Zapis umożliwiający kopiowanie jedynie 22 stron stanowi niedozwoloną klauzulę umowną – uznał Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nie oznacza to jednak, że każdy będzie mógł powielać całą książkę.
Zapis umożliwiający kopiowanie jedynie 22 stron stanowi niedozwoloną klauzulę umowną – uznał Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nie oznacza to jednak, że każdy będzie mógł powielać całą książkę.
Sprawa dotyczy Miejskiej Biblioteki Publicznej (MBP) w Słupsku, ale podobne reguły stosują także inne placówki, w tym Biblioteka Narodowa. Zgodnie z ustawą o prawach autorskich i prawach pokrewnych, placówki ograniczają możliwość kopiowania książek do jednego arkusza wydawniczego (czyli ok. 22 stron).
/>
– Takie ograniczenie jest zupełnie bezpodstawne i absolutnie nie wynika z ustawy. Jej art. 23 ust. 1 pozwala nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego – mówi Michał Kosiarski, prawnik, który skierował pozew przeciwko słupskiej bibliotece. Jak tłumaczy, chodzi o dostęp do informacji i zasobów kultury.
Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podzielił jego argumentację i uznał stosowany przez słupską bibliotekę zapis za niedozwoloną klauzulę umowną.
Zdaniem sądu sporne postanowienie narusza dobre obyczaje i utrudnia korzystanie z bibliotecznych usług przez czytelników.
– Nie ma przepisu, który ograniczałby możliwość kserowania stron książki, jeśli chodzi o użytek osobisty, niekomercyjny. Dlatego też stosowanie takich postanowień przez biblioteki jest dla mnie niezrozumiałe – komentuje prof. Janusz Barta z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współautor publikacji „Prawo autorskie i prawa pokrewne, wprowadzenie”. Na nią właśnie powoływał się Kosiarski w swym pozwie.
Orzeczenie SOKiK nie jest prawomocne.
– Nie będziemy się jednak od niego odwoływać, nie mamy pieniędzy na prawników. Czekamy na przekazanie nam wyroku i oczywiście dostosujemy się do niego – zapewnia Teresa Gawlik, dyrektor MBP w Słupsku. Jej zdaniem sporny zapis jest zgodny z prawem autorskim.
– Ale nie oznacza to, że nasi pracownicy będą teraz kserowali całe książki. Jeśli ktoś chce to zrobić, to niech robi to sam, korzystając z kserokopiarek samoobsługowych, na własną odpowiedzialność – zaznacza.
Skąd wzięły się stosowane przez biblioteki zapisy? Z art. 30 ust. 1 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r., nr 90, poz. 631 ze zm.), gdyż jest to jedyny przepis w całym prawie, który wspomina o arkuszu wydawniczym, ale w kontekście sporządzania własnych opracowań czy egzemplarzy z fragmentami książek.
– Przepis ten reguluje tzw. dozwolony użytek publiczny i dotyczy instytucji takich jak biblioteki, a nie prywatnych osób, bo te obejmuje dozwolony użytek osobisty – uważa Kosiarski.
Wyrok nie oznacza, że teraz każdy będzie mógł zażądać skserowania całej książki. Na przeszkodzie stać może art. 35 prawa autorskiego, zgodnie z którym „dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy” – dodaje.
Powielenie całej książki, która właśnie trafiła do księgarń, może narażać na straty jej autora.
– Z drugiej strony nawet skserowanie jednej strony może godzić w interes twórcy. Dlatego uważam, że dopuszczalne jest kopiowanie całych książek, oczywiście przy zastrzeżeniu, że chodzi o dozwolony użytek osobisty czytelnika – komentuje prof. Barta.
Wyrok nie oznacza też, że biblioteki są zmuszone kserować cokolwiek. Nikt im nie może nakazać świadczenia takich usług. Skoro je jednak oferują, i to odpłatnie, to nie powinny wprowadzać nieuzasadnionych prawem ograniczeń.
O samym Michale Kosiarskim głośno było już rok temu, gdy wygrał sprawę z muzeum we Wrześni. SOKiK uznał wtedy za niedozwoloną klauzulę postanowienie, które zabraniało fotografowania eksponatów bez uzyskania zgody dyrekcji i uiszczenia opłaty.
Wyrok SOKiK z 9 grudnia 2011 r. (sygn. akt XVII Amc 113/11).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama