Zdalne wymiany, stosowanie modelu hybrydowego lub całkowite zawieszenie wyjazdów i przyjazdów studentów – na takie scenariusze nastawiają się uczelnie w związku z koronawirusem.
Jak pisaliśmy w DGP z 4 sierpnia 2020 r., nr 150 „Uczelnie przygotowują się do drugiej fali zachorowań”, od nowego roku akademickiego szkoły wyższe nie przewidują masowych powrotów studentów do sal wykładowych. Szkoły wyższe opracowują różne scenariusze swojego funkcjonowania na kolejny semestr 2020/2021.

Nowe terminy

Najwięcej uczelni zamierza wdrożyć model mieszany. To jednak niejedyny aspekt działalności szkół wyższych, który trzeba dostosować do wymuszonej przez koronawirusa rzeczywistości.
DGP
Chodzi również o kwestię wymian studenckich. Te na dobre wpisały się w ofertę szkół wyższych.
– Od początku realizowania przez Polskę programu (tj. od 1998 r.) na wymianę wyjechało około 250 tys. polskich studentów – wskazuje dr Paweł Poszytek, dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji (FRSE) – Narodowej Agencji Programu Erasmus+.
– W naszej uczelni realizujemy wymianę studencką m.in. w ramach programu Erasmus (pomiędzy krajami UE) oraz umów bilateralnych (pomiędzy krajami spoza Wspólnoty). Te wyjazdy co roku cieszą się sporym zainteresowaniem. Nasz student, który chciałby wziąć w takim programie udział, musi spełnić konkretne kryteria, to znaczy mieć odpowiednią średnią i angażować się w działalność edukacyjną – wyjaśnia dr hab. Bartłomiej Nowak z Akademii Leona Koźmińskiego.
Jak tłumaczy, najchętniej wyjeżdżają studenci kierunków biznesowych, gdyż jest to obszar cross-kulturowy i przedmioty, które zaliczają na wymianie, można wpisać do programu kształcenia.
– Inaczej jest np. w przypadku studentów prawa, którzy w większości muszą zaliczać przedmioty zarówno na wymianie, jak i na macierzystej uczelni – wskazuje.

Wyjazdy w czasie epidemii

Bartłomiej Nowak przyznaje, że obecnie jest spory problem z wymianami.
– Już w semestrze letnim zostały one zwieszone ze względu na sytuację związaną z koronawirusem. Ponadto większość uczelni, nasza również, przechodzi na kształcenie zdalne także w przyszłym semestrze. Oczywiście student mógłby zaliczyć przedmioty w ramach wymiany online i zapewne niektórzy się na to zdecydują. W przyszłym semestrze uczelnie zapewne też postawią na zdalne wymiany. My tak zamierzamy zrobić. Jesteśmy do tego przygotowani od strony technicznej – podkreśla.
Inny pomysł ma z kolei Politechnika Białostocka.
– Zakładamy, że kształcenie na naszej uczelni w przyszłym roku najpewniej będzie się odbywać w modelu hybrydowym. Oznacza to, że zajęcia praktyczne będą prowadzone stacjonarnie, a z kolei wykłady online. Taką samą formę będziemy oferować też studentom zagranicznym, jednak raczej tylko pochodzącym z UE – uważa prof. Marta Kosior-Kazberuk, rektor elekt Politechniki Białostockiej.
Zaznacza jednak, że wszystko będzie zależało od tego, czy nawet ci studenci zdołają na uczelnię przyjechać, gdyż mogą pochodzić z krajów, które będą miały zakaz wjazdu do Polski.
– O tym się dowiemy we wrześniu czy nawet w październiku – mówi.
Jak podkreśla, wymiany z krajami spoza UE zostają natomiast przełożone do czasu, aż zostaną wypracowane ogólnoświatowe standardy przemieszczania się.
Profesor Kosior-Kazberuk przyznaje, że tych studentów co roku na uczelnię przyjeżdżało bardzo dużo. – Nasza uczelnia w latach akademickich 2018/2019 i 2019/2020 była liderem w kwestii pozyskiwania środków na mobilność z krajami spoza UE – zaznacza.
Doktor Poszytek zwraca uwagę, że Komisja Europejska zrobiła badania wśród uczestników programu Erasmus+ i wyszło z niego, że około 30 proc. planuje na razie całkowicie zawiesić wymiany akademickie, natomiast reszta zamierza przełożyć je w czasie albo kontynuować na dotychczasowych zasadach, jeżeli tylko sytuacja związana z koronawirusem na to pozwoli.
Ekspert podkreśla jednocześnie, że KE zależy na utrzymaniu m.in. mobilności akademickiej, bowiem na wymiany, które rozpoczną się od października, przeznaczyła dodatkowe pieniądze.
– My otrzymaliśmy ekstra 15 mln euro – wskazuje dr Poszytek. Podkreśla jednocześnie, że jeżeli te środki nie zostaną wydane, to narodowe agencje będą musiały je zwrócić.
– Na razie obserwujemy duże zainteresowanie programem ze strony uczelni. Nawet większe niż w ubiegłym roku – podkreśla.

Dużo do stracenia

Bartłomiej Nowak zwraca uwagę, że w programach typu Erasmus nie chodzi tylko o aspekt naukowy, lecz także społeczny.
– Nawiązanie kontaktów i poznanie kultury kraju, w którym student gości, to równie ważny czynnik jak ten edukacyjny. Zdalnie się tego nie doświadczy – podkreśla Bartłomiej Nowak.
Podobnie uważa też prof. Marta Kosior-Kazberuk.
Na jeszcze inną kwestię zwraca uwagę prof. Piotr Stec z Uniwersytetu Opolskiego.
– Problem z wymianami studenckimi np. w ramach Erasmusa będzie polegał też na tym, że oczywiście zajęcia w ramach programu mogą być przeprowadzone zdalnie, jednak Unia Europejska nie chce dawać pieniędzy na studentów, którzy nie wyjeżdżają z miejsca zamieszkania. Oczywiście po stronie studentów jest to studiowanie bezkosztowe, jednak uczelniom zabiera się w ten sposób pieniądze na obsługę administracyjną, które pokrywają np. częściowo koszty biur wymiany akademickiej – twierdzi prof. Piotr Stec z Uniwersytetu Opolskiego.
Doktor Poszytek potwierdza, że faktycznie jest tak, że jeżeli jakaś uczelnia zdecyduje się np. na kształcenie wyłącznie zdalnie, to nie będzie mogła liczyć na wypłatę środków z programu. – Zasadą jest bowiem, że zwracamy jedynie koszty, które zostały poniesione – podkreśla.
Profesor Stec wskazuje, że kłopoty mogą mieć te uczelnie, które nie tylko goszczą studentów w ramach wymiany akademickiej, a przede wszystkim te, które mają w swojej ofercie studia przygotowane specjalnie dla cudzoziemców i prowadzone np. po angielsku.