Szybko rośnie liczba cudzoziemców podejmujących zatrudnienie w Polsce. Ale na pracodawców, dla których pracują, prawo zastawia pułapki.
Szybko rośnie liczba cudzoziemców podejmujących zatrudnienie w Polsce. Ale na pracodawców, dla których pracują, prawo zastawia pułapki.
W pierwszej połowie 2017 r. pracodawcy zarejestrowali ponad 935 tys. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy – wynika z nieoficjalnych danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Tylko w ciągu miesiąca (od maja do czerwca) ich liczba wzrosła o prawie 162 tys. W całym 2016 r. firmy złożyły 1,3 mln oświadczeń.
Kadrowe braki
Przedsiębiorcy coraz częściej sięgają po pracowników ze Wschodu, bo brakuje im rąk do pracy. Zatrudnienie Ukraińca to szybki i tani sposób na łatanie braków kadrowych. Wystarczy, że pracodawca złoży oświadczenie w powiatowym urzędzie pracy. Problem w tym, że na jego podstawie cudzoziemiec może pracować w Polsce jedynie przez 6 miesięcy w ciągu kolejnych 12. Potem musi wystąpić o zezwolenie na dalszy pobyt i pracę. Na decyzje czeka się jednak kilka miesięcy. Jeśli w tym czasie oświadczenie wygaśnie, cudzoziemiec nie może kontynuować zatrudnienia do momentu wydania przez urząd decyzji. Skazany jest na pracę na czarno.
Przekonała się o tym jedna z wielkopolskich firm, która od lat zatrudnia obywateli Ukrainy. Na początku tego roku miała kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy. W jej wyniku stwierdzono naruszenie przepisów w zakresie legalności wykonywania pracy przez dwóch cudzoziemców. Obaj przyjechali do Polski i podjęli ją na podstawie oświadczenia. W wymaganym czasie złożyli do Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wniosek o zezwolenie na pobyt czasowy i pracę. Ze względu na nadmiar spraw rozpatrzenie ich wniosków przez urząd przeciągało się w czasie.
– W okresie, kiedy mieliśmy kontrolę PIP, termin ważności wiz wydanych na podstawie oświadczenia minął, a czas na wydanie decyzji przez wojewodę wielkopolskiego się wydłużał. Nie mieliśmy świadomości, że cudzoziemcy pracują nielegalnie, ponieważ pracownicy urzędu wojewódzkiego wymagali przedstawienia umowy o pracę oraz dokumentacji potwierdzającej opłacanie składek ZUS. Są to warunki niezbędne, by uzyskać zezwolenie – mówi jeden z pracowników firmy, prosząc o zachowanie anonimowości.
Rozpatrzenie wniosków trwało odpowiednio cztery i sześć miesięcy i zakończyło się wydaniem cudzoziemcom zezwolenia na pobyt i pracę. W międzyczasie inspektor PIP przekazał jednak protokół z kontroli do Straży Granicznej, a ta po przesłuchaniu Ukraińców wydała decyzję o zobowiązaniu ich do powrotu i zakazie wjazdu do Polski przez rok. Mimo że w momencie przesłuchania obaj mieli już wymagane zezwolenia. Dla funkcjonariuszy Straży Granicznej ważny jest jednak stan na dzień kontroli PIP.
Sami zainteresowani odwołali się od decyzji komendanta placówki Straży Granicznej do szefa Urzędu do spraw Cudzoziemców i czekają na decyzję. Na firmę PIP nałożyła mandat karny.
– Jak przez miesiące oczekiwania na decyzję obywatel Ukrainy, który przyjechał do Polski uczciwie pracować, ma żyć? Staje się zakładnikiem polskiej biurokracji, bo urzędy nie wyrabiają się w terminach. To absurd, który dotyka nie tylko obcokrajowców, ale także nas – pracodawców, ponieważ w czasie oczekiwania na zezwolenie pracownik powinien zostać zwolniony, co niesie negatywne konsekwencje dla firmy – konieczna jest reorganizacja pracy. Tracimy też specjalistów, a przecież borykamy się z problemami kadrowymi – mówi pracownik firmy.
Takie mamy prawo
To nie jest jednostkowy przypadek. – W podobnych sprawach zgłasza się do mnie wiele osób. Interweniowałem już m.in. u rzecznika praw obywatelskich. Złe prawo i ciągnący się miesiącami system rozpatrywania wniosków przez urzędy wpędza cudzoziemców w szarą strefę. Przecież osoby, które czekają na decyzję, muszą za coś żyć. Muszą zatem dalej pracować po wygaśnięciu oświadczenia. Nie mają wyboru, więc pracują na czarno – uważa Jurij Kariagin z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ukraińskich w Polsce.
/>
Problem dostrzega też PIP. – Jeżeli cudzoziemiec wyczerpał 6-miesięczny limit oświadczenia, nie może w okresie oczekiwania na zezwolenie legalnie wykonywać pracy. Potrzebna jest zmiana przepisów – zgadza się Jarosław Cichoń z departamentu legalności zatrudnienia Głównego Inspektoratu Pracy.
Parlament w ubiegłym tygodniu zakończył właśnie prace nad nowelizacją z 20 lipca 2017 r. ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Czeka jeszcze tylko na podpis prezydenta. Wprowadzi ona przepis, zgodnie z którym cudzoziemiec, który przyjechał do Polski na podstawie oświadczenia, będzie mógł dalej pracować legalnie do czasu wydania decyzji przez urzędników.
Ale pod pewnymi warunkami. Będzie to możliwe wtedy, gdy po pierwsze firma zatrudniała cudzoziemca przez okres nie krótszy niż 3 miesiące na podstawie oświadczenia. Po drugie, złożyła przed upływem daty zakończenia pracy wskazanej w oświadczeniu wniosek o wydanie zezwolenia na pracę. A po trzecie, cudzoziemiec będzie pracował dla tego samego pracodawcy na tym samym stanowisku i na podstawie umowy o pracę na warunkach nie gorszych niż określone w oświadczeniu. – Pozytywnie oceniamy to rozwiązanie. Pozwoli ono płynnie przejść na zatrudnianie na podstawie zezwolenia – ocenia Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Ze zmiany przepisów zadowolona jest także PIP. – Będzie to bardzo przydatny przepis dla cudzoziemca i pracodawcy. Preferuje on umowę o pracę, co jest szczególnie ważne w sytuacji szerokiego nadużywania umów cywilnoprawnych – dodaje Cichoń.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama