Na łamach DGP kontynuujemy cykl publikacji związanych z wizją prezydentury poszczególnych kandydatów na prezydenta. W czwartkowym wydaniu zaprezentowaliśmy kwestie związane z bezpieczeństwem i polityką zagraniczną, dziś przyszedł czas na temat praworządności i inicjatywy ustawodawczej.

Co obiecują kandydaci na prezydenta? Pierwsze inicjatywy ustawodawcze

W kwestionariuszu DGP wzięła udział większość kandydatów na prezydenta. Nie odpowiedzieli nam Artur Bartoszewicz, Sławomir Mentzen i Krzysztof Stanowski. Jakie inicjatywy ustawodawcze chce podjąć reszta kandydatów w wyborach prezydenckich 2025?

  • Magdalena Biejat- ograniczenie marż banków na kredytach hipotecznych
  • Grzegorz Braun- anulowanie niekorzystnych zobowiązań Polski wobec UE ( Zielony Ład, dekarbonizacja, pakt migracyjny)
  • Szymon Hołownia- zakaz korzystania ze smartfonów w szkołach podstawowych
  • Marek Jakubiak- brak jednoznacznego wskazania
  • Maciej Maciak- projekt ustawy o agentach zagranicznych
  • Karol Nawrocki- zobowiązanie rządu do zrealizowania projektu CPK w pierwotnym kształcie
  • Joanna Senyszyn- likwidacja przywilejów finansowych Kościoła
  • Rafał Trzaskowski- legalna aborcja do 12-ego tygodnia ciąży, naprawa sądownictwa, deregulacja gospodarki
  • Marek Woch- likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia i abolicja składkowa ZUS
  • Adrian Zandberg- zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 8 proc PKB

Wybory prezydenckie. Różne priorytety

Kwestia potencjalnych pierwszych projektów ustaw złożonych do laski marszałkowskiej dzieli wszystkich kandydatów. Rafał Trzaskowski jako prezydent zwróciłby uwagę na „trzy kluczowe obszary, w których będę podejmował działania, jeśli nie będzie decyzji parlamentu”. „Pierwsze to kwestia bezpieczeństwa zdrowia kobiet, czyli dopuszczenie aborcji do 12. tygodnia ciąży. Druga sprawa to naprawa sądownictwa i przywrócenie bezpieczeństwa prawnego Polek i Polaków. A trzecie to deregulacja gospodarki. Jeśli dobre pomysły przedsiębiorców zostaną pominięte przez parlament, to będę je zgłaszał jako własną inicjatywę” – tłumaczy kandydat KO.

Dla Karola Nawrockiego najpilniejsza byłaby sprawa Centralnego Portu Komunikacyjnego. „To będzie ten sam projekt ustawy, pod którym podpisało się prawie 200 tys. obywateli i który został odrzucony przez obecną koalicję rządzącą. Musimy postawić na polską przyszłość i uwierzyć, że stać nas na wielkie inwestycje, bo jesteśmy dumnym narodem z ponadtysiącletnią tradycją w samym centrum Europy, a jeśli komuś wydaje się, że wystarczy nam lotnisko w Berlinie, to nigdy nie powinien ubiegać się o urząd Prezydenta RP” – wskazuje kandydat PiS.

Szymon Hołownia wymienia z kolei zakaz smartfonów w podstawówkach (szkoła musi być „miejscem relacji, rozmowy i skupienia”). Magdalena Biejat stawia na ograniczenie marż banków na kredytach hipotecznych („Kredyty staną się bardziej dostępne, więcej osób będzie na nie stać. A ci, którzy już dzisiaj spłacają pożyczki hipoteczne, będą płacić niższe raty”).

Adrian Zandberg akcentuje z kolei kwestię nakładów na publiczną ochronę zdrowia, które powinny wzrosnąć do poziomu 8 proc. PKB („Szpitale w Polsce stoją nad przepaścią. Musimy obronić ochronę zdrowia przed prywatyzacją”).

Spór o neosędziów nadal istnieje

Kandydaci na prezydenta podzieleni są także w kwestii sądownictwa. Wśród osób, według których neosędziowie nie są sędziami prawidłowo powołanymi na swój urząd, znajdują się: Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Joanna Senyszyn.

„Potrzebujemy sprawiedliwego i stabilnego rozwiązania, które przywróci zaufanie obywateli do sądów, wykluczy osoby, co do niezależności których są uzasadnione wątpliwości, a zarazem nie złamie karier młodym ludziom, których jedyna przewina polegała na tym, że weszli do zawodu w momencie, gdy PiS postanowił upolitycznić sądy – tłumaczy kandydat KO.

Podobnie na sprawę patrzą kandydaci Polski 2050 i Nowej Lewicy. „Nominacje muszą zostać ponownie zweryfikowane w taki sposób, aby zachowane było prawo obywateli do niezależnego sądu – najlepszym sposobem byłoby powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie, w których neosędziowie zresztą także mogliby startować” – wskazuje Biejat.

Innego zdania są Karol Nawrocki, Grzegorz Braun, Marek Jakubiak i Marek Woch. „Obecny chaos i kwestionowanie legalności niektórych sędziów powodują szkody, na których cierpią zwykli obywatele. (…) Wszyscy sędziowie muszą mieć swobodę orzekania, natomiast jestem gotów poprzeć projekt, który zakładałby mieszany wybór do Krajowej Rady Sądownictwa. Jeśli rozwiązanie kryzysu w wymiarze sprawiedliwości nie odbędzie się w ramach konsensusu parlamentarnego, zgłoszę pomysł przeprowadzenia referendum w tej sprawie” – wskazuje kandydat PiS.

„Niedopuszczalne jest kwestionowanie legalności powołania sędziego przez osoby do tego nieuprawnione – niezależnie od tego, czy są to sędziowie, czy politycy. Proces nominacji sędziów należy odpolitycznić i odpartyjnić, co jednak nie powinno oznaczać, że zostanie on pozostawiony wyłącznie środowiskom sędziowskim – takie rozwiązanie się nie sprawdziło” – uważa z kolei Grzegorz Braun. Adrian Zandberg zwraca natomiast uwagę na potrzebę „przecięcia sporu o praworządność na poziomie konstytucyjnym”.

Recepty na chaos w TK

Dwugłos słychać także w kwestii Trybunału Konstytucyjnego. Przez część kandydatów winą za obecny stan rzeczy obarczany jest poprzedni rząd. „PiS złamał konstytucję, powołując tzw. sędziów dublerów. Nie można publikować wyroków wydanych z ich udziałem, bo byłoby to legalizowanie bezprawia. Ale nie możemy też trwać w impasie. Jako prezydent będę wspierał poważną reformę Trybunału – taką, która przywróci autorytet tej instytucji i zaufanie obywateli” – podkreśla Rafał Trzaskowski.

Na konieczność reformy zwraca uwagę także Szymon Hołownia („pierwszym krokiem powinno być wprowadzenie zasady, że sędziowie TK będą wybierani przez Sejm większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów”), Adrian Zandberg („konieczna będzie reforma na poziomie konstytucyjnym”), Joanna Senyszyn („TK wymaga odpolitycznienia i odpartyjnienia”) i Maciej Maciak („Większość parlamentarna powinna skutecznie wnioskować do NIK, aby ten przedstawił niezbite dowody na łamanie prawa TK, a wtedy należałoby przeprowadzić odpowiednie referendum. Niech obywatele zadecydują”).

Część kandydatów zwraca jednak uwagę na działania rządu Koalicji 15 października. „Obecny rząd doprowadził do tego, że nie liczą się wyroki SN i TK, a uchwały stają się ustawami i władza wykonawcza wchodzi w zakresy władzy sądowniczej. To, co się dzieje obecnie w sprawie wyroków TK – brak ich publikacji i ignorowanie – jest przestępstwem, którego dopuszcza się rząd Tuska” – podkreśla Karol Nawrocki.

„Aby nie pogłębiać chaosu prawnego, należy respektować orzeczenia TK w obecnym składzie. Docelowo, w ramach koniecznej zmiany konstytucji, można rozważyć rezygnację z osobnego organu w postaci TK, a jego kompetencje mogłaby przejąć Izba Konstytucyjna SN” – ocenia z kolei Grzegorz Braun. Potrzeby reformy TK nie zauważa natomiast Marek Jakubiak. „Kształt nie ma znaczenia. Znaczenie ma odpowiedzialność ludzi łamiących wprost prawo, niepublikując wyroków” – wskazuje poseł Wolnych Republikanów. ©℗

Dla kandydatów praworządność stała się niewygodna

ikona lupy />
Krzysztof Izdebski, prawnik, ekspert z Fundacji Batorego: Czekają nas wielomiesięczne awantury w kontekście Sądu Najwyższego i oceny, czy wybory są ważne, czy nieważne i czy Sąd Najwyższy musi się wypowiedzieć. / Materiały prasowe
W kończącej się kampanii wyborczej wydaje się, jakby temat szeroko rozumianej praworządności przestał zajmować kandydatów. Czy w pana ocenie nie chcą o tym mówić, czy też po prostu nie mają nic nowego do powiedzenia?

Jakbym nie znał szerszego kontekstu, tobym powiedział, że nie widzę, aby kandydaci w kampanii interesowali się praworządnością. Ale obserwując różne badania opinii publicznej, wiem, że to ludzi po prostu nie grzeje, więc po co kandydaci mają o tym mówić? To nie jest specjalnie temat wygodny dla nikogo, bo praworządność praworządnością w kontekście sędziów itd., ludzie patrzą też na ten problem z perspektywy, ile trwa sprawa w sądzie.

A uznając, że w tej sprawie w kampanii nic się nie dzieje, to jednak można się spodziewać, że gdyby wygrał Trzaskowski, co zapowiedział, to będzie szedł w tym kierunku, który zaproponowali rząd i parlament, gdy chodzi o kwestie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Ona została już przegłosowana przez parlament i znajduje się teraz w Trybunale Konstytucyjnym, złożona przez Andrzeja Dudę. Podobnie w przypadku wcześniej zawetowanej ustawy o KRS. I w przypadku Trzaskowskiego jest to w pewien sposób oczywiste i on nie musi tego podkreślać. Ponadto Karol Nawrocki natomiast jedynie może bronić status quo, uważając, że sprawa neosędziów nie jest żadną sprawą, a jedynie wymysłem wrażych sił.

Sądzi pan, że Trzaskowskiemu, jeśli by wygrał, może udać się rozwiązać ten sądowo-prawniczy konflikt?

Jako nowy prezydent najprawdopodobniej przychyli się do propozycji, którą Ministerstwo Sprawiedliwości niedawno ogłosiło, czyli model hybrydy pomiędzy kolektywną i indywidualną odpowiedzialnością. Natomiast moim zdaniem będzie miało to w dużej mierze charakter symboliczny, ponieważ wdrożenie tych przepisów będzie po prostu bardzo trudne. Spodziewam się, że duża część tzw. neosędziów ma przeświadczenie, że słusznie zrobiła karierę, więc nie wydaje mi się, że poddadzą się tym regulacjom i zgodzą się, aby z powrotem przenieść się do innego sądu, z którego awansowali. To może być problem. I być może nastąpi jakaś kalkulacja polityczna, czy nie zrobić jakiejś abolicji na poziomie sądów powszechnych.

A co z Sądem Najwyższym? Wybory prezydenckie mają szansę zakończyć ten wieloletni spór?

Dużo większy problem mamy z Sądem Najwyższym w kontekście jego roli w walidacji wyborów prezydenckich. Ale do czasu, tak naprawdę aż do chwili, kiedy Trzaskowski nie będzie prezydentem, bo wtedy ewentualnie otworzy to drogę do tych zmian. Ale wspominam o tym, bo jeszcze czekają nas wielomiesięczne awantury w kontekście Sądu Najwyższego i oceny, czy wybory są ważne, czy nieważne i czy Sąd Najwyższy musi się wypowiedzieć.

Sądzi pan, że pojawi się argument nieważności wyborów?

Zdecydowanie. Jeśli z okropnej zbrodni na Uniwersytecie Warszawskim robi się sprawę polityczną, spekuluje się, na kogo nowy papież by w Polsce głosował, to tym bardziej tak stanie się po wyborach. Strona, która przegra wybory, musi sięgnąć po to polityczne złoto. Trochę tak już mieliśmy w 2020 roku, kiedy pewna część takiego silnego, „betonowego” elektoratu uważała, że Duda nie został prezydentem. Ale rzeczywiście nie wybrzmiało to szerzej. Nie spodziewam się, aby to były ruchy tak silne, jak w przypadku Donalda Trumpa. Trzeba też wziąć pod uwagę, co wewnętrznie będzie się działo w PiS po ewentualnych przegranych wyborach, bo wiadomo, że Nawrocki nie jest kandydatem dużej części różnych grup, które są w Prawie i Sprawiedliwości. I wtedy może braknąć energii, aby iść w tym kierunku.

Ale można się spodziewać protestów, bo są dwa argumenty. Jeden, choć moim zdaniem niedający przesłanek do unieważnienia wyborów, to jest kwestia subwencji dla PiS. A drugi, co też może być wykorzystane, to udział różnych podmiotów trzecich w kampanii, co pokazać miała debata w Końskich. ©℗

Rozmawiał Wojciech Kubik