To pierwsza tego typu sprawa w Polsce wniesiona przez rzecznika konsumentów. Małgorzata Rothert, Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie, jako reprezentantka grupy 1247 konsumentów pozwała w 2010 roku bank za pobieranie od klientów raty kredytu w oparciu o niedozwoloną klauzulę.
„W 2009/2010 roku zwróciło się do nas bardzo dużo ludzi, którzy mówili, że bank pobiera od nich oprocentowania i nie wiedzą, dlaczego ono jest teraz wyższe, niż w momencie, gdy zawierali umowę” – powiedziała PAP. Jak wyjaśniła, były to umowy zawarte w latach 2005/2006.
„Zapoznaliśmy się z klauzulą dotyczącą oprocentowania i naszym zdaniem nosiła ona cechy klauzuli niedozwolonej” – podkreśliła. Wyjaśniła, że w sposób niejasny i nieprecyzyjny określała ona parametry zmiany oprocentowania kredytu we frankach i dawała bankowi możliwość swobodnego, pozbawionego kontroli ustalania wysokości rat.
„Klauzula stanowiła, że zmiana wysokości oprocentowania kredytu może nastąpić w przypadku zmiany stopy referencyjnej oraz zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego” – wskazała. Podkreśliła przy tym, że jest to bardzo nieprecyzyjny zapis, ponieważ parametrów jest bardzo dużo. „W związku z czym konsument nie miał właściwie możliwości zweryfikowania, czy raty są od niego pobierane w sposób prawidłowy” – zaznaczyła.
Jak przypomniała, Sąd Okręgowy w Łodzi w wyroku z dnia 3 lipca 2013 roku orzekł, że umowa nie pozwalała na ustalanie przez bank wysokości odsetek ponad poziom określony w dniu jej zawarcia, a zawyżanie rat spowodowało uszczerbek majątkowy po stronie konsumentów. Bank złożył apelację tego wyroku. Sąd Apelacyjny w Łodzi wyrokiem z dnia 30 kwietnia 2014 r. podzielił jednak stanowisko Sądu Okręgowego. Sądy obu instancji uznały zatem działanie banku za niezgodne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszające interesy konsumentów. "W dwóch pierwszych instancjach mieliśmy wyrok potwierdzający nasze zarzuty” – zaznacza Rothert.
Bank wniósł kasację. W maju 2015 rok Sąd Najwyższy skierował sprawę ponownie do Sądu Apelacyjnego oraz nakazał powołanie biegłego dla zweryfikowania postępowania banku. "Przez pięć ostatnich lat postępowanie toczyło się przed SA w Łodzi" - relacjonowała Rzecznik Konsumentów.
Przyznała także, że bank podejmował próby jego przedłużania, podważał opinie biegłego, nie udostępniał żądanych przez sąd dokumentów, wnioskował o wyłączenie sędziego. Ostatnio do sprawy przystąpił także Rzecznik Praw Obywatelskich, który poparł stanowisko Miejskiego Rzecznika Konsumentów i klientów banku.
„W opinii RPO to orzeczenie kasacyjne jest rażąco sprzeczne z wyrokami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej” – wskazała Rothert.
Na posiedzeniu Sądu Apelacyjnego 15 lipca 2020 roku bank wycofał apelację. „mBank zdecydował się wycofać apelację od wyroku sądu pierwszej instancji Sądu Okręgowego w Łodzi z 3 lipca 2013 roku z uwagi na fakt, że sprawa będąca na wokandzie od 2010 roku, w kolejnych latach znacząco oddaliła się od istoty sporu” – powiedziała PAP Emilia Kasperczak z biura prasowego mBanku. „Świadczą o tym rosnące żądania grupy powodowej” - wyjaśniła.
Podkreśliła, że w ocenie banku, wyrok daje szansę na rozstrzygnięcie tej sprawy wokół kwestii, której w rzeczywistości dotyczyła, a - jak dodała - od początku była nią zasada ustalania oprocentowania przez bank, a nie to, czy umowy były ważne.
Zaznaczyła także, że z treści wyroku oraz jego uzasadnienia wynika stałe oprocentowanie umów kredytowych hipotecznych indeksowanych do waluty obcej na poziomie oprocentowania z dnia uruchomienia kredytu. „W dzisiejszych warunkach takie rozstrzygnięcie w tej sprawie można potraktować jako kompromisowe” - oceniła.
„Tym samym, po 10 latach bank przyznał, że naruszał interesy konsumentów stosując niedozwoloną klauzulę i przyznał nam rację” – powiedziała w rozmowie z PAP Rothert, wskazując, że oznacza to uprawomocnienie się wyroku z 3 lipca 2013 roku.
Dopytywana, co w praktyce wyrok ten oznacza dla każdego z konsumentów biorących udział w procesie, wyjaśniła, że jeżeli oprocentowanie zostało im policzone wyżej, niż to co mieli w dniu zawarcia umowy, to każdą tę nadpłatę bank musi zwrócić.
Wskazała także na inną ewentualność. "Konsumenci mogą ewentualnie rozważyć wystąpienie o stwierdzenie nieważności tych umów, w oparciu o orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Sądu Najwyższego" - oceniła Rothert.