Źródłem sprawy był pozew, jaki złożył przeciwko Krajowemu Ośrodkowi Wsparcia Rolnictwa (KOWR) były pracownik Agencji Nieruchomości Rolnych, zlikwidowanej wskutek utworzenia KOWR. Ośrodek powstał jako rządowa agencja, przejmując zadania istniejących wcześniej Agencji Nieruchomości Rolnych oraz część zadań Agencji Rynku Rolnego. Powołano także czasowy urząd pełnomocnika Ministra Rolnictwa ds. utworzenia ośrodka. Jego zadaniem było także zatrudnianie pracowników w KOWR. Znaleźć tam pracę mieli też byli pracownicy ANR i ARR. Jednak zgodnie z art. 51 przepisów wprowadzających ustawę o KOWR tym, którzy odmówili przyjęcia propozycji pracy w nowotworzonym ośrodku lub nie złożyli oświadczenia o zamiarze zatrudnienia tam, jak również tym, którzy do końca maja 2017 r. nie dostali takiej propozycji, stosunki pracy, zgodnie z przepisami wprowadzającymi, wygasały.
Taki los spotkał Ryszarda C. zajmującego jedno z pomocniczych stanowisk w ANR, w której przepracował blisko ćwierć wieku. Ale gdy okazało się, że zatrudnienie w nowym ośrodku znaleźli jego młodsi i mniej doświadczeni koledzy, pan C. skierował sprawę do sądu, żądając odszkodowania z tytułu wygaśnięcia umowy o pracę, oraz z tytułu ustania tejże umowy z przyczyn dotyczących wyłącznie pracodawcy.
Sądy I i II instancji przyznały mu rację i zasądziły stosowne odszkodowania, z tym, że sąd apelacyjny zmniejszył kwotę należną byłemu pracownikowi. Skargę kasacyjną złożył KOWR, kwestionując podstawę przyznania tych kwot. Zdaniem ośrodka ustawa nie wskazywała żadnego kryterium doboru pracowników do zatrudnienia, nie przewidywała też należności z tytułu zakończenia stosunków pracy w związku ze zniesieniem dwóch agencji i powołaniem ośrodka. Nie może więc nowy podmiot państwowy być „karany” za realizację ustawy, która nakazywała wygaszenie stosunków pracy tych, którym nie zaproponowano jej w nowej instytucji.
Sąd Najwyższy jednak nie podzielił tych poglądów i skargę kasacyjną ośrodka w całości oddalił, utrzymując prawomocnie zasądzone odszkodowanie.
SN wskazał, że przepisy wprowadzające ustawę o KOWR operowały pojęciem wygaśnięcia stosunku pracy. Następuje ono wskutek zajścia określonego zdarzenia, niezależnego od stron kontraktu pracowniczego, na który tak pracodawca, jak i pracownik nie mają wpływu.
– Ale cóż to za zdarzenie prawne, gdy określony podmiot, nawet nie pozwany, ale pełnomocnik ministra, decyduje o tym, czy stosunek pracy danego pracownika wygasa czy nie? To nie jest wygaśnięcie w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale bardziej określony przepisami tryb rozwiązania stosunku pracy. Tyle, że w tym wypadku władza publiczna staje się dysponentem uprawnień właściwych stronie stosunku ze sfery szeroko pojętego prawa cywilnego. Władza wchodzi w stosunki prywatnoprawne, proponuje zatrudnienie osobom, które jeszcze są pracownikami. Takie pomieszanie pojęć musi więc budzić wątpliwości – powiedział sędzia Piotr Prusinowski.
SN podkreślił, że nie można przyjąć dowolności w zakresie decydowania o tym, kto może, a kto nie może być zatrudniony. Dobór pracowników musi odbywać się na zasadach racjonalnych i zgodnych z prawem – nawet jeżeli w przepisach nie przyjęto kryteriów zatrudnienia (ustawa obligowała jedynie prezesów obu likwidowanych agencji do przedłożenia pełnomocnikowi ministra list pracowników ze wskazaniem kwalifikacji i stażu pracy). Tymczasem w rozpatrywanej sprawie wszystko wskazywało na to, że głównym powodem rezygnacji z zatrudnienia pana C. był jego wiek i bliskie objęcie go ochroną przedemerytalną. To już oznacza przyjęcie dyskryminującego kryterium zatrudnienia, co jest niedopuszczalne i niezgodne z przepisami prawa pracy. I to było przesłanką do zasądzenia na rzecz powoda odszkodowania.
orzecznictwo
Wyrok Sądu Najwyższego z 26 września 2019 r. sygn. akt III PK 126/18. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia