Złożony przez sędziego do kolegium sądu wniosek o zwolnienie z obowiązku rozpoznania części lub wszystkich spraw stanowi dokumentację wewnętrzną. Nie podlega więc udostępnieniu w trybie dostępu do informacji publicznej – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.

O przesłanie dokumentu zwrócił się do prezesa jednego z sądów okręgowych obywatel. Chciał poznać treść wniosku sędziego, który zmieniał miejsce orzekania i zwracał się o zwolnienie go z obowiązku dokańczania spraw, jakie prowadził w dotychczasowym sądzie. Art. 47b par. 5 prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2024 poz. 334) stanowi, że kolegium sądu może podjąć taką decyzję „w szczególności w razie znacznej odległości od tego sądu do nowego miejsca służbowego sędziego lub miejsca jego delegowania, a także przy uwzględnieniu stopnia zaawansowania rozpoznawanych spraw”.

Prezes sądu odmówił udostępnienia wniosku, argumentując, że nie stanowi on informacji publicznej. Jak wskazywał, organami sądu okręgowego są jego prezes, kolegium oraz dyrektor. Organem nie jest jednak sędzia, a więc wytworzony przez niego dokument nie stanowi informacji publicznej. W efekcie obywatel złożył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie skargę na bezczynność prezesa. Jak twierdził, „utożsamienie przez Prezesa Sądu organu władzy publicznej z organami sądu jest nie tylko nowatorskie, awangardowe i pozostające w wyjątkowo luźnym związku z przepisami prawa, ale po prostu błędne”. Argumentował, że gdyby ten pogląd podzielić, to należałoby dojść do wniosku, że jakiekolwiek dokumenty wytworzone nie przez organy sądu, ale przez sąd, nie stanowią informacji publicznej. Dodawał, że to sędzia jest osobą pełniącą funkcję publiczną i jego działalność w tym zakresie objęta jest art. 61 konstytucji, który mówi o prawie dostępu do informacji publicznej.

Ta argumentacja nie przekonała ani WSA w Rzeszowie, ani NSA, do którego skargę kasacyjną skierował obywatel. Oba doszły do wniosku, że żądany dokument nie stanowi informacji publicznej. Taki charakter ma za to uchwała kolegium sądu zwalniająca zmieniającego miejsce orzekania sędziego z obowiązku rozpoznawania spraw. To bowiem dopiero ona, a nie poprzedzający ją wniosek, ma wpływ na przyszłe składy orzekające, co z kolei przekłada się na konstytucyjne prawo do sądu. Wniosek inicjuje postępowanie, ale nie przesądza o sposobie jego rozpoznania. Stanowi więc „dokumentację wewnętrzną” sporządzoną na potrzeby procesu decyzyjnego kolegium sądu.

Skutku nie odniósł również zarzut naruszenia przepisów procesowych polegającego na tym, że zasiadająca w składzie WSA asesor nie zażądała wyłączenia jej od udziału w sprawie. Obywatel podnosił, że było to konieczne, skoro droga zawodowa asesora zależy od wniosku KRS o powołanie go na stanowisko sędziego. Tymczasem osoba, która pełni funkcję prezesa sądu okręgowego, któremu zarzucano bezczynność, jednocześnie jest wiceprzewodniczącym KRS (w uzasadnieniu dane zostały zanonimizowane, jednak wszystko wskazuje na to, że chodzi o Rafała Puchalskiego). A to może, zdaniem skarżącego, wywołać wątpliwości co do bezstronności asesor w tej sprawie. NSA uznał jednak, że takie subiektywne przekonanie autora skargi to za mało. Przypomniał, że asesorzy są w sprawowaniu swojego urzędu niezwiśli i podlegają tylko konstytucji oraz ustawom. NSA zaznaczył ponadto, że autorytet moralny zarówno sędziego, jak i asesora przemawia za przyjęciem ich bezstronności przy rozpoznawaniu sprawy. Dlatego też, jeśli asesor nie złożył oświadczenia o wyłączeniu się od sprawy, to należy uznać, że nie stwierdził wystąpienia przesłanek, które by go do tego obligowały. „Trudno nadto racjonalnie zakładać, że asesor sądowy winna a limine złożyć żądanie wyłączenia od orzekania w sprawie wyłącznie z tego powodu, że w przyszłości o jej ewentualnym awansie na stanowisko sędziego w wojewódzkim sądzie administracyjnym być może będzie decydować osoba będąca aktualnie członkiem Krajowej Rady Sądownictwa i jednocześnie piastunem organu w określonym sądzie” – czytamy w niedawno opublikowanym uzasadnieniu wyroku.©℗

orzecznictwo