Jest pierwsza wygrana pracownika w sprawie udzielonej mu nagany za udział w proteście.



Sieci handlowe uznały ubiegłoroczny majowy protest pracowników za nielegalny. Niektóre z nich, w tym Biedronka i Dino, wyciągnęły w związku z tym konsekwencje, udzielając nagany za udział w akcji. Ukarani się z tym nie zgodzili i oddali sprawy do sądów. Właśnie zapadają pierwsze wyroki.
– Naganę otrzymałam w czerwcu. W uzasadnieniu przeczytałam, że została nałożona za rozdawanie ulotek informacyjnych o proteście oraz za naruszenie bezpieczeństwa i higieny pracy w sklepie. Jednak na czas udziału w akcji wzięłam wolne, co oznacza, że nie byłam w tym dniu zobligowana do pełnienia obowiązków pracowniczych – komentuje nam pracownica Biedronki.
Od decyzji pracodawcy odwołała się do dyrektora personalnego, ten jednak jej nie zmienił.
– Uznałam, że zostałam niesłusznie ukarana, dlatego sprawę oddałam na początku lipca do sądu. W październiku odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której sędzia zachęcał do zawarcia ugody. Nie doszło do niej, stąd w tym roku odbyła się druga rozprawa, z finałem korzystnym dla mnie. Sąd opowiedział się po mojej stronie – wskazuje pani Anna.
Mecenas Andrzej Ossowski, właściciel Kancelarii Ossowski w Poznaniu, podkreśla, że wyrok nie jest ostateczny. Sieci przysługuje apelacja.
Jak dowiedzieliśmy się w Biedronce, decyzja w tej sprawie jest na razie przedmiotem analizy. Sieć deklaruje jednocześnie, że kary porządkowe wymierzyła tylko w tych przypadkach, gdzie doszło do naruszenia regulaminu.
– Mam nadzieję, że jeśli dojdzie do apelacji, sąd wyższej instancji przychyli się do już wydanego wyroku. Szczególnie, że w mojej ocenie racja jest po stronie pracownika – uważa mec. Ossowski, który prowadzi sześć spraw o naganę przeciwko sieciom handlowym. W sumie jest ich znacznie więcej.
– Na korzyść ukaranej przemawia to, że udział w akcji brała w swoim dniu wolnym. Nie można w związku z tym postawić jej zarzutu, że nie wykonała polecenia pracodawcy, który zakazał udziału w proteście. Nie można też uznać jej działania za bezprawne. Kiedy przyszła do sklepu z ulotkami została do niego wpuszczona. Tym samym należy uznać, że została jej udzielona zgoda na ich rozdanie – tłumaczy mec. Andrzej Ossowski.
Korzystny wyrok w tej sprawie daje nadzieję na podobne rozwiązanie sporu z pracodawcą pozostałym pracownikom, którzy otrzymali naganę.
– Oczywiście każdy przypadek jest inny i każdą sprawę rozstrzyga inny sąd – zauważa mec. Ossowski. Przyznaje jednak, że w ostatnim czasie widzi większą skłonność sieci handlowych do zawierania porozumień.
W marcu odbędzie się druga rozprawa o naganę kierowniczki jednego ze sklepów sieci Dino. Pracodawca ukarał ją dwiema naganami. Pierwsza została wymierzona po wewnętrznych kontrolach, do których doszło w dniu protestu i tuż po nim. Ujawniono podczas nich przeterminowane produkty na półce oraz niewyłożenie na czas pieczywa, przez co brakowało towaru. Druga nagana została nałożona za to, że na dokumencie przesłanym przez zarząd sieci o nielegalnie organizowanym strajku, który miała wywiesić w pokoju socjalnym, dopisał iż jest to akcja protestacyjna i w tym dniu wszyscy normalnie wykonują pracę.
– W sprawie pierwszej nagany doszło do ugody jeszcze przed rozprawą sądową. Wykazaliśmy, że w trakcie wewnętrznych kontroli w innych sklepach sieci ujawniono dużo większe nieprawidłowości i nikt nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności – wyjaśnia jeden z członków związku zawodowego w sieci Dino, proszący o zachowanie anonimowości.
W sprawie drugiej nagany odbyła się już pierwsza rozprawa, w marcu będzie kolejna.
Alfred Bujara, przewodniczący sekcji handlu detalicznego NZSS „Solidarność”, która koordynowała majową akcję protestacyjną w sklepach, uważa, że karanie pracowników za udział w niej jest niezgodne z prawem. Nie był to bowiem strajk, który polegał na odstąpieniu od pracy. Przeciwnie. Pracownicy mieli w tym dniu wykonywać swoje obowiązki zgodnie z przepisami prawa, bhp i procedurami wewnętrznymi firm.