Automatyzacja rynku pracy pod wpływem pandemii zwolniła zamiast przyspieszyć. Ale w perspektywie kilku lat musimy przygotować się na wielkie zmiany.
Jak wynika z danych zebranych przez firmę consultingową Cognizant, w III kw. 2020 r. na amerykańskim rynku powstało mniej nowych miejsc pracy w gospodarce cyfrowej niż kwartał wcześniej (o 11 proc.), choć w wielu tradycyjnych sektorach widać już było odbicie (średnio o 18 proc.). Tym samym rynek IT – w tym prac związanych z automatyzacją, algorytmami czy sztuczną inteligencją (AI) – okazał się tym, który w ostatnich miesiącach, obok transportu, najboleśniej odczuł ekonomiczne skutki pandemii.
Największe załamanie dotknęło ofert dla programistów. W porównaniu do II kw. było ich o ponad 30 tys. mniej, co przekłada się na spadek rzędu 14 proc. Jeszcze większy spadek dotknął branżę IT w perspektywie rocznej. Liczba nowych miejsc pracy w sektorze skurczyła się w tym czasie o jedną czwartą. Na przeciwległym biegunie znalazły się prace związane z usługami zdrowotnymi, pielęgnacją czy fitnessem. Tu ofert było o ponad 40 proc. więcej niż w poprzednim kwartale. Tak duży rozwój w tym segmencie wynikał m.in. z rozprzestrzeniania się koronawirusa w domach opieki, co wywołało boom na domowe usługi pielęgniarskie i opiekuńcze. Tego typu ofert przybyło w ciągu roku o blisko 300 proc. Na duży przyrost nowych miejsc pracy mogli liczyć też monterzy paneli słonecznych (wzrost o 81 proc. rok do roku). Największe spadki dotknęły z kolei stanowisk dla psychologów (44 proc.), przedstawicieli handlowych (42 proc.), mechatroników (42 proc.) i specjalistów od robotyki (40 proc.).
Dynamika zmian na rynku prac informatycznych w USA może zaskakiwać, bo jeszcze do niedawna prognozowano, że pod wpływem pandemii przyspieszą procesy takie jak automatyzacja czy wdrażanie rozwiązań opartych na AI. Postawienie na tego typu technologie miało być dla firm szansą na podtrzymanie działalności w czasie lockdownu i ograniczenie ryzyk zdrowotnych dla pracowników. Na poparcie tych tez przywoływano dane dotyczące podwyższonego popytu na niektóre rodzaje robotów oraz przykłady z przeszłości sugerujące, że kryzysy ekonomiczne bywają motorem napędowym automatyzacji. – Kiedy ma się do czynienia z konsekwencjami dystansowania społecznego i zarażeń, rośnie zasadność zastępowania ludzi maszynami choćby na stanowiskach sprzedażowych, np. kasjerów w punktach gastronomicznych czy szpitalach – mówił w kwietniu magazynowi „Axios” Mark Muro z Brookings Institution.
Pojawiały się obawy, czy przyspieszenie automatyzacji nie utrudni walki z bezrobociem i odbudowy po kryzysie. Dziś wydaje się, że przewidywania te wynikały z niedoszacowania skali kryzysu związanego z pandemią, który skłania firmy do odsunięcia inwestycji w rozwój technologiczny w przyszłość. Jak ocenia Cognizant, różnice między sytuacją w gospodarce cyfrowej a tradycyjnymi sektorami uwypukla „krótkoterminowe odwrócenie uwagi firm od rozwoju cyfrowego na rzecz przetrwania biznesu”. Nie oznacza to jednak, że temat robotyzacji nie wróci wkrótce po opanowaniu pandemii. Nieznaczne opóźnienie tych procesów może być dobrą wiadomością dla rządów, bo oznacza szansę na ich skuteczniejsze zamortyzowanie.
Według raportu „Przyszłość pracy” firmowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, opartego m.in. na badaniach menedżerów w 26 krajach, w perspektywie pięciu lat światowy rynek czekają głębokie przemiany. Aż 41 proc. firm zamierza zwiększyć wykorzystanie outsourcingu do wyspecjalizowanych zadań, a nawet 44 proc. może trwale przejść na telepracę. Automatyzacja ma zmieść z rynku 85 mln miejsc pracy, umożliwiając zarazem stworzenie prawie 100 mln nowych. Do 2025 r., jak przewidują analitycy, maszyny zrównają się z ludźmi, jeśli chodzi o czas pracy przy realizacji zadań służbowych. Pod niektórymi względami ten trend jest niepokojący, bo na tle wcześniejszych prognoz tempo tworzenia nowych miejsc pracy spada, a likwidacji starych – rośnie. Wyzwaniem jest też utrzymująca się luka między realnymi kompetencjami pracowników a tymi, na które jest zapotrzebowanie w modernizujących się firmach.
Szacuje się, że w związku z tymi procesami połowa pracowników będzie wymagać przekwalifikowania, a aż 94 proc. menedżerów przyznaje, że będzie oczekiwało od pracowników opanowania nowych umiejętności. W raporcie podkreślono, że skraca się czas na przygotowanie pracowników do nadchodzących zmian i zarekomendowano włączenie się państwa w te wysiłki. „Sektor publiczny powinien stworzyć zachęty do inwestowania w rynki i miejsca pracy jutra, wzmocnić sieci wsparcia dla pracowników, którzy stracą zatrudnienie w efekcie transformacji, i podjąć spóźnione już teraz działania na rzecz poprawy systemu edukacji i szkoleń zawodowych” – piszą autorzy.