Czy sąd powinien mieć więcej swobody przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu alimentów małżonkowi współwinnemu rozpadowi małżeństwa? Na to pytanie odpowie Trybunał Konstytucyjny.

Skargę do TK złożyła kobieta, która rozwiodła się z mężem. W I instancji sąd orzekł rozwód z winy mężczyzny i zasądził na rzecz skarżącej alimenty. Orzeczenie zostało jednak zmienione w postępowaniu apelacyjnym, gdyż sąd uznał, że do rozwodu doszło z winy obojga małżonków. Tym samym oddalił żądanie alimentów na rzecz żony. Kodeks rodzinny i opiekuńczy (dalej: k.r.o.) stanowi bowiem, że w przypadku gdy za rozkład pożycia odpowiadają obie strony, żądać zasądzenia alimentów może tylko ten z małżonków, który pozostaje w niedostatku. Innymi słowy, ten, który nie ma możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb egzystencjalnych. Co ciekawe, w opisywanej sprawie sąd II instancji przyznał co prawda, że to mąż dopuścił się zdrady. Jednocześnie jednak stwierdził, że sposób, w jaki żona odnosiła się do mężczyzny, jakie stawiała mu wymagania co do jego postawy wobec obowiązków rodzinnych oraz wobec niej samej, stanowiły naruszenie obowiązków z art. 23 k.r.o. Przepis ten stanowi, że małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie oraz że są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.

Po wyczerpaniu drogi sądowej kobieta postanowiła zaskarżyć do trybunału art. 60 par. 1 i 2 k.r.o., które mówią o obowiązkach alimentacyjnych wobec byłego małżonka. Jej zdaniem przepisy te są niezgodne z konstytucją w zakresie, w jakim ograniczają prawo rozwiedzionego małżonka do uzyskania wsparcia w postaci alimentów, gdy ten został uznany współwinnym rozkładu pożycia. Kobieta podnosi, że zaskarżone regulacje nie pozostawiają sądowi żadnej możliwości złagodzenia skutków tego uregulowania i to nawet wówczas, gdy przemawiają za tym ważne wartości chronione konstytucyjnie, takie jak dobro rodziny i małżeństwa czy ochrona praw majątkowych. Skarżąca wskazuje na fakt, że jest to rozwiązanie zero-jedynkowe, jakiego nie spotyka się nigdzie indziej w prawie rodzinnym. Jak zauważono w uzasadnieniu skargi, sąd, podejmując tego typu decyzję, nie może brać pod uwagę tak istotnych okoliczności jak np. długość trwania małżeństwa i jego przebieg, w tym przyjęty model podziału ról w małżeństwie między małżonkami wpływający na ich możliwości zarobkowe i majątkowe po rozwodzie. Sąd nie ma możliwości uwzględnić również dysproporcji w zarobkach i majątku stron, która często także jest wynikiem korzystania ze wsparcia drugiego małżonka podczas trwania małżeństwa, ograniczenia możliwości zarobkowych małżonka słabszego ekonomicznie wskutek poświęcenia własnych ambicji na rzecz opieki nad dziećmi i gospodarstwem domowym. „Ograniczenie zakresu przysługującego małżonkowi prawa alimentacyjnego, na skutek stwierdzenia jego współwiny w rozkładzie małżeństwa stanowi swego rodzaju drastyczną sankcję, której nie spotyka się nie tylko w prawie rodzinnym, ale nawet – jest ona rzadkością w stosunkach cywilnoprawnych, czy handlowych” – podkreślono w skardze.

Biorąc to wszystko pod uwagę, skarżąca doszła do wniosku, że skarżone przepisy naruszają m.in. zasady: opieki państwa nad małżeństwem i rodziną (art. 18 konstytucji), proporcjonalności (art. 31 ust. 3 konstytucji), sprawiedliwości społecznej (art. 2 konstytucji) oraz solidaryzmu społecznego (art. 20 konstytucji). Kobieta podkreśla również, że zgodnie z art. 71 ustawy zasadniczej państwo ma obowiązek w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględniać dobro rodziny.

Alimenty stały się w ostatnim czasie przedmiotem zainteresowania także ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości, które poinformowało, że podjęło intensywne prace nad stworzeniem tzw. tablic alimentacyjnych. Dzięki nim ma zostać zniwelowana rozbieżność w wysokości zasądzanych przez sądy świadczeń. Jednocześnie, podkreśla resort, tablice nie będą źródłami prawa, dzięki czemu sądy nie będą miały związanych rąk i będą mogły dostosowywać alimentację do konkretnego przypadku. ©℗