Ulgi komunikacyjne w obecnym kształcie zamiast pomagać dzieciom i młodzieży, niepotrzebnie budują wśród nich nierówności – twierdzi Marek Michalak, rzecznik praw dziecka (RPD) i domaga się zmian legislacyjnych.
W obecnym stanie prawnym to rady gmin w swoich uchwałach regulują zasady działania transportu zbiorowego na ich terenie.
Lokalni włodarze decydują więc o wysokości cen biletów, a także o tym, komu przysługują ulgi, jaka ich wysokość jest przypisana poszczególnym grupom uprawnionych oraz w jaki sposób udokumentować prawo do korzystania z nich. W praktyce oznacza to, że nawet w dwóch sąsiadujących ze sobą gminach powyższe zasady mogą być różne. I właśnie to wzbudziło wątpliwości RPD.
Marek Michalak uważa, że zbyt duża swoboda dana samorządom w tym zakresie może być źródłem dyskryminacji.
Przywołuje przy tym przykład Stalowej Woli, której rajcowie przyznali prawo do ulgi na przejazdy środkami komunikacji publicznej tylko tym uczniom miejscowych podstawówek, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, którzy mogą potwierdzić miejsce stałego zamieszkania na terenie Stalowej Woli. Reszta takiego uprawnienia została pozbawiona.
„Zawężenie kręgu uprawnionych dzieci do uczniów szkół określonych rodzajów, zamieszkałych na obszarze właściwości organu stanowiącego ów akt, dyskryminuje uczniów spoza tego obszaru” – zauważa rzecznik w wystąpieniu skierowanym do ministra transportu. Jego zdaniem wywołuje to w grupie nieuprawnionych poczucie krzywdy.
RPD, by zapobiec występowaniu tego typu sytuacji w różnych miejscach na terenie kraju, proponuje, by odgórnie wprowadzić powszechną ulgę komunikacyjną.
„Jedynie ustawowa regulacja takiej ulgi zapewniłaby każdemu uczniowi w Polsce prawo do jednakowego jej wymiaru – na tych samych zasadach w każdym środku komunikacji miejskiej w naszym kraju” – pisze Michalak. Powołuje się przy tym na Konwencję o prawach dziecka, która nakazuje państwo chronić dzieci przed wszelkimi formami dyskryminacji.