Kończą się polska prezydencja i kadencja Jerzego Buzka na stanowisku szefa Parlamentu Europejskiego. Buzek już otrzymuje nowe propozycje, tak samo jak urzędnicy zatrudnieni przy naszym przewodnictwie.
Kilkuset urzędników wraca do swoich starych zadań po zakończeniu prezydencji. Misję zakończyli już eksperci, pracujący przy niej dorywczo oficerowie łącznikowi a także studenci– stażyści w ministerstwach.
Nazywany architektem naszego przewodnictwa w UE pełnomocnik rządu do jego przygotowania, Mikołaj Dowgielewicz, na razie zostaje w resorcie spraw zagranicznych. – Teraz jadę na urlop, a potem wracam do pracy. Jeszcze przez kilka tygodni będziemy zajmować się rozliczeniem prezydencji oraz przekazywać sprawy Duńczykom – mówi Dowgielewicz. Dodaje, że do końca marca zostanie zlikwidowane jego stanowisko pełnomocnika rządu ds. prezydencji. Ale Mikołaj Dowgielewicz jest jednocześnie wiceministrem resortu spraw zagranicznych odpowiedzialnym za politykę europejską. Niewykluczone jednak, że za kilka miesięcy premier postanowi powierzyć mu nowe zadania. W administracji rządowej ma też pozostać rzecznik ds. prezydencji Konrad Niklewicz.

Bez lawiny zwolnień

184 dni trwała polska prezydencja

1200 ekspertów i urzędników zostało przeszkolonych w związku z prezydencją

80 oficerów łącznikowych opiekowało się delegacjami z krajów UE

Urzędnicy, którzy w poszczególnych resortach zajmowali się przewodnictwem, kończą swoje zadania. Ale to nie oznacza, że kilkaset osób odejdzie z pracy w ministerstwach – zdecydowana większość z nich to etatowi pracownicy, którzy dodatkowo zajmowali się tą kwestią.
W Ministerstwie Finansów korpus prezydencji składał się z 98 osób. W resorcie środowiska z 87, a gospodarki – około 200. Byli to urzędnicy, którzy na co dzień zajmują się kwestiami dotyczącymi członkostwa Polski w UE, m.in. eksperci biorący udział w przygotowaniu polskich stanowisk wobec inicjatyw unijnych czy osoby odpowiedzialne za kontakty np. z Komisją Europejską. – Zakres ich obowiązków był znacznie zwiększony w okresie poprzedzającym i w trakcie przewodnictwa Polski w UE – podkreśla Wioletta Witczak, rzecznik ds. prezydencji w resorcie gospodarki.
Z Brukseli wraca do Polski kilkadziesiąt osób, które zostały oddelegowane z poszczególnych ministerstw do Polskiego Przedstawicielstwa RP przy UE. Każdy resort skierował tam po kilka osób na kilkumiesięczne pobyty. Teraz wszyscy wracają do poprzednich obowiązków. Swoją pracę w resortach zakończyli już za to stażyści z urzędu pracy i studenci, którym ministerstwa powierzyły zadania związane z prezydencją.
Zwolnienia szykuje MSZ, które koordynowało działania związane z polskim przewodnictwem w Radzie UE. – Będzie redukcja co najmniej kilkudziesięciu osób – przyznaje Dowgielewicz.
Do realizacji prezydencji zaangażowanych zostało łącznie ponad 1100 osób (ok. 530 w centrali i ok. 570 na placówkach). Część z nich to członkowie korpusu służby cywilnej, część – osoby zatrudnione na umowy na czas określony, a także na umowy-zlecenia, które wygasają z końcem 2011 r. lub na początku 2012 r. 80 oficerom łącznikowym, którzy zajmowali się obsługą delegacji i gości prezydencji, umowy-zlecenia wygasły już 20 grudnia.
Jednak część przyjętych do obsługi prezydencji urzędników MSZ może liczyć na nowe zadania. – Większość pracowników jest zainteresowana kontynuacją pracy w administracji, w szczególności w resorcie spraw zagranicznych. Już otrzymują oferty zatrudnienia w ramach MSZ, ale też ze strony innych ministerstw i urzędów – mówi nam Monika Janus-Klewiado, zastępca dyrektora w Biurze Rzecznika Prasowego. Jak podkreśla, te osoby zdobyły dzięki pracy przy prezydencji specjalistyczne kompetencje, takie jak realizacja projektów, przygotowanie postępowań przetargowych czy znajomość ustawy o finansach publicznych.

Nowe wyzwanie Buzka

Z końcem polskiej prezydencji zbiega się też w czasie koniec kadencji Jerzego Buzka na stanowisku szefa PE. 17 stycznia ma go zastąpić socjaldemokrata Martin Schulz. Buzek zostaje w Brukseli, ale w PO coraz więcej polityków zastanawia się nad zagospodarowaniem jego politycznego kapitału. Jak dowiedział się „DGP”, Buzek otrzymuje już pierwsze propozycje nowych wyzwań. Jedna z nich miała paść ze strony ministra kultury. Bogdan Zdrojewski miał zaproponować Buzkowi, żeby stanął na czele nowego funduszu, który zajmowałby się nabywaniem dziedzictwa narodowego.