Procedura zmian na najważniejszych stanowiskach funkcyjnych w sądach jest obarczona systemowymi wadami – uważa rzecznik praw obywatelskich. A minister kontynuuje roszady personalne.
Adam Bodnar podczas dotychczasowego pełnienia swojej funkcji wszczął 79 procedur odwołania prezesów i wiceprezesów sądów powszechnych – podaje biuro prasowe resortu sprawiedliwości. Dzieje się to przy ostrym sprzeciwie obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, która zaskarżyła do Trybunał Konstytucyjny przepisy regulujące procedurę odwoławczą i której wnioskiem TK ma się zająć już w ten czwartek. Ale wątpliwości co do zgodności tych regulacji z ustawą zasadniczą ma również prof. Marcin Wiącek, który właśnie wystąpił do MS z wnioskiem o podjęcie inicjatywy ustawodawczej zmierzającej do ich nowelizacji.
Bez gwarancji ochrony
Brak dostatecznych gwarancji ochrony prezesów i wiceprezesów sądów przed arbitralnym odwołaniem przed upływem ustawowej kadencji oraz marginalizacja środowiska w procedurze powoływania na te stanowiska – to zdaniem RPO dwie systemowe wady, jakimi obarczone są regulujące te kwestie przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 334; dalej: u.s.p.).
Profesor Wiącek uważa, że uzależnienie prezesów i ich zastępców od dyskrecjonalnej decyzji ministra „stanowi zaburzenie równowagi między władzą sądowniczą a władzą wykonawczą na korzyść tej ostatniej”. Jego zdaniem obecna procedura odwoławcza stoi w sprzeczności z prawem do sądu w rozumieniu przyjętym w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jak bowiem podkreśla, prezesi i wiceprezesi odgrywają nie tylko kluczową rolę w zarządzaniu działalnością administracyjną sądów, lecz także sprawują istotne kompetencje jurysdykcyjne. Dla przykładu – decydują o zwrocie aktu oskarżenia z powodu braków formalnych oraz wyznaczają obrońcę z urzędu. „Prezesi i wiceprezesi sądów mogą więc w pośredni, acz istotny sposób wpływać na działalność orzeczniczą sądów” – podkreśla RPO. Dlatego też prawo powinno gwarantować im odpowiednią niezależność od organów władzy wykonawczej.
Aby poprawić sytuację, RPO domaga się wprowadzenia do u.s.p. wymogu uzasadniania decyzji o odwołaniu ze stanowiska prezesa lub wiceprezesa sądu. Uważa również, że decyzje te powinny być poddawane sądowej kontroli, podobnie zresztą jak uchwały KRS upoważniające ministra do podjęcia tego typu kroków. Jak bowiem podkreśla, z przepisów ustawowych gwarantujących szefom sądów określone kadencje wynika prawo podmiotowe do pozostania na stanowisku do ich upływu. „W przypadku odwołania prezesa lub wiceprezesa sądu przed upływem kadencji i wbrew jego woli dochodzi do «sporu» w rozumieniu art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a co za tym idzie – odwołany powinien mieć możliwość poddania niekorzystnej dla niego decyzji kontroli sądowej” – pisze Wiącek.
O tym, że przepisy regulujące opisywaną procedurę powinny zostać zmienione, jest przekonany również dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Trzeba na tę kwestię spojrzeć z jednej strony przez pryzmat niezależności sądów, a z drugiej – nadzoru administracyjnego MS nad sądami. Aby uniknąć wątpliwości, czy MS swoją decyzją o odwołaniu prezesa nie ingeruje zbyt głęboko w działalność sądu ze szkodą dla jego niezależności, ustawodawca powinien w sposób precyzyjny określić przesłanki podejmowania tego typu decyzji – zaznacza Zaleśny. Jego zdaniem te obecne są mało precyzyjne i jako takie nadużywane.
– Muszą one być bardziej sformalizowane, nie mogą zawierać elementów natury ocennej, tak aby nie było wątpliwości, co legło u podstaw decyzji ministra o odwołaniu – mówi konstytucjonalista.
Obecnie przepisy stanowią, że prezes może zostać odwołany np. z powodu rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych.
– Choć odwołanie prezesa ma być efektem negatywnej oceny pracy prezesa przez MS, to w stanie faktycznym nie wiemy, jakie przyczyny de facto legły u podstaw takiej decyzji. Dziś prezes, który w wymiarze ilościowym uzyskuje gorsze wyniki jako szef organizacji, jaką jest sąd, niż prezesi innych sądów, może nie zostać odwołany, a ci, którzy mają od niego dużo lepsze wyniki, są swobodnie odwoływani – tłumaczy konstytucjonalista i dodaje, że takie sytuacje mają miejsce zarówno teraz, jak i miały miejsce w przeszłości.
Środowisko marginalizowane
RPO uważa również, że całkowita marginalizacja środowiska sędziowskiego w procedurze powoływania prezesów i wiceprezesów stoi w sprzeczności z konstytucyjnymi zasadami równowagi władz oraz niezależności i odrębności władzy sądowniczej od władzy ustawodawczej i wykonawczej.
Profesor Marcin Wiącek zastrzega przy tym, że wie o deklaracji ministra Bodnara, że będzie uzgadniał kandydatury na tego typu stanowiska z lokalnymi zgromadzeniami sędziów. Że tak się dzieje, może świadczyć treść komunikatu MS, z którego wynika, że minister „za każdym razem zwraca się do zgromadzeń ogólnych sędziów o wskazanie co najmniej dwóch kandydatów na stanowisko prezesa sądu celem dokonania wyboru i powołania najlepszego kandydata”. Powołanych w takim trybie zostało do tej pory 62 prezesów i 49 wiceprezesów (patrz: grafika).
RPO podkreśla, że inicjatywa ta zasługuje na uznanie, jednak nie można na tym poprzestać. A to z tego powodu, że deklaracja ministra nie jest prawnie wiążąca i „jako taka stanowi jedynie prowizoryczne remedium na problem, który wymaga systemowego rozwiązania w postaci wprowadzenia do ustawy obligatoryjnego udziału środowiska sędziowskiego w procedurze powoływania prezesów i wiceprezesów sądów”. Zdaniem RPO udział ten może zostać zapewniony poprzez przyznanie zgromadzeniom sędziów prawa do wyrażania wiążących opinii na temat kandydatur przedstawianych przez MS. Takie prawo mogłoby ewentualnie zostać przyznane KRS, jednak dopiero po wdrożeniu reformy, która zagwarantowałaby niezależność tego organu od władzy ustawodawczej i wykonawczej.
Część postulatów wysuwanych przez RPO pokrywa się z wątpliwościami, jakie sformułowała KRS w swoim wniosku do TK. Chodzi mianowicie o art. 27 par. 5a u.s.p., który stanowi, że negatywna opinia KRS w przedmiocie zamiaru odwołania prezesa lub wiceprezesa sądu jest dla ministra sprawiedliwości wiążąca jedynie wówczas, gdy została ona podjęta większością dwóch trzecich głosów. Zdaniem KRS przepis ten powoduje, że kontrola decyzji ministra staje się iluzoryczna i prowadzi do nadania nadmiernego znaczenia tej części rady, która nie składa się z przedstawicieli władzy sądowniczej, ale innych władz, np. posłów, senatorów czy ministra sprawiedliwości.
Karuzela personalna nie zwalnia
TK ma się zająć wnioskiem KRS już w ten czwartek. Tymczasem Adam Bodnar, nie czekając na rozstrzygnięcie trybunału, a nawet wbrew wydanemu w tym postępowaniu zabezpieczeniu, kontynuuje roszady personalne w sądach (zabezpieczenie zostało wydane przez TK w kwietniu br., a ostatnie odwołanie ze stanowiska prezesa miało miejsce 9 maja). Bodnar odwołuje przede wszystkim te osoby, które powołał na stanowiska funkcyjne jego poprzednik – Zbigniew Ziobro. Do tej pory ze stanowiskiem pożegnało się łącznie 53 prezesów i wiceprezesów. Jako zbyt wolny ocenia proces odwoływania prezesów Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Naszym zdaniem można by to było robić szybciej i w inny sposób. Uważamy, że minister nie powinien pytać o opinię kolegiów sądów, gdyż są to organy powołane bez udziału środowiska sędziowskiego, składające się tylko z prezesów wskazanych arbitralnie przez poprzedniego ministra Zbigniewa Ziobrę. Minister Bodnar, przestrzegając reguł ustalonych przez poprzednią władzę, krępuje sobie w znaczny sposób ręce – ocenia Bartłomiej Starosta, przewodniczący stałego prezydium Forum Współpracy Sędziów oraz członek Iustitii. Jak dodaje, z wyliczeń stowarzyszenia wynika, że wymienionych zostało zaledwie 14 proc. prezesów i wiceprezesów sądów.©℗