienia, nadal zajmujemy 12. pozycję. Związkowcy mogą uznać, że to za nisko, zasługujemy przecież na więcej. Otóż – niekoniecznie. Jeśli bowiem porównamy PKB na jednego mieszkańca (także z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej), okaże się, że zajmujemy dopiero 16. pozycję. A mimo to tempo wzrostu najniższych zarobków w naszym kraju jest o wiele szybsze niż wzrost PKB. Szybciej niż u nas płaca minimalna rosła tylko na Łotwie (od 2004 r. wzrosła o 113 proc.), Słowacji, w Rumunii i Bułgarii, czyli w krajach, w których obecnie jest niższa niż w naszym kraju. U nas od 2004 r. do 2011 r. wzrosła o 83 proc. Teraz wychodzimy na prowadzenie. Jeśli związkom zawodowym uda się wywalczyć, by zarobki najniższe równały się połowie przeciętnych... dogonimy Grecję. Tam płaca minimalna wynosi 51 proc. średniej, ale w ostatnich latach jej udział w średniej szybko się kurczy. We Francji wynosi 48 proc. i także, choć wolniej, zmniejsza się. W Wielkiej Brytanii jest na poziomie 38 proc. i lekko wzrasta. W Czechach zarobki minimalne stanowią tylko 34 proc. średniej i udział ten w szybkim tempie maleje.
Widać wyraźnie, że Polska idzie pod prąd. Podczas gdy w 2011 r. większość europejskich krajów poziom płacy minimalnej zamroziła lub też podniosła go w stopniu minimalnym, u nas najniższe zarobki wzrastają o ponad 8 proc. Z ludzkiego czy związkowego punktu widzenia jest to, być może, bardziej sprawiedliwe. Ale dla polskich firm, konkurujących na rynku globalnym, to poważny kłopot. Szybkie tempo wzrostu płacy minimalnej obniża przecież ich konkurencyjność. Zwłaszcza że tak duży skok wysokości zarobków najniższych musi spowodować ruch na kolejnych szczeblach drabiny uposażeń. Tym, którzy zarabiali nieco więcej, także trzeba by teraz nieco podnieść pensje. A jednak tak się nie dzieje, realna wartość zarobków nie rośnie. Rośnie za to liczba tak zwanych umów śmieciowych, których przepisy dotyczące wzrostu płacy minimalnej nie dotyczą. Pracodawcy dostrzegli w nich możliwość ominięcia zadekretowanej przez rząd podwyżki płac. Jeśli bowiem warunki rynkowe na wzrost płac nie pozwalają, to rząd go także nie wymusi. Nawet jeśli związki wykazywać się będą coraz większą walecznością. Teraz zapowiadają walkę z umowami śmieciowymi.