Po odmrożeniu o 2,3 proc. kwoty bazowej dla służby cywilnej rząd zwiększa o 2 proc. fundusz wynagrodzeń dla jednostek terenowych, w tym urzędów wojewódzkich.
Po odmrożeniu o 2,3 proc. kwoty bazowej dla służby cywilnej rząd zwiększa o 2 proc. fundusz wynagrodzeń dla jednostek terenowych, w tym urzędów wojewódzkich.
Mimo przyjętego już przez rząd projektu ustawy budżetowej urzędnicze związki w dalszym ciągu walczą o wzrost płac. I jak się okazuje, robią to skutecznie. Z informacji, do których dotarł DGP, wynika, że poza odmrożeniem kwoty bazowej pracownicy zatrudnieni w urzędach wojewódzkich, a także osoby pracujące w terenowej administracji rządowej, jak np. inspekcjach sanitarnych czy nadzorze budowlanym, będą mieć dodatkowo zwiększony fundusz wynagrodzeń o 2 proc. W efekcie urzędnicy w terenie zarobią w 2019 r. o 4,3 proc. więcej. Z zastrzeżeniem, że tylko 2,3 proc. będzie gwarantowane, a o podziale reszty zdecydują szefowie urzędów w porozumieniu z dyrektorami generalnymi.
Ze sprawozdania szefa służby cywilnej za ubiegły rok wynika, że ok. 27 tys. członków korpusu służby cywilnej zatrudnionych w administracji terenowej (to 62 proc. jej pracowników) miało wynagrodzenie zasadnicze niższe niż 3 tys. zł brutto, czyli ok. 2,1 tys. zł netto. W niemal wszystkich typach urzędów w tej grupie realny wzrost płac w latach 2009–2017 był niższy niż w gospodarce narodowej, a w wojewódzkich urzędach ochrony zabytków nastąpił nawet realny spadek wynagrodzeń. Najgorzej jest właśnie w urzędach wojewódzkich, dlatego wielu ich pracowników decyduje się na odejście do urzędów marszałkowskich. Tam wynagrodzenie na podobnym stanowisku może być o ponad 1 tys. zł wyższe.
/>
– Cieszymy się, że rząd poza odmrożeniem kwoty bazowej dla służby cywilnej wygospodarował środki dla urzędników w terenie. Szkoda tylko, że nie wprowadzono generalnej zasady, że kwota bazowa w rządowych instytucjach terenowych nie wzrosła łącznie o 4,3 proc. Dzięki temu nie mielibyśmy wątpliwości, że środki z 2 proc. trafią dla tych najmniej zarabiających, a nie np. na nagrody lub dodatkowe etaty – mówi Robert Barabasz, szef sekcji związkowej Solidarność z Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.
– Tam, gdzie działają organizacje związkowe, podział będzie transparentny, ale w pozostałych urzędach trzeba jedynie apelować do szefów, aby podwyższali pensje tym najmniej zarabiającym – dodaje.
O podwyżki walczy też administracja skarbowa, która należy do służby cywilnej. Tam będzie jednak nieco trudniej, bo płaca minimalna dla osoby, która chce rozpocząć karierę np. w urzędzie skarbowym, zaczyna się już od poziomu 3,2 tys. zł.
– Poza odmrożeniem o 2,3 proc. kwoty bazowej powinny znaleźć się środki na zatrzymanie specjalistów. Jeśli tych pieniędzy nie znajdziemy w budżecie na przyszły rok, to będą oni w dalszym ciągu odchodzić – przekonuje Tomasz Ludwiński, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”.
– Jeśli skarbowe służby mundurowe otrzymają 7 proc. podwyżki, to powinny się też znaleźć dodatkowe pieniądze dla doświadczonych urzędników – dodaje.
Jan Guz, przewodniczący OPZZ, podczas piątkowego posiedzenia plenarnego Rady Dialogu Społecznego pytał minister finansów prof. Teresę Czerwińską, czy przedstawiony przez nią dokument to ostateczna wersja rządowego projektu ustawy budżetowej, który trafi do Sejmu. Szefowa resortu nie chciała jednak odpowiedzieć na to pytanie. Z kolei Henryk Nakonieczny, członek prezydium ds. Dialogu Społecznego i Negocjacji NSZZ „Solidarność”, przekonywał, że w administracji rządowej należy zlikwidować kominy płacowe. I za przykład podał, że w ubiegłym roku pracownicy sądownictwa mogli liczyć na wzrost płac o 0,75 proc., w sanepidzie o 1 proc., czyli o 11 zł, a w Lasach Państwowych średnia płaca w tym samym okresie wzrosła z 7,3 tys. zł do 8,5 tys. zł.
Profesor Teresa Czerwińska, zapewniła, że w przyszłym roku przy konstruowaniu budżetu na 2020 r. w dalszym ciągu będzie analizować płace w państwowej sferze budżetowej. Zaznaczyła, że te nierówności płacowe powinny być zasypywane.
Zdaniem ekspertów odmrażanie kwoty bazowej sprawia jednak, że tzw. nożyce płacowe są jeszcze bardziej rozwarte. Czyli różnica między zarobkami kadry kierowniczej a pozostałych urzędników jeszcze bardziej się pogłębia.
– Dziwię się, że rząd wybiera odmrożenie kwoty bazowej, co wcale nie polepsza sytuacji najmniej zarabiających. Przy obecnych mechanizmach prawnych nie mamy też pewności, że dodatkowe środki trafią akurat do tych, których zarobki są na niskim poziomie – komentuje prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej.
– Trzeba zastanowić się nad rzetelną reformą całego sytemu płac i wprowadzeniem systemu premiowego. Obecny system wynagrodzenia w znacznej części jest stały i nie jest uzależniony od zaangażowania w pracę – przekonuje.
Ostatnie odmrożenie kwoty bazowej w służbie cywilnej miało miejsce w 2008 r. Od tej pory, mimo systematycznego wzrostu płacy minimalnej, kwota bazowa dla członków korpusu nie rosła. Jeśli pojawiały się podwyżki, to tylko dzięki procentowemu wzrostowi funduszu wynagrodzeń w poszczególnych urzędach. W 2016 r. było to ok. 6 proc., rok później 1,3 proc. W 2018 r. tylko w niektórych urzędach znalazły się dodatkowe pieniądze na niewielki wzrost płac dla najmniej zarabiających. Z projektu ustawy budżetowej wynika, że kwota bazowa w służbie cywilnej ma wzrosnąć z 1874 zł do 1917 zł, czyli o 43 zł. Do tego trzeba doliczyć dodatkowy wzrost funduszu wynagrodzeń o 2 proc. w poszczególnych urzędach terenowych. W urzędach wojewódzkich przeciętne wynagrodzenie zasadnicze brutto wynosi obecnie wynosi 3,1 tys. zł. Po podwyżkach średnio na jednego urzędnika przypadałoby 135 zł więcej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama