Stosowanie systemu szpiegującego przez służby wywołało ożywioną dyskusję na temat granic ingerencji w prawa i wolności obywatelskie. Niemniej ważne od skali tej ingerencji jest to, czy istniejące mechanizmy kontrolne w rzeczywistości stanowią tamę dla takich działań.

Służby umywają ręce

Zasady zarządzania kontroli i utrwalania rozmów lub kontroli operacyjnej są precyzyjnie określone w przepisach. Pod kątem prawnym sytuacja jest bardzo komfortowa dla służb i organów ścigania, gdyż do kontroli i utrwalania rozmów lub kontroli operacyjnej potrzebna jest zgoda sądu. Podobnie jak w przypadku aresztów tak w odniesieniu do tego rodzaju czynności organy ścigania lub służby zawsze mogą powiedzieć: „co złego, to nie my!”. Przecież o tych kwestiach decydują sądy, a służby poddają tylko wnioski pod ich ocenę. Takie komunikaty zresztą pojawiły się po opublikowaniu informacji o stosowaniu systemu Pegasus: stosowanie kontroli odbywało się zgodnie z przepisami prawa, na podstawie wyraźnej zgody sądu udzielonej w prawem przewidzianej procedurze.

W teorii pozycja sądu w sferze zarządzania kontroli i utrwalania rozmów czy kontroli operacyjnej jest bardzo ważna, wręcz kluczowa. Rolą sądów jest stanie na straży praw obywatelskich. A tego typu czynności prowadzone przez służby mogą prowadzić do poważnego naruszenia tych praw. Przede wszystkim prawa do prywatności. Drugim aspektem kluczowym z perspektywy roli sądu jest to, że to właśnie ten organ w tym przypadku kontroluje pracę służb. Prowadzenie kontroli operacyjnej czy kontroli i utrwalania rozmów jest z oczywistych powodów tajne, a więc osoba poddana takiej kontroli nie może się bronić. Aby uniknąć przypadków nadużyć, sądy mają pełne prawo do realnego kontrolowania i zatrzymywania tendencji do chodzenia na skróty. Wbrew forsowanej czasami opinii, że „jeśli ktoś jest niewinny, to nie ma się czego bać” – może bać się nie musi, ale może nie chcieć, aby ktoś podsłuchiwał jego rozmowy. I ma do tego prawo. Jak sądowy nadzór wygląda w rzeczywistości?

Kontrola na zamówienie

Żeby dobrze zrozumieć, w jaki sposób są oceniane wnioski o zarządzenie kontroli utrwalania rozmów i kontrolę operacyjną, wystarczy spojrzeć na statystyki. Jak sytuacja rysowała się w ostatnich dwóch latach? W 2023 r. służby skierowały 5973 wnioski o zezwolenie na podjęcie kontroli operacyjnej. Sądy odmówiły… w 22 przypadkach. W 116 przypadkach odmówił prokurator! W 2022 r. na 6381 wniosków sądy wydały decyzję odmowną w 38 przypadkach, a w 129 nie zgodził się na to sam prokurator. Współczynnik odmów sądowych oscyluje w granicach 0,5 proc. Albo więc wnioski służb są oszałamiająco uzasadnione, albo sądowa tama dla naruszania praw i wolności obywatelskich jest skonstruowana z paździerza. Funkcjonowanie sądowego nadzoru nad zarządzaniem kontroli operacyjnych nie może się odbywać na zasadzie: „służby chcą, służby dostają”.

Nie mniej zastanawiające od samego posiadania systemu Pegasus były wypowiedzi przedstawicieli sądów i deklaracje samego Ministerstwa Sprawiedliwości. Z formalnego punktu widzenia wszystkie wnioski miały zostać przygotowane poprawnie. Natomiast w wielu wypowiedziach sędziów można było usłyszeć o brakach we wnioskach lub wręcz o przedstawianiu nierzetelnych informacji. Takie spostrzeżenia powinny były jednak zostać poczynione w trakcie kontroli wniosków i skutkować żądaniem ich uzupełnienia, a finalnie możliwe, że ich nieuwzględnieniem. W praktyce obrończej dobrze widać, ile trwa w niektórych sprawach podjęcie decyzji o zgodzie sądu na kontrolę operacyjną. Aby wydać taką zgodę, sąd musi się zapoznać z aktami w czytelni tajnej, gdzie odnotowuje się godziny wejść i wyjść. Czas spędzony nad obszernymi aktami sprawy wiele mówi o tym, na ile rzetelnie sąd zapoznał się z wnioskiem i dodatkowymi dokumentami.

Czy sąd zje owoce z zatrutego drzewa

Efektem kontroli utrwalania rozmów i kontroli operacyjnych są materiały dowodowe. Mogą to być nagrania rozmów, historie korespondencji, a w przypadku oprogramowania Pegasus – dane pobrane z urządzenia, na którym stosowano ten system. Bezpośrednim skutkiem nieefektywnego nadzoru nad zarządzaniem kontroli operacyjnej są materiały pozyskane w sposób niezgodny z prawem lub na granicy prawa, które organy ścigania chcą wprowadzić do procesu karnego. Ktoś – w tym przypadku sąd – musi w końcu zjeść tę żabę. W procesie karnym takie materiały – czasami nie do końca słusznie – określa się jako „owoce z zatrutego drzewa”.

Sprawa dopuszczalności dowodów pozyskanych z naruszeniem prawa jest jedną z tych, które mocno dzielą środowisko prawnicze. Widocznym efektem tych sporów są trzy zmiany ustawowe na przestrzeni ostatnich lat. Na gruncie obowiązującego prawa takie dowody są dopuszczalne, niemniej w niektórych orzeczeniach sądy odmówiły wydawania wyroków na bazie takich dowodów, uznawszy, że takie orzeczenia naruszałyby prawo do rzetelnego procesu. Z informacji medialnych wynika, że komisja kodyfikacyjna prawa karnego pracuje nad zmianą w przepisach. Z dużą aprobatą należy przyjąć plany przygotowania kodeksu pracy operacyjnej. Nie zmienia to tego, że problem nielegalnych dowodów można ograniczyć u zarania. Przy zarządzaniu kontroli należałoby zadać sobie pytanie, czy naprawdę służby mają rację w 99,5 proc. przypadków. ©℗