- Niejasna procedura badań OZSS
- Badania osobowości
- OZSS wchodzi w rolę sądu
- Brak wglądu do materiałów z badania
- Sądy zadają biegłym szczegółowe pytania
W2019 r. w kodeksie postępowania cywilnego pojawił się art. 2901, którego aktualne brzmienie to: „W sprawach rodzinnych i opiekuńczych sąd może zażądać opinii opiniodawczego zespołu sądowych specjalistów. Do opinii zespołu stosuje się odpowiednio przepisy o opinii instytutu naukowego lub naukowo-badawczego”. Była to część „rebrandingu” RODK-ów (rodzinnych ośrodków diagnostyczno-konsultacyjnych), których funkcjonowanie zostało częściowo zakwestionowane wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 28 października 2015 r. W internecie można znaleźć zachęcające opinie, że „badanie opiniodawczego zespołu specjalistów sądowych (OZSS) ma na celu pomóc nam w uregulowaniu trudnej sytuacji rodzinnej, więc warto nie nastawiać się negatywnie do tego badania już na starcie” (M. Bajsarowicz). Trudno ocenić, skąd teza o pomocy w trudnej sytuacji, gdyż udział w badaniach staje się czasem jak start w „konkursie na rodzica pierwszoplanowego”, co jest początkiem nieszczęść w życiu dziecka i rodziców.
Dawne RODK-i zajmowały się pierwotnie sprawami nieletnich. W opracowaniu „Efektywność opiniodawczych zespołów sądowych specjalistów” Justyny Włodarczyk-Madejskiej czytamy: „Dane statystyczne (…) pokazują, że w praktyce zespoły diagnostyczne, od kiedy dysponujemy szczegółowymi danymi (2007 r.), wydawały i nadal wydają zdecydowanie więcej opinii w sprawach rodzinnych i opiekuńczych, niż nieletnich. Co więcej, obserwuje się systematyczny wzrost liczby opinii wydawanych w sprawach rodzinnych i spadek liczby opinii do spraw nieletnich. Obrazuje to istotną zmianę, jaka zaszła w ciągu ostatnich 40 lat w opiniowaniu psychologiczno-pedagogicznym na potrzeby wymiaru sprawiedliwości”.
Niejasna procedura badań OZSS
Problem z opiniowaniem OZSS polega m.in. na metodologii i procedurach, jakie są tam stosowane. W zarządzeniu ministra sprawiedliwości, wydanym na podstawie art. 4 ust. 4 ustawy o OZSS, określono standardy metodologii opiniowania. Znajdujemy wśród nich m.in. nałożony na pracowników OZSS obowiązek „poinformowania osób badanych o braku zgody na rejestrację badania oraz możliwości przerwania lub odstąpienia od badania w sytuacji nieprzestrzegania przez osoby badane zakazu rejestracji”. Zarządzenie to nie jest prawem powszechnie obowiązującym, a w owym prawie nie ma zasady zakazu ukrytego nagrywania informacji przeznaczonej dla nagrywającego.
W standardach jest pkt 9.3: „Materiały pochodzące z badania, stanowiące podstawę wydania opinii, nie mogą być udostępniane osobom badanym”. Na obronę takiego sformułowania słyszałem argument, że wiedza o wynikach danej osoby mogłaby… zagrozić dobrom osobistym tej osoby.
Badania osobowości
Jednocześnie OZSS sam nagrywa. „Sala oczekiwań jest monitorowana – rodzice są oczywiście o tym informowani. Monitorowana to znaczy, że jest nagrywany obraz i dźwięk. Bo nieodłącznym elementem badania jest obserwacja relacji między rodzicami i dziećmi…” (z rozmowy z Aleksandrą Andruszczak-Zin, psychologiem, psychoterapeutką, która pracowała jako biegła w Opiniodawczym Zespole Specjalistów Sądowych [OZSS] przy Sądzie Okręgowym w Warszawie, opublikowanej na portalu Prawniczymokiem.pl).
Dodatkowo OZSS mają zalecenie badania osobowości, mimo że jak wskazała dr hab. E. Trzęsowska-Greszta: „(…) oboje rodzice powinni mieć prawo do wychowania dziecka bądź dziecko powinno mieć prawo do wychowania przez oboje rodziców niezależnie od ich właściwości osobowościowych. Tylko w przypadkach skrajnych, takich jak zachowania przestępcze, można by prowadzić badania osobowości. (…) Prowadzenie badań psychologicznych normalnych rodziców jest czymś… nie wiem jak to nazwać… absurdalnym, niedopuszczalnym, bezprawnym. Nie widzę żadnego uzasadnienia, jest to niezgodne z etyką zawodu psychologa” (spotkanie w kancelarii premiera z 12 grudnia 2013 r., https://www.youtube.com/watch?v=reZsdlPTC8c&feature=youtu.be). „Problem polega na tym, że kryteria diagnostyczne DSM-5 (klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego – red.) są zupełnie arbitralne” (dr Radosław Stupak, „Mózgu nie naprawimy” DGP nr 19 z 27–29 stycznia 2023 r.). Jak natomiast wskazuje psycholog Łukasz Polikowski: „(…) nowoczesne teorie osobowości i ich zaburzeń uważają przestrzeń pomiędzy zdrowiem a chorobą za nieostre kontinuum. To czy mierzymy się jeszcze ze zdrowym systemem czy już z zaburzeniem zależy od tego na ile efektywnie i elastycznie potrafimy sobie radzić w naszym środowisku oraz czy nasze sposoby myślenia, zachowania i doświadczania przynoszą nam osobistą satysfakcję, czy raczej powodują ciągłe cierpienie” („Czy to już zaburzenie osobowości czy jeszcze norma?”, https://www.youtube.com/watch?v=KAVzu_kY-sw).
OZSS wchodzi w rolę sądu
W pkt 9.4 standardów wskazano, że „Podstawowymi metodami badawczymi są: analiza akt sprawy, wywiady z badanymi, obserwacja zachowań i wzajemnych relacji osób badanych”. Tak więc podstawą opiniowania jest to, co powinien zrobić sąd: analiza akt sprawy (więc i materiału dowodowego, jaki w nich zawarto), przesłuchanie stron, poznanie ich na żywo. Jeśli więc teza dowodowa nie będzie autentycznie specjalistyczna, a będzie stanowić zakamuflowane pytanie o rozstrzygnięcie przedmiotu sprawy, to badanie w OZSS stanie się osądem, tyle że bez gwarancji z k.p.c. w zakresie reguł dowodzenia, bez wiedzy, co druga strona „naopowiadała” biegłym, oraz czy i jaki wpływ wywarła na ich percepcję. Ewentualny kłopot z wnikliwą i niezwłoczną analizą lub oceną stanu faktycznego nie powinien być „rozwiązywany” poprzez przerzucenie jej na biegłego.
Brak wglądu do materiałów z badania
Choć już powszechnie krytykowane jest zadawanie biegłemu pytań typu „któremu rodzicowi powierzyć władzę”, to przecież podobny efekt osiągniemy pytaniem o „wydolność wychowawczą”, którą u jednego z rodziców biegły oceni wyżej, czy o prognozę lub gwarancję należytego wypełniania władzy rodzicielskiej. Tymczasem zdaniem dr. T. Witkowskiego (wykład „Czy psychologia to jeszcze nauka? O naukowej wartości ekspertyz psychologicznych”, https://www.youtube.com/watch?v=RGq7F5729g8) „nie potrafimy w sposób uczciwy, szczery przygotować narzędzia, co do którego dalibyśmy gwarancję, 80 proc. pewności ich [badanych – M.Ch.] motywacji do wykonywania prostej pracy”. Czy wypada więc oczekiwać od psychologa z OZSS trafności wypowiedzi co do prognozowania poważniejszych zagadnień?
Problem „wątpliwości co do tego, czy treść opinii faktycznie odpowiada przebiegowi badania oraz zgadza się z materiałami z niego pochodzącymi” poruszał także rzecznik praw obywatelskich w piśmie z 9 listopada 2022 r. do ministra sprawiedliwości. „Skutkiem braku wglądu do materiałów pochodzących z badania oraz zakazu rejestracji osoby badane mają ograniczone szanse na skuteczne ustosunkowanie się do treści opinii oraz na weryfikację tego, czy specjaliści OZSS stosują właściwe i aktualne metody, narzędzia i techniki badawcze…” – pisał RPO. Do dziś nic się w tej sprawie regulacyjnie nie zmieniło. Czy ryzyko, że ewentualne skutki takich mechanizmów opiniowania wpłyną na życie konkretnych osób, w tym dzieci, nie powinno skłaniać do unikania OZSS na rzecz korzystania z biegłych „z listy”, których nie obowiązują takie trudno zrozumiałe ograniczenia?
Sądy zadają biegłym szczegółowe pytania
W cytowanym już opracowaniu Justyny Włodarczyk-Madejskiej czytamy: „Jak wynika z dotychczas przeprowadzonych badań, w praktyce szczegółowość pytań zadawanych biegłemu przez sąd jest znaczna. Co więcej, często oczekiwana odpowiedź jest równoznaczna z podaniem rozwiązania dla danej sytuacji (…). Mimo że praktyka ta mogłaby potwierdzać zaufanie do biegłego, to traktowana jest jako niedopuszczalna”.
Zamiast tego warto, aby sąd zakreślał tezę dla biegłych w zakresie spraw rodzinnych i opiekuńczych precyzyjnie, wyłącznie w zakresie wiadomości specjalnych, wskazując na konieczność wskazania osobie badanej wyników jej dotyczących. Być może wtedy większe znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy miałby utrwalony m.in. środkami dowodowymi stan faktyczny sprawy, a mniejsze jej „opiniogenny” (powstały np. na gruncie opinii wywołanej bez ustalenia stanu faktycznego przez sąd) wymiar. To wymagałoby uprzedniej analizy takiego stanu faktycznego, utrudniałoby oparcie orzeczenia praktycznie głównie na opinii biegłych, zwłaszcza jeśli takowa (w precyzyjnie zakreślonej tezie dowodowej niewykraczającej poza wiadomości specjalne) znacznie mniej nadawałaby się do bezpośredniego przeniesienia do orzeczenia.
Biegli OZSS nie powinni zastępować sądu
Wówczas może niektóre orzeczenia znacząco ograniczające rolę jednego z rodziców byłyby trudniejsze do uzasadnienia bez rekomendującej to, a opartej na zawierającej wspomniane wady opinii biegłych. Dlatego sąd nie powinien ulegać pokusie „przydatności” opinii. „Jak czytamy w opracowaniu «Podstawowe zasady sporządzania przez biegłych opinii w sprawach rodzinnych» Iwony Strózik, dowód z opinii biegłego musi być dla sądu przydatny. Autorka przydatność tę definiuje w kontekście dostarczania wiadomości ogólnych, stanowiących podstawę do wnioskowania koniecznego celem rozstrzygnięcia sprawy. Wnioskowanie to musi zostać przeprowadzone samodzielnie. Warunkiem koniecznym jest jednak «bycie dobrym prawnikiem», posiadającym szerokie wykształcenie o charakterze ogólnym. Podobne wnioski sformułowali Wanda Stojanowska i Stanisław Nieuciński na podstawie badania spraw o rozwód z I połowy 1983 r. Autorzy zwrócili uwagę na samodzielność diagnosty w podejmowaniu decyzji co do procesu diagnostycznego. Za niewłaściwe uznali «kurczowe trzymanie się tezy dowodowej» (…) Podobnie jak w sprawach nieletnich, o czym już wspomniano, także w sprawach opiekuńczych i rozwodowych rozstrzygnięcie sądu jest w dużej mierze zbieżne z sugestią zespołu diagnostycznego” – pisze w cytowanym już opracowaniu Justyna Włodarczyk-Madejska.
Także z tego powodu biegli nie powinni dostarczać sądowi jakichkolwiek „wiadomości ogólnych”, a wyłącznie specjalnych i do skonkretyzowanej tezy. A już tym bardziej nie ma podstaw, by pod pozorem wyników badań biegły prezentował swój pogląd na sprawę. „Przydatność” opinii nie powinna zaś stanowić dla sądu pokusy, by zakreślał tezę tak, by to biegły faktycznie rozstrzygał sprawę.
OZSS oceniają w sprawie kontaktów z dzieckiem
W analizie „Efektywność opiniodawczych zespołów sądowych specjalistów” czytamy: „Jak wspomniano, sąd dopuszczający dowód z opinii diagnostycznej był zainteresowany przede wszystkim kwestią więzi emocjonalnych między wnioskodawcą/wnioskodawcami a małoletnim oraz sugerowanym rozstrzygnięciem w sprawie”. I dalej: „W blisko 95 proc. sporządzonych opinii pojawiły się zalecenia w kwestii kontaktów. Większość z nich, tj. 80 proc. dotyczyła ich ustalenia (w tym w 44,6 proc. opinii kontakty te zostały określone w sposób szczegółowy)”. Widać więc, że skala przekładalności bezpośredniej opinii opartej na tezie, która stanowi zachętę do wchodzenia w rolę sądu, była niepokojąco duża. Trudno ocenić, na ile takie mechanizmy nadal są obecne w sądach rodzinnych. Im większy zakres angażowania biegłych w sprawy rodzinne, tym jednak potencjalnie większe ryzyko takich praktyk. Brak możliwości wyznaczenia „rodzica pierwszoplanowego” w znacznej mierze ogranicza konkurowanie, a więc czyni zbędniejszym te swoiste „komisje konkursowe”, w roli których niektórzy sędziowie obsadzają OZSS. Zmniejsza też potencjalne szkody dla dzieci, wobec których zmuszeni do konkurowania rodzice tracą instynkt odpowiedzialności, a zaczynają zabiegać o to, jak wypadną w OZSS. Zgadzają się na to, co długofalowo dla dziecka złe, by nie narażać się na negatywny komunikat o sobie z ust potomka. Pamiętajmy jednak, że nawet jeśli jedno z rodziców manipuluje, to potrzebę tej manipulacji może odczuwać z powodu udziału w „konkursie”. Sąd powinien mieć to na uwadze, decydując o zasięganiu wiadomości specjalnych czy formułując tezy dla biegłych.©℗