Rozmowa o pieniądzach podobno nie przystoi, jednak jest konieczna. Pełnomocnicy z urzędu nie mogą dalej pracować za kwoty, które nawet nie zawsze pokrywają koszty.

Wostatnich dniach pojawił się nowy projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie ponoszenia przez Skarb Państwa albo jednostki samorządu terytorialnego kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata/radcę prawnego z urzędu. Zbiegło się to w czasie z pikietą pełnomocników przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Doczekaliśmy się już także stanowiska NRA w przedmiocie projektowanych zmian. Niewystarczających, ale o tym za chwilę.

Jak to było?

Ostatnie lata przyniosły kilka zmian w zakresie rozporządzenia w sprawie urzędówek, jednak trzon regulacji oparty jest na akcie prawnym z 2002 r. Rozporządzenie to nie było zmieniane do 2015 r., kiedy ówczesny minister sprawiedliwości Borys Budka, niedługo przed oddaniem władzy przez ówczesną koalicję rządzącą, podniósł stawki w każdym zakresie o 100 proc.

Zadowolenie pełnomocników nie trwało długo. Nowy minister, nowe porządki. Zbigniew Ziobro uznał, że zmienione przez poprzedniego ministra stawki – wcześniej nieaktualizowane przez 13 lat – są nieadekwatne i ograniczają prawo do sądu osób ubogich, gdyż w przypadku przegrania procesu zobowiązane będą do pokrycia jego wyższych kosztów. Nie było to do końca prawdą, ale zyskało poklask opinii publicznej. Godna przypomnienia jest okoliczność, iż najdłużej urzędujący minister sprawiedliwości III RP szedł do władzy z hasłem reformy wymiaru sprawiedliwości mającej na celu np. przyspieszenie postępowań. To wyższe stawki mogły doprowadzić do bardziej rozważnego wszczynania postępowań.

W 2016 r. zasadniczo powrócono do rozporządzenia z 2002 r., z wyjątkiem kilkunastu typów spraw, w których podwyższono stawki z 2002 r. o 50 proc. (w szczególności w sprawach o zapłatę).

Oczywiście działania ministrów sprawiedliwości nigdy nie były obliczone na urealnienie stawek, tj. dostosowanie ich do panujących standardów rynkowych. Podnoszenie ich odbywało się według wskaźników znanych wyłącznie resortowi. Warto przypomnieć, że w latach 2002–2016 np. cena Big Maca wzrosła w Polsce o 66 proc., a prawnicy za prowadzenie spraw mogli nadal otrzymać nawet 60 zł + VAT.

Minister Ziobro na tym jednak nie poprzestał. W 2019 r. – na kanwie afery reprywatyzacyjnej – zmieniono rozporządzenie ws. wynagrodzenia i zwrotu wydatków poniesionych przez kuratorów ustanowionych dla strony w sprawie cywilnej. Kuratorzy procesowi to wyznaczone spośród adwokatów, radców prawnych lub pracowników sądów osoby do zastępowania stron postępowania, których miejsce pobytu jest nieznane. Zasadniczo ich rolą jest zapewnienie ochrony interesom nieobecnych stron postępowania i podejmowanie działań zmierzających do ich odnalezienia. Ich rola jest dość ważna w procesie, choć jest też lekceważona przez wielu sędziów, a na pewno przez resort sprawiedliwości, ale o tym poniżej.

W związku ze zmianą rozporządzenia ministerstwo umożliwiało sędziom przyznawanie wynagrodzenia wynoszącego 40 proc. kwoty wynikającej z rozporządzenia w sprawie urzędówek, jednak nie mniej niż 60 zł (sic!). Warto wskazać, iż w wielu sprawach pełnomocnicy z urzędu otrzymują zawrotne kwoty w wysokości 120 zł, np. za stwierdzenie nabycia spadku; opróżnienie lokalu mieszkalnego (potocznie znane jako eksmisja) kosztuje 240 zł, a za reprezentację pokrzywdzonego w dochodzeniu można otrzymać 360 zł. Zaś w przypadku gdy radcowie prawni lub adwokaci reprezentują nieobecną stronę postępowania w wymienionych sprawach, mogą otrzymać 40 proc. tych sum. Jednocześnie warto podkreślić, że rozporządzenie z 2019 r. dotyczące kuratorów było na tyle nieprecyzyjne, iż to dopiero Sąd Najwyższy w uchwale z 2021 r. wskazał, że do wynagrodzenia kuratorów prowadzących działalność gospodarczą należy doliczać VAT. Do dzisiaj są jednak sądy, które tę uchwałę ignorują i przyznają wynagrodzenie w kwocie 60 zł brutto za prowadzenie sprawy w 2024 r. Takie są fakty.

Policzmy koszty

Parafrazując słowa Donalda Tuska sprzed kilkunastu lat o liczeniu głosów: adwokaci i radcowie liczą koszty. Wszelkie dotychczas przedstawiane przez resort propozycje jednoznacznie upewniają pełnomocników w przekonaniu, że urzędnicy ministerialni nigdy pełnomocnikami z urzędu nie byli. Podobnie jak punkty nieodpłatnej pomocy prawnej urzędówki są szansą dla wielu prawników, którzy wchodzą na rynek bez bazy klientów. Muszą znaleźć sobie siedzibę, często we wspólnotach biurowych, zapewnić odpowiednie narzędzia biurowe i prawnicze czy też ponosić koszty tak trywialnych rzeczy jak przesyłki pocztowe.

Propozycja, którą przedstawiło ministerstwo, nie odnosi się np. do długiego oczekiwania na wypłatę wynagrodzenia, wypłat po zakończeniu sprawy w każdej instancji, uiszczania zaliczek jak w przypadku biegłych sądowych czy dokładnego określenia kwestii rozliczenia wydatków na sprawę

Może poniższa informacja będzie dla decydentów zaskakująca, ale prawnicy bardzo często są multizadaniowi. W jednej osobie są sekretarzami umawiającymi swoje spotkania i zarządzającymi kalendarzem spotkań, dokonują pracy typowo prawniczej (spotkania z klientami, sporządzanie pism, udział w rozprawach), a na koniec dnia spędzają długie godziny w kolejkach na poczcie, by wysłać lub odebrać korespondencję, po drodze zajmując się jeszcze zamawianiem artykułów biurowych. Nie ma innej niż pełnomocnicy z urzędu grupy zawodowej w Polsce, która tak dobrze poznała godziny funkcjonowania placówek Poczty Polskiej.

Wracając do kosztów, sytuacja na koniec 2024 r. przedstawia się następująco: samo wysłanie jednego listu to koszt przynajmniej 8 zł (7,80 zł przesyłka polecona + 0,20 gr za kopertę), oczywiście mówimy o najmniejszym gabarycie. Ponieważ zgodnie z przepisami pełnomocnik z urzędu jest zobowiązany nadać przesyłkę także do pełnomocnika drugiej strony, koszt wysłania jednego pisma wynosi 16 zł. W toku postępowania w jednej instancji sporządza się i wysyła od kilku do kilkunastu pism procesowych. Jeśli doliczymy do tego koszty najmu biura, dojazdu na rozprawy do innego miasta, zakupu artykułów biurowych, to kwoty 60, 120, 240 zł nigdy nie pokryją samych wydatków prawnika na sprawę, nie wspominając o wynagrodzeniu za pracę. I pomijając koszty zakupu programów prawniczych, eksploatacji drukarek czy komputera.

Poruszanie kwestii kosztów związanych z prowadzeniem sprawy dla niektórych może być szokujące, jednak jestem pewien, że prawnicy pracujący w korporacjach czy urzędnicy (nie wspominając o sędziach) nie mają pojęcia o rzeczywistych kosztach prowadzenia kancelarii.

Sukces ma wielu ojców

W ostatnich miesiącach sytuacja minimalnie się poprawiła. Głównie dzięki indywidualnym działaniom pełnomocników, którzy zaskarżając konkretne przepisy rozporządzenia ws. urzędówek, wiosną 2023 r. doprowadzili praktycznie do „rozbicia” przedmiotowego aktu. Trybunał Konstytucyjny w sprawach o sygnaturach akt SK 78/22 (dot. spraw karnych), SK 85/22 czy też SK 90/22 (sprawy cywilne) stwierdził, iż różnicowanie stawek dla pełnomocników jest bezzasadne i sprzeczne z Konstytucją RP.

Tak, proszę państwa, pełnomocnicy z urzędu mieli inne stawki kosztów zastępstwa procesowego niż pełnomocnicy z wyboru. Za tę samą pracę pełnomocnikom z wyboru przyznawano wyższe koszty procesowe – i to wszystko zgodnie z przepisami.

Czy te rozstrzygnięcia spowodowały natychmiastowe wydanie rozporządzenia zgodnego z konstytucją? Oczywiście, że nie.

Pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu, w październiku 2023 r., ówczesny wiceminister sprawiedliwości (notabene wpisany na listę, ale niewykonujący zawodu radca prawny) Sebastian Kaleta mamił pełnomocników wydaniem nowego rozporządzenia. Co prawda wyrok TK został opublikowany na przełomie lutego i marca, jednak aż pół roku zajęło przygotowanie Ministerstwu Sprawiedliwości projektu, który stawek nie podnosił, ale po prostu je zrównywał. Sytuacja nie zmieniła się ani w październiku, ani za czasów dwumiesięcznego rządu Zjednoczonej Prawicy, kiedy to MS kierował Marcin Warchoł.

Zmiana w tym zakresie – zrównująca stawki dla pełnomocników z wyboru i z urzędu – została wprowadzona dopiero przez obecnego ministra Adama Bodnara. Poniekąd można to także powiązać z uchwałą SN z 23 grudnia 2023 r., w której stwierdzono, iż w przypadku nieuwzględniania przez sąd wniosków o przyznanie wynagrodzenia dodatkowego za pełnioną funkcję obrońcy z urzędu odpowiada Skarb Państwa. A wszystko to wynikało z niedostosowania przepisów do wydanych wyroków Trybunału Konstytucyjnego.

Ministerstwo Sprawiedliwości wykonało zatem ruch wyprzedzający, w kwietniu 2024 r. nowelizując rozporządzenia w obawie przed napływem pozwów przeciwko Skarbowi Państwa. Zasądzone kwoty mogłyby być wyższe z uwagi na ewentualne odsetki czy też koszty zastępstwa procesowego, w sytuacji, gdyby pełnomocnicy będący stronami byli reprezentowani przez pełnomocników profesjonalnych, do czego mają pełne prawo.

Muszę przyznać, że przepychanki pomiędzy NRA a KIRP o to, kto doprowadził do zmiany rozporządzenia, wywoływały u mnie tylko uśmiech. Przez ostatnie lata nie zauważyłem, aby KIRP czy NRA w jakikolwiek sposób wspierały indywidualne działania swoich członków w postępowaniach przed TK. Nie było żadnych listów otwartych, wystąpień w tym przedmiocie, zaś dopiero po wydaniu ww. wyroków rozgorzała dyskusja pomiędzy samorządami, kto w większym stopniu przyczynił się do podjęcia przez ministerstwo prac nad nowelizacjami.

Może jednak należy podejść do tego ze zrozumieniem? W dobie walki o praworządność kto by się przejmował rażąco zaniżonym wynagrodzeniem dla pewnej części członków własnego samorządu? Jak to mówią, nie czas żałować róż, gdy płoną lasy...

Puder zamiast leczenia

Jak sytuacja kształtuje się dzisiaj? Nie najlepiej. Przygotowana w ostatnich tygodniach propozycja Ministerstwa Sprawiedliwości to oczywista kosmetyka. Cały system wymaga gruntowanej przebudowy, zaś pełnomocnicy z urzędu dostają propozycję podniesienia stawek w zaledwie kilku rodzajach spraw. Projekt nadal nie odpowiada rzeczywistym stawkom rynkowym i aktualnym wydatkom, jakie ponoszą prawnicy. Przygotowane zmiany przewidują podniesienie stawki m.in. za sprawę dotyczącą stwierdzenia nabycia spadku ze 120 do 240 zł, skargi na czynności komornika z 80 do 160 zł czy też opróżnienia lokalu mieszkalnego ze 120 do 240 zł. Łącznie w 11 typach spraw.

Tak, w 2025 r. za prowadzenie całej sprawy w danej instancji radcowie czy adwokaci będą mogli zarobić 160 zł plus VAT (23 proc.). Nie brzmi jak zwycięstwo.

Po co prawnicy skazują się na głodowe stawki, zasadniczo poniżej kosztów prowadzenia danej sprawy? Nie wiem, choć się domyślam. Dla części z nich to szansa na rozpoczęcie drogi zawodowej, czasem trudne i bolesne, jednak satysfakcjonujące, choć nie finansowo. Należy podkreślić, że zdarzają się sprawy opłacalne. To zazwyczaj te z dużą wartością przedmiotu sporu. Nie znam klucza przydziału spraw przez poszczególne samorządy. Mój wolumen spraw z urzędu zazwyczaj pozwalał mi na średnie miesięczne wynagrodzenie w przedziale 240–480 zł. Choć przyznaję, że zdarzały się jednostkowo „perełki”, czyli sprawy w przedziale 3,6–5,4 tys. zł. Jedna na rok. Dlatego prawnicy nie postulują podniesienia wszystkich stawek, a tylko tych, które w sposób rażący nie odpowiadają aktualnej sytuacji rynkowej.

Najbardziej niepokojące jest coś innego – odpowiednik syndromu sztokholmskiego, który dotyka pełnomocników z urzędu. Niektórzy na zamkniętych grupach w internecie wyliczyli „straty” za niekonstytucyjne koszty urzędówek. W pojedynczych przypadkach sięgały one nawet kwoty bliskiej 200 tys. zł. Ilu zdecydowało się pozwać Skarb Państwa? Niewielu. Zazwyczaj kończy się na składaniu wniosków o wydanie dodatkowych postanowień kosztowych, co do zasady oddalanych przez sądy. Z różnymi uzasadnieniami – często mało prawnych, jak np. stwierdzenie, że wyrok TK ma moc kształtującą, co można było odczytać tak, że dopiero od momentu wydania wyroku przez TK rozporządzenie stało się niekonstytucyjne, w związku z czym uzupełnienie kosztów zgodnie z przepisami prawa nie może zostać dokonane. Tak, takie konstrukcje też rodzą się na salach sądowych.

Co prawnicy mogliby dalej robić? To samo co sędziowie. Pozywać. Sędziowie i prokuratorzy po orzeczeniu TK, który uznał, że zamrożenie ich wynagrodzeń było niekonstytucyjne, zaczęli masowo pozywać swoich pracodawców za niestosowanie prawa. W przypadku pełnomocników powództwa należałoby kierować do MS. Jednak pełnomocnicy nie są chętni do dochodzenia swoich praw na drodze sądowej. Co jest zupełnie niezrozumiałe.

Czy to jedyny problem?

Rozporządzenie ws. urzędówek nie jest jedynym problemem. Jak powyżej wskazano, także koszty kuratorskie winny być zmienione. Obecnie, jak wynika z informacji, którą uzyskał od Ministerstwa Sprawiedliwości jeden z adwokatów, projekt przedmiotowego rozporządzenia jest w międzyresortowych pracach legislacyjnych. Z doświadczenia wynika, że prace mogą potrwać do czasu wydania orzeczeń przez TK – ponieważ adwokaci i radcy znowu wnieśli indywidualne skargi.

Halo! NRA oraz KIRP! Jest jeszcze czas na przyłączenie się do spraw i skonsumowanie większego kawałka tortu w przypadku sukcesu! Sprawy otrzymały sygnatury SK 89/22 oraz SK 61/23, terminów rozpraw nadal nie wyznaczono. Pełnomocnicy są pełni nadziei, iż linia orzecznicza przedstawiona dotychczas przez TK się nie zmieni, również z uwagi na to, że prawnicy wykonują dokładnie te same czynności bez względu na to, czy reprezentują klienta z wyboru, z urzędu, czy też działając jako kuratorzy procesowi.

Inną kwestią pozostają tzw. dyżury obrończe – specjalna instytucja przygotowana z uwagi na konieczność rozpatrywania spraw w trybie przyspieszonym. Zazwyczaj wzmocnione są np. podczas Marszu Niepodległości czy innych dużych wydarzeń, które mogą za sobą nieść konieczność pilnej obrony osób oskarżonych np. o czyny chuligańskie.

Ustawodawca nie przewidział żadnego wynagrodzenia za pozostawanie do dyspozycji sądu. Znamienne, bo przecież zgodnie z kodeksem pracy (art. 129 k.p.), przysługuje prawo do wynagrodzenia za czas gotowości do świadczenia pracy. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości uznaje, iż nie ma powodu, aby prawnicy otrzymywali wynagrodzenie za tę gotowość, a należy się ono jedyne za faktycznie podjętą obronę.

W tej kwestie prawnicy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Jak mec. Robert Pogorzelski pozywający sąd, w którego obrębie pełnił dyżur, o zapłatę. Symboliczną, jednak nie kwota jest tu problemem, lecz brak całościowego uregulowania obowiązku wypłaty wynagrodzenia prawnikom za pełniony dyżur przez Skarb Państwa. Pierwsza rozprawa już 28 listopada.

W tym miejscu należy podkreślić, że NRA przystąpiła do sprawy w charakterze interwenienta ubocznego, zaś dziekan ORA we Wrocławiu już w 2023 r. wskazał, iż praca bez wynagrodzenia jest bezprawna, zaś członkowie palestry nie powinni brać w niej udziału. Zapowiedział jednocześnie bojkot tego typu czynności.

Czas na zmiany – w imię zasad

Wbrew wrażeniu, jakie mogli państwo odnieść, czytając ten tekst, nie zawsze chodzi o pieniądze. Chodzi o zasady, o godne wynagrodzenie i poszanowanie pracy. Problemów jest więcej i nie mniej oczekiwań ze strony członków samo rządu, którzy faktycznie zajmują się pomocą prawną z urzędu. Propozycja, którą przedstawiło ministerstwo, nie spełnia ich nawet w najmniejszym stopniu. Nie odnosi się np. do długiego oczekiwania na wypłatę wynagrodzenia. Ja np. czekam ponad 80 dni – od momentu złożenia faktury – na wypłatę 360 zł plus VAT za sprawę, którą prowadziłem od 2022 r. W XXI w. przez 80 dni sąd nie był w stanie zlecić wykonania przelewu pełnomocnikowi za wykonaną pracę. Przyspieszenie i umożliwianie wypłat po zakończeniu sprawy w każdej instancji, uiszczanie zaliczek jak w przypadku biegłych sądowych, dokładne określenie kwestii rozliczenia wydatków na sprawę, możliwość złożenia wniosku o przyznanie wynagrodzenia z urzędu nawet po zamknięciu przewodu sądowego – to zmiany, których oczekuje środowisko. Jednakże żadnego z tych tematów resort nie podjął.

Bierność. To słowo, które może opisać działania naszego państwa. Samotność. To uczucie, które towarzyszy pełnomocnikom w walce o swoje prawa. ©℗

Autor dziękuje za pomoc mecenasom Robertowi Pogorzelskiemu i Filipowi Tohlowi
ikona lupy />
Stawki wzrosną dwukrotnie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe