Zmiany, które zaproponował rząd, i które mają umożliwić dyscyplinarne ukaranie neosędziów, mogą prowadzić do absurdów – ostrzegają prawnicy.
Członkostwo w Krajowej Radzie Sądownictwa po 2018 r. lub pełnienie funkcji wskutek powołania przez ministra sprawiedliwości – będą okolicznościami obciążającymi w postępowaniu dyscyplinarnym prowadzonym w sprawach neosędziów. Powstać ma również nowy organ – Konsylium Dyscyplinarne, które będzie pełniło funkcję kolegialnego rzecznika dyscyplinarnego. Jego zadaniem będzie przygotowanie wniosków o pociągnięcie do odpowiedzialności dyscyplinarnej neosędziów, którzy w sposób czynny i świadomy przyłożyli rękę do niszczenia praworządności. DGP poznał szczegóły tych planów.
Neosędziowie i postępowania dyscyplinarne
Podczas piątkowego spotkania ministra sprawiedliwości i premiera ze środowiskami prawniczymi wiele miejsca poświęcono propozycjom mającym doprowadzić do tego, że neosędziowie, którzy w sposób kwalifikowany (patrz: grafika) przyczynili się do rozmontowania niezależnego sądownictwa, poniosą za swoje czyny odpowiedzialność. Oprócz tego, że wrócą na wcześniej zajmowane stanowiska, muszą się liczyć z tym, że będą wobec nich wszczynane obligatoryjnie postępowania dyscyplinarne.
Aby proces ten przebiegał sprawnie, zaproponowano zmianę – wyodrębnienie w ramach definicji deliktu dyscyplinarnego okoliczności obciążających. W katalogu tym ma się znaleźć np. członkostwo w KRS po 2018 r., podpisanie listy poparcia do nieprawidłowo powołanej KRS, delegowanie do administracji rządowej czy pełnienie funkcji wskutek powołania przez ministra sprawiedliwości.
– Bardzo mi się ten zaproponowany katalog nie podoba. To trochę wygląda tak, jakby pomysłodawcy chcieli powiedzieć, że wszystko, co się wydarzyło po 2018 r. w wymiarze sprawiedliwości, było nielegalne. Zapewne niejedna z osób, które pracowały nad tymi założeniami, orzekała na delegacji udzielonej jej przez ministra sprawiedliwości. To ona też popełniała delikt dyscyplinarny? A te osoby, które brały udział w komisjach egzaminacyjnych? Te pomysły są bardzo niebezpieczne – komentuje prof. Maciej Gutowski, adwokat.
Z kolei Krzysztof Izdebski, ekspert forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego, uczestnik piątkowego spotkania, podkreśla, że mowa o okolicznościach, które zaszły sześć lat temu.
– Tymczasem delikty dyscyplinarne przedawniają się już po pięciu latach od momentu ich popełnienia – zauważa ekspert. Jak dodaje, zgłosił tę wątpliwość podczas spotkania z ministrem i premierem. W odpowiedzi usłyszał, że konstytucja stanowi, iż bieg przedawnienia w stosunku do przestępstw popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych lub na ich zlecenie jest zawieszany do czasu ustania tych przyczyn. Innymi słowy – zgodnie z tą interpretacją czyny popełnione przez neosędziów biorących udział w niszczeniu praworządności nie przedawniły się, bo za czasów rządów PiS nie było możliwości pociągnięcia ich do odpowiedzialności.
– Gdyby nawet przyjąć ten sposób interpretacji, choć wydaje się on mocno naciągany, to jak wytłumaczyć zwykłemu obywatelowi, że z powodów formalnych (upływ czasu) jako państwo odpuszczamy sędziemu, który np. prowadził samochód, będąc pijanym, i spowodował wypadek, a z taką determinacją ścigamy kogoś, kogo jedynym „grzechem” jest podpisanie jakiejś listy? Dla zwykłego Kowalskiego może to być niezrozumiałe – ostrzega Izdebski.
Przepisy dotkną tylko neosędziów
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jeden absurd, do jakiego może dojść, gdy zaproponowane rozwiązania staną się obowiązującym prawem.
– Takie obligatoryjne postępowania dyscyplinarne mają objąć jedynie neosędziów. A to oznacza, że nie będą one dotyczyć całej rzeszy tych sędziów, którzy w sposób czynny brali udział w łamaniu konstytucji, ale których awansami, z różnych przyczyn, nie zajęła się neo-KRS. Mam tu na myśli takie osoby, jak np. były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który co prawda nie awansował po 2018 r., ale świadomie pomagał ówczesnym rządzącym rozmontowywać niezależne sądownictwo – podaje przykład Krzysztof Izdebski.
Oczywiście najważniejszym zarzutem, stawianym zmianom zaproponowanym w obrębie postępowań dyscyplinarnych jest ten dotyczący niedziałania prawa wstecz.
– Dołożenie do definicji deliktu dyscyplinarnego nowych okoliczności obciążających może działać jedynie na przyszłość. Badając, czy doszło do popełnienia deliktu, bierzemy bowiem pod uwagę tylko te okoliczności oraz stan prawny, które obowiązywały w momencie popełnienia czynu – tłumaczy Przemysław Rosati, prezes NRA.
Kolegialny rzecznik dyscyplinarny
Kolejnym pomysłem rządzących na sprawne ściganie neosędziów jest utworzenie zupełnie nowego organu, który, jak tłumaczył podczas piątkowej konferencji minister Adam Bodnar, miałby pełnić rolę kolegialnego rzecznika dyscyplinarnego. Chodzi o Konsylium Dyscyplinarne, w skład którego ma wejść 15 członków będących sędziami lub sędziami w stanie spoczynku. Byliby oni powoływani i odwoływani przez KRS wybraną już w prawidłowy sposób.
Biuro tego organu miałoby ustawowy obowiązek zebrania dokumentacji dotyczącej poszczególnych postępowań dyscyplinarnych. Na podstawie tak zgromadzonego materiału konsylium kierowałoby następnie do sądów dyscyplinarnych wnioski o ukaranie poszczególnych neosędziów.
– Oczywiście, ustawodawca ma prawo tworzyć nowe organy. Trzeba sobie jednak zadać pytanie, jaki ma być tego cel. Ja nie widzę potrzeby wprowadzania nowego, kolegialnego organu, który miałby zajmować się wszczynaniem postępowań dyscyplinarnych wobec neosędziów. Mogą to przecież robić już dziś rzecznicy dyscyplinarni. Po co więc mnożyć byty? – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Zaznacza przy tym, że ma świadomość, iż obecnie przeszkodą dla rozpoczęcia procesu rozliczania neosędziów jest to, że funkcję rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców pełnią nadal osoby powołane przez poprzedniego ministra sprawiedliwości. Mowa o Piotrze Schabie, Przemysławie Radziku i Michale Lasocie.
– Minister mógłby jednak te osoby odwołać i powołać na ich miejsce sędziów, którzy będą dawali rękojmię prawidłowego wykonywania obowiązków. To z całą pewnością szybsze i łatwiejsze do przeprowadzenia niż powoływanie zupełnie nowego organu – kwituje Markiewicz. ©℗