Do takich wniosków doszedł Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Zrobił to, uchylając głośne postanowienie Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków we Wrocławiu (sygn. akt VII Ko 34/24). Jego autor, sędzia Piotr Mgłosiek, uznał, że jako sąd I instancji jest władny zakwestionować rozstrzygnięcie sądu wyższej instancji z tego powodu, że zostało ono wydane z udziałem neosędziego. W tym celu SR sięgnął po koncepcję nieważności orzeczenia. Próbował dowieść tym samym, że również sądy rejonowe mają ścieżkę, która umożliwia im kwestionowanie orzeczeń wydawanych przez osoby powołane na urząd sędziego z udziałem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. O orzeczeniu tym DGP pisał jako pierwszy w sierpniu br., wskazując na jego precedensowy charakter.
– Ta sytuacja to dowód na to, jak bardzo potrzebna jest reakcja ze strony ustawodawcy. Nie mam wątpliwości, że aby zatrzymać pogłębianie się chaosu w orzecznictwie, kwestia neosędziów musi zostać rozstrzygnięta w drodze zmian legislacyjnych – komentuje prof. Krystian Markiewicz, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury.
SR bez kompetencji
Przypomnijmy: do czasu wydania przez sędziego Mgłośka omawianego postanowienia jedynym sposobem na eliminowanie z obrotu prawnego orzeczeń wydanych z udziałem neosędziego było ich uchylanie. Do uchyleń może jednak dochodzić tylko na skutek zaskarżenia orzeczenia, co oznacza, że sądy rejonowe są niemal całkowicie pozbawione możliwości kwestionowania prawa neosędziów do orzekania. Sędzia Mgłosiek poszukiwał więc narzędzia prawnego, które pozwoliłoby także sądom najniższego szczebla chronić strony procesowe przed zagrożeniem, że orzeczenie w ich sprawie zostanie wydane przez sąd, który nie jest „sądem ustanowionym ustawą”. I znalazł – orzeczenie niestniejące (sententia non existens). Uznał za takie wydane w karnym postępowaniu wykonawczym orzeczenie SO we Wrocławiu, uchylił je i zwrócił akta celem rozpoznania sprawy w prawidłowym, a więc już bez udziału neosędziego, składzie.
Orzeczenie sędziego Mgłośka zostało jednak zaskarżone, na skutek czego SO we Wrocławiu po koniec października br. uchylił je.
– Niezręcznie jest komentować orzeczenie sądu wyższej instancji, nawet jeśli zawiera chybione tezy. Natomiast odnoszę wrażenie, że sąd okręgowy przede wszystkim poprowadził swój wywód niejako „obok” argumentacji sądu meriti, bez nawiązania skutecznej polemiki, a więc wykorzystując swoją pozycję. Nie odniósł się bowiem do szczegółowych motywów zastosowania instytucji sententia non existens jako figury leżącej poza instrumentarium kontroli instancyjnej – tak uchylenie postanowienia komentuje sędzia Mgłosiek.
SO, uzasadniając swoje rozstrzygnięcie, przypomniał, że instytucja nieważności orzeczenia obowiązywała w przeszłości na gruncie kodeksu postępowania karnego z 1928 r. W aktualnie obowiązującym k.p.k. była ona przewidziana w art. 101, który to przepis obowiązywał w latach 1998–2003 (patrz: infografika). Problem jednak w tym, jak pisze wrocławski SO, że nawet wówczas „właściwym do orzekania w powyższym zakresie był sąd II instancji, sąd apelacyjny, ewentualnie Sąd Najwyższy, a nie sąd I instancji”.
– Trudno mi jako sędziemu oceniać orzeczenia wydane przez innych sędziów. Jednak jako osoba, która na gruncie naukowym od ponad 20 lat zajmuje się orzeczeniami nieistniejącymi, mogę stwierdzić, że to nie jest tak, że kompetencje w tym zakresie przysługują tylko sądom wyższego rzędu. Co więcej, dominuje koncepcja, zgodnie z którą nie tylko sąd takiej czy innej instancji, ale każdy organ władzy publicznej, gdy dostrzeże, że dane orzeczenie jest orzeczeniem niestniejącym, może to stwierdzić, aby usunąć taki akt prawny z obiegu prawnego – ocenia prof. Markiewicz.
Po 2003 r. koncepcja nieważności orzeczenia, na którą powołał się sędzia Mgłosiek, zniknęła i zastąpiły ją przepisy mówiące o bezwzględnej przyczynie odwoławczej, wśród których to przyczyn znalazła się również sytuacja wydania orzeczenia z udziałem osoby nieuprawnionej. Jak jednak zauważył wrocławski SO, także te przepisy nie dają „kompetencji sądowi I instancji do jakiejkolwiek ingerencji w orzeczenie innego sądu”.
Wskazana większa ostrożność
SO wytknął sędziemu Mgłośkowi również to, że ten wszedł w dość ostrą polemikę z uchwałą trzech połączonych izb SN z 2020 r. (sygn. akt BSA I-4110-1/20). Zgodnie z nią nie można uchylić orzeczenia sądu powszechnego tyko z tego powodu, że w jego wydaniu brał udział neosędzia, tylko trzeba przeprowadzić tzw. test niezawisłości.
Sędzia Mgłosiek uznał jednak, że zawarte w tej uchwale wskazania okazały się w praktyce bezużyteczne. I dlatego doszedł do wniosku, że przeprowadzanie testu niezawisłości jest niecelowe. Co ciekawe, SO we Wrocławiu po części przyznał mu w tej kwestii rację. Zgodził się bowiem, że instytucja wyłączenia sędziego okazała się „nie w pełni skuteczna i adekwatna na skutek trudności dowodowych w zakresie możliwości przeprowadzenia testu niezawisłości”. Jednak zdaniem SO okoliczność ta nie uprawnia sądu rejonowego do niewłaściwej interpretacji przepisów prawa. Sąd odwoławczy dostrzega bowiem w zachowaniu SR ryzyko zastępowania ustawodawcy w tworzeniu rozwiązań prawnych.
SO wskazał również na szczególną pozycję SN. „Tym samym w sytuacji, gdy SN wydaje uchwałę, w szczególności w bardzo rzadkiej sytuacji rozszerzonego do kilku izb składu, należy z najwyższą ostrożnością rozważać ewentualną inną interpretację przepisów” – podkreślił.
– Uchwała trzech połączonych izb SN była wydana w okresie, w którym nie doszło jeszcze do zakwestionowania KRS. Teraz już wiemy, dzięki orzecznictwu SN i Naczelnego Sądu Administracyjnego, że organ ten jest nielegalny. I choćby z tego powodu uchwała straciła sporo na aktualności – komentuje Krystian Markiewicz. Ponadto, jak dodaje, zawiera ona pewne minimum, jeśli chodzi o ocenę skutków wydawania orzeczeń przez neosędziów.
Orzeczenie SO zapadło w składzie jednoosobowym. Jego autorem jest sędzia Krzysztof Nowicki, powołany w procedurze z udziałem prawidłowo wybranej KRS. ©℗
orzecznictwo
Podstawa prawna
Postanowienie Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 25 października 2024 r., sygn. akt V Kzw 339/24