Potwierdzenie przejścia sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego w stan spoczynku dokonane przez głowę państwa ma charakter aktu władczego, w istotny sposób wpływającego na status takiego sędziego. A skoro tak, to podlega kognicji sądów administracyjnych. Takie wnioski płyną z lektury uzasadnienia niedawno opublikowanego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Sprawa ma początek w 2018 r., kiedy to weszła w życie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, uchwalona przez poprzedni parlament w grudniu 2017 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 5). Zawierała ona przepisy przejściowe pozwalające sędziom SN przejść w stan spoczynku. W tym celu mieli oni możliwość złożenia prezydentowi– za pośrednictwem I prezesa SN – odpowiedniego oświadczenia. Zdecydował się na to jeden z sędziów NSA, powołując się przy tym na art. 49 par. 1 prawa o ustroju sądów administracyjnych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1267). Zgodnie z nim w sprawach nieuregulowanych w tej ustawie do sędziów NSA stosuje się przepisy ustawy o SN, a określone w tej ustawie uprawnienia I prezesa SN przysługują prezesowi NSA. Sędzia złożył więc prezesowi NSA oświadczenie o przejściu w stan spoczynku. Mimo to prezydent nie wykonał ciążącego na nim obowiązku, o którym mowa w art. 39 ustawy o SN, zgodnie z którym datę przejścia w stan spoczynku sędziego SN stwierdza głowa państwa. W związku z tym sędzia NSA skierował do wojewódzkiego sądu administracyjnego skargę, w której zarzucił prezydentowi bezczynność. A WSA przyznał mu rację. Stwierdził m.in., że nie było podstaw, aby domniemywać po stronie ustawodawcy zamysł rozróżniania statusu sędziów SN i NSA w zakresie normowania zasad przechodzenia przez nich w stan spoczynku.

Wyrok I instancji zaskarżył prezydent. Wskazywał m.in., że WSA błędnie przyjął, że głowa państwa jest organem administracji publicznej, a jej rozstrzygnięcia można zaliczać do aktów z zakresu administracji publicznej.

Ta argumentacja nie przekonała jednak NSA. Jak zauważył, to, że ustawodawca powierzył kompetencję do stwierdzania przejścia sędziego w stan spoczynku akurat prezydentowi, nie może prowadzić do pogorszenia sytuacji prawnoustrojowej takiego sędziego. A do tego by przecież doszło, gdyby uznano, że taka osoba nie ma prawa zaskarżania aktów bądź bezczynności głowy państwa. „Z tego też powodu Prezydent RP na gruncie ustawy o Sądzie Najwyższym musi być traktowany jako organ administracji w znaczeniu funkcjonalnym” – zaznaczył NSA. Dodał przy tym, że takie rozwiązanie nie narusza konstytucyjnoprawnego statusu prezydenta jako głowy państwa polskiego. Wykonując obowiązki wynikające z ustawy o SN, wchodzi on jednak w rolę organu administracji, co otwiera drogę do sądowej kontroli działań w zakresie statusu prawnego sędziów SN i NSA.

NSA zauważył również, że postanowienie prezydenta wydane na podstawie art. 39 ustawy o SN jest rozstrzygnięciem sprawy indywidualnej, w istotny sposób wpływającym na status sędziego. A skoro tak, to stanowi akt z zakresu administracji publicznej podlegający kognicji sądów administracyjnych. NSA przyznał przy tym, że prezydent co do zasady został umiejscowiony poza aparatem administracji publicznej. A to dlatego, że jego działania w znacznej części opierają się na normach prawa konstytucyjnego. Aby jednak można było przyjąć, że dany akt lub czynność podjęta przez głowę państwa nie podlegają kognicji sądów administracyjnych, najpierw należy wskazać, że w konkretnej sprawie prezydent nie wykonuje zadań administracji publicznej.©℗

orzecznictwo