Do TK trafiła kolejna skarga dotycząca przepisów pozwalających ukarać opiekuna utrudniającego kontakt dziecka z drugim rodzicem. Jej uwzględnienie może wypaczyć sens tych regulacji – ostrzegają prawnicy.

Czy suma pieniężna zasądzona przez sąd za utrudnianie kontaktów z dzieckiem powinna być płacona do rąk poszkodowanego rodzica? I czy taka regulacja chroni interes prywatny, czy publiczny? Te pytania Trybunałowi Konstytucyjnemu zadała matka, która została taką grzywną ukarana. Jej zdaniem przepisy, które na to pozwoliły, są niezgodne m.in. z konstytucyjną zasadą ochrony rodziny, równości obywateli wobec państwa czy z prawem do sądu.

– Konsekwencją uwzględnienia tej skargi przez TK byłoby pozbawienie dzieci najważniejszego narzędzia o charakterze sankcyjnym, które daje szansę na to, by egzekwować ich spokojne i regularne kontakty z tym rodzicem czy opiekunem, z którym nie mieszkają – komentuje Aleksandra Ejsmont, radca prawny specjalizujący się w sprawach rodzinnych.

Do rąk rodzica

Postępowanie o wykonawstwo kontaktów rodzica z dzieckiem jest dwuetapowe: najpierw sąd wydaje postanowienie, w której ostrzega osobę, pod którym opieką pozostaje dziecko, o możliwości nakazania zapłaty na rzecz osoby uprawnionej do kontaktu oznaczonej sumy pieniężnej za każde naruszenie obowiązku wynikającego z orzeczenia albo ugody. Jeśli to nie poskutkuje, sąd przechodzi do drugiego etapu i nakazuje zapłatę należnej sumy (patrz: grafika). I tak właśnie było w przypadku autorki skargi do TK.

Skarżąca uważa, że w wyniku zastosowania art. 598 15 par. 1 oraz 598 16 kodeksu postępowania cywilnego naruszono jej konstytucyjnie chronione dobra i wolności. Twierdzi, że postępowanie dotyczące wykonywania kontaktów rodzica z dzieckiem daje prymat interesom uprawnionego, a nie interesowi publicznemu. Zapłata zasądzonej sumy pieniężnej za utrudnianie kontaktów następuje bowiem do rąk drugiego rodzica. Przepisy nie przewidują alternatywnych sposobów wyegzekwowania orzeczonych kontaktów.

– Osoby, które mogą zostać ukarane, podnoszą, że drugi rodzic wszczyna postępowanie sankcyjne po to, żeby się wzbogacić. Absolutnie się z tym nie zgadzam – podkreśla mec. Ejsmont. Jak dodaje, z jej obserwacji wynika, że rodzice naprawdę nie chcieliby ani jednej złotówki, gdyby mogli swobodnie realizować ustalone kontakty, czyli widywać swoje dzieci i budować z nimi więź.

Podmiotowość dziecka

W skardze pojawia się również argument odnoszący się do podmiotowości dziecka. Jej autorka zarzuca ustawodawcy, że ten, konstruując zaskarżone przepisy, nie uwzględnił tego, czy dziecko chce, czy nie chce realizować zasądzonych kontaktów z rodzicem, pod którego pieczą na co dzień nie pozostaje. Badane jest bowiem jedynie to, czy do kontaktu doszło. Sąd nie sprawdza np., czy dotychczasowe kontakty z dzieckiem przebiegały w sposób prawidłowy oraz czy wykonywane kontakty pozostają w zgodzie z naczelną zasadą dobra dziecka.

Te argumenty nie przekonują jednak Aleksandry Ejsmont.

– Nie zgadzam się z tezą, jakoby obecne przepisy odbierały małoletnim podmiotowość. Pamiętajmy, że to postępowanie sankcyjne jest bardzo specyficzne i jest uruchamiane w bardzo szczególnych okolicznościach. Chodzi tutaj o takie sytuacje, kiedy jeden z rodziców, wykorzystując zależność dziecka od siebie, kierując się różnymi pobudkami, robi wszystko, aby wyeliminować drugiego rodzica z życia dziecka, by pozbawić dziecko możliwości budowania relacji z drugim rodzicem – zauważa nasza rozmówczyni.

Jak opowiada, w tego typu sprawach bardzo często spotyka się z sytuacją, kiedy to dziecko rzeczywiście komunikuje, że nie chce realizować kontaktów z drugim rodzicem.

– Natomiast jeśli się wniknie głębiej w to, z czego to wynika, jakie mechanizmy psychologiczne w danym przypadku zadziałały, jaki jest poziom zależności od rodzica, który sprawuje bezpośrednią pieczę, to często się okazuje, że to, co mówi dziecko, odbiega od tego, czego by tak naprawdę chciało. Relacja rodzic – dziecko zawsze bowiem bazuje na bardzo silnej zależności – podkreśla radczyni prawna.

Nie pierwszy taki przypadek

To nie pierwszy raz, kiedy TK będzie się pochylał nad omawianymi przepisami k.p.c. 22 czerwca 2022 r. TK wydał już orzeczenie, w którym uznał te regulacje za niekonstytucyjne w zakresie, w jakim pozwalają ukarać rodzica w sytuacji, gdy niewłaściwe wykonywanie lub niewykonywanie obowiązków jest związane z niewywołanym przez tego rodzica zachowaniem dziecka (sygn. akt SK 3/20).

– Stosowanie tego przepisu zostało wówczas ograniczone w taki sposób, że sądy mają badać nie tylko to, czy kontakt rodzica z dzieckiem został zrealizowany, czy nie, ale lecz także to, czy na niechętną postawę dziecka do realizacji tego kontaktu miały wpływ osoby trzecie. Najczęściej chodzi tu o wpływ osoby, pod której pieczą dziecko pozostaje – tłumaczy Aleksandra Ejsmont. Z jej obserwacji wynika, że po tym wyroku sądy w sprawach sankcyjnych rzeczywiście zwracają na tę kwestię uwagę. Nie oznacza to jednak, że teraz odpytują za każdym razem dziecko, czy chce ono mieć kontakt z rodzicem.

– Procedura sankcyjna to nie jest pierwsze postępowanie, które dotyczy stron. Nie jest więc tak, że sąd nie ma żadnej wiedzy na temat sprawy. Pamiętajmy o tym, że do jej akt są dołączane akta sprawy, którą określiłabym jako główną, czyli tej, w której zostały uregulowane kontakty. I najczęściej w takiej sprawie głównej mamy opinię biegłego na temat relacji panujących w tej rodzinie. Tak jest w co najmniej 90 proc. przypadków – tłumaczy mec. Ejsmont.

Rozstrzygnięcie TK z 2022 r. spotkało się z niemałą krytyką ze strony prawników. Polemizuje z nim m.in. Krzysztof Żochowski z Uniwersytetu Białostockiego, autor glosy krytycznej do omawianego wyroku. Jego zdaniem to orzeczenie – choć mogłoby się wydawać krokiem w stronę upodmiotowienia dziecka i wyrazem troski o jego dobro – przy głębszej refleksji jawi się jako zagrożenie dobra dziecka w dłuższej perspektywie.

Nie dziwi więc to, że pojawiają się głosy, iż kolejne orzeczenie TK dotyczące omawianych przepisów k.p.c. może jeszcze pogorszyć sytuację.

– Obawiam się, że takie szatkowanie przez TK tych przepisów doprowadzi do sytuacji, w której de facto nie będzie już mechanizmu, który umożliwiałby egzekwowanie kontaktów dziecka z drugim rodzicem – ostrzega mec. Ejsmont. Jak dodaje, nie możemy przerzucić ciężaru decyzji i odpowiedzialności za tę sytuację na dziecko.

– A bardzo często w swojej praktyce obserwuję, że rodzice próbują to robić, mówiąc, że to dziecko powinno przyjść do sądu i powiedzieć, że nie chce realizować kontaktów. To jest takie delegowanie dziecka do zrealizowania celu wytyczonego przez dorosłego, co jest dla niego bardzo obciążające – kwituje prawniczka.©℗

ikona lupy />
Postępowanie o wykonawstwo kontaktów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe