Sejm nie zgodził się na szybkie procedowanie przepisów, które w praktyce zapewnią bezkarność osobom naruszającym prawo w związku z przeciwdziałaniem COVID-19.
Takie rozwiązanie przewiduje projekt nowelizacji specustawy covidowej. Kontrowersyjna regulacja zakłada, że „nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeśli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione”.
Pierwsze czytanie projektu już się odbyło w sejmowej komisji finansów publicznych. Do drugiego czytania na ostatnim posiedzeniu nie doszło, bo nie zgodził się na to Sejm (w tym głosami kilkunastu posłów PiS). Dalsze prace legislacyjne mają odbyć się we wrześniu.
Opozycja zarzuca partii rządzącej, że przepisy te mają chronić m.in. premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina. – Opinia publiczna wciąż nie wie, kto ponosi odpowiedzialność za nieodbyte wybory i wydanie 70 mln zł na ten cel – mówi Jarosław Urbaniak, poseł KO.
Posłowie PiS przekonywali, że nowe rozwiązanie nie będzie miało zastosowania do czynów popełnionych przed wejściem w życie nowelizacji. Opozycja ripostowała, że co innego wynika z uzasadnienia projektu. Posłowie KO powoływali się na art. 44 konstytucji, który sprawia, że bieg przedawnienia przestępstwa funkcjonariuszy publicznych zawiesza się.
Pojawiły się też inne wątpliwości. – Dlaczego urzędnicy będą lepiej traktowani od lekarzy i ratowników medycznych? Ten przepis ma chronić tylko rządzących – wskazywał Krzysztof Paszczyk, poseł PSL.
Inaczej uważa Anna Milczanowska, sprawozdawca projektu (PiS). – Do nagłego ratowania życia ludzkiego potrzebne są szybkie decyzje. A przeszkodą w ich podjęciu mogą być przepisy – przekonywała.
Etap legislacyjny
Pierwsze czytanie w komisji