Trudno powiedzieć, by były sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Sz. się ukrywał, niemniej jednak z perspektywy polskiego wymiaru sprawiedliwości jest niedostępny. Jak sam twierdzi i dokumentuje to w mediach społecznościowych oraz jak potwierdza to Prokuratura Krajowa, przebywa on na Białorusi, a więc w kraju, z którym Polska ma stosunki bilateralne co najmniej trudne. Co więcej, nagłaśniany również przez stronę polską szpiegowski kontekst sprawy oraz podkreślane przez byłego sędziego polityczne przyczyny jego wyjazdu jeszcze bardziej tę sytuację komplikują.
– Postępowanie przeciwko niemu się toczy. Są prowadzone czynności procesowe i przebywanie podejrzanego w innym kraju, tj. na Białorusi, tego postępowania nie wstrzymuje – przekazała DGP prokurator Anna Adamiak, rzeczniczka prasowa prokuratora generalnego. Od strony formalnej postępowanie karne zostało wszczęte, sąd dyscyplinarny Naczelnego Sądu Administracyjnego uchylił immunitet sędziowski, co zresztą kilka godzin później stało się bezprzedmiotowe z uwagi na przyjęcie przez prezesa NSA zrzeczenia się przez Tomasza Sz. stanowiska sędziego. Następnie prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów popełnienia czynów z art. 130 par. 1 i 5 kodeksu karnego, przez co śledztwo weszło w fazę in personam. – Postępowanie prowadzi prokurator mazowieckiego pionu przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej – mówi prok. Adamiak i dodaje, że do Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy został skierowany wniosek o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania.
Dotychczasowe działania prokuratury, przynajmniej w stosunku do osoby podejrzanego – bo o kwestiach dowodowych na tę chwilę wiadomo raczej niewiele – to była ta łatwiejsza część. Nadal bowiem pozostaje wyzwanie największe, czyli sprowadzenie podejrzanego do kraju. – W przypadku zastosowania przez sąd tymczasowego aresztowania prokurator referent wyda postanowienia o poszukiwaniu podejrzanego listem gończym – mówi DGP prok. Anna Adamiak. – Ponadto Polskę i Białoruś łączy umowa międzynarodowa zawarta 26 października 1994 r. między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Białoruś o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych, rodzinnych, pracowniczych i karnych. Z pewnością zostanie przeanalizowane, czy znajduje ona zastosowanie w realiach przedmiotowej sprawy oraz na ile jest możliwe skorzystanie z jej postanowień – dodaje. Jednakże, jak przyznaje rzeczniczka PG, w przypadku uzyskania przez podejrzanego ochrony międzynarodowej, czyli tzw. azylu od strony białoruskiej, stanie się to bezprzedmiotowe.
Inną ścieżką mogącą doprowadzić do udziału podejrzanego w czynnościach postępowania jest uzyskanie przez Tomasza Sz. listu żelaznego. Jest to przewidziana w procedurze karnej instytucja mająca zagwarantować podejrzanemu odpowiadanie z wolnej stopy. W tym jednak wypadku jest konieczna inicjatywa ze strony podejrzanego. Musi on złożyć oświadczenie, że stawi się do sądu lub prokuratora w oznaczonym terminie. Wówczas sąd właściwy miejscowo może wydać list żelazny. – Powrotu do kraju i zmierzenia się z własną sprawą karną musiałby chcieć sam podejrzany. W tej konkretnej sytuacji, mając na uwadze fakt, że przestępstwo mu zarzucane jest zagrożone karą dożywotniego pozbawienia wolności – prawdopodobnie miałoby to miejsce jedynie wtedy, gdyby podejrzany uznał swój pobyt na Białorusi za bardziej niebezpieczny i ryzykowny niż powrót do Polski – komentuje adwokat Bartosz Tiutiunik.
W doktrynie i judykaturze można znaleźć stanowisko, iż list żelazny powinien zostać wydany w szczególności, gdy w interesie publicznym leży wyjaśnienie sprawy, a w przypadku Tomasza Sz. ta przesłanka raczej nie powinna budzić wątpliwości. Nie jest istotna również przyczyna nieobecności podejrzanego. Nawet celowa ucieczka może nie stanowić przeszkody w wydaniu listu żelaznego.
Jednak przystąpienie przez podejrzanego do procedury musiałoby zapewne zostać poprzedzone wstępnymi rozmowami z prokuratorem, a w aktualnej sytuacji także przy udziale obrońcy. Jeszcze w poniedziałek rano prok. Adamiak nie posiadała informacji, aby podejrzany ustanowił w niniejszej sprawie obrońcę czy też podjął czynności zmierzające w kierunku uzyskania listu żelaznego.
– Bez obecności podejrzanego postępowanie przygotowawcze nie może się zakończyć przez wniesienie do sądu aktu oskarżenia nawet wtedy, gdyby pozwalały na to zebrane dowody. Polskie prawo nie pozwala bowiem na wniesienie aktu oskarżenia wobec osoby, której nie ogłoszono zarzutów – podsumowuje Bartosz Tiutiunik.
W praktyce, jeśli podejrzanego nie uda się sprowadzić do kraju, śledztwo prawdopodobnie zostanie w pewnym momencie zawieszone.©℗