Sędziowie są sprawdzani pod kątem zdrowia psychicznego i przeprowadza się względem nich wywiad środowiskowy i policyjny tylko raz – gdy startują na urząd. - mówi sędzia Olimpia Barańska-Małuszek.

Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, uciekł na Białoruś i poprosił tam o azyl polityczny, twierdząc, że jest w Polsce prześladowany za niezłomną postawę. Wiele osób, które sędziego znały, twierdzi, że jego zachowanie od dłuższego czasu odbiegało od normy, że mógł mieć problemy psychiczne. Jak to możliwe, że sędzia w takim stanie mentalnym jak gdyby nigdy nic orzekał i to w sprawach dotyczących dostępu do informacji niejawnych?
ikona lupy />
Olimpia Barańska-Małuszek, sędzia Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim / Materiały prasowe / fot. Materialy prasowe

Wszyscy jesteśmy zszokowani tym, co się stało. Jednocześnie nie od dziś mam świadomość, że system, który wyłapywałby tego typu przypadki, i to nie tylko wśród sędziów, ale w ogóle wśród osób pełniących ważne funkcje w państwie, działa w Polsce bardzo słabo. Chodzi tutaj o przypadki, kiedy stan zdrowia takich osób się pogarsza albo gdy wiemy, że takie osoby są uzależnione np. od hazardu, alkoholu, leków czy narkotyków. Problemy z prawidłowym wykonywaniem obowiązków czy też podejmowaniem właściwych decyzji mogą się pojawić także wówczas, gdy się jest w depresji czy ma się silne stany lękowe. U nas się takich przypadków nie wyłapuje ani nie wspomaga tych osób w powrocie do zdrowia. I ten problem nie pojawił się teraz, lecz trwa już od wielu lat, a nad jego rozwiązaniem nikt nie chce się pochylić.

Zna pani takie przypadki wśród sędziów?

Oczywiście. Sędziowie są tylko ludźmi i wśród nich również znajdziemy osoby, które cierpią na choroby czy zaburzenia psychiczne, są uzależnione, nie radzą sobie ze stresem. Choć, jeśli chodzi o uzależnienia, to z moich obserwacji wynika, że są to raczej jednostkowe przypadki. O wiele częstszym problemem są depresje, stany lękowe. Wiem, że sporo sędziów cierpi na bezsenność i długotrwały stres – i z tych powodów się leczą. Problemem jest jednak to, że w trakcie terapii przychodzą do pracy, nie chcą iść na zwolnienie. A przecież człowiek chory częściej się myli, jego ogląd sytuacji może być zaburzony. A to musi wpływać na jakość orzekania.

Sędziowie są poddawani badaniom okresowym, muszą uzyskać zaświadczenie od lekarza, że są zdolni do pracy.

To prawda, ale wszyscy przecież wiemy, jak się prowadzi te badania. Zaświadczenie o zdolności do pracy czeka gotowe na biurku lekarza medycyny pracy, gdy pacjent naciska klamkę drzwi do gabinetu. Te badania to fikcja.

Czy w obecnym systemie zdrowie psychiczne sędziów jest w jakiś sposób monitorowane?

Sędziowie są sprawdzani pod kątem zdrowia psychicznego oraz przeprowadza się względem nich wywiad środowiskowy i policyjny tylko raz – gdy startują na urząd. Natomiast w późniejszym okresie, gdy już sprawują funkcję publiczną, nie są już sprawdzani ani poddawani żadnym badaniom psychologiczno-psychiatrycznym. Tymczasem wielu sędziów uważa, że tego typu badania powinny być zlecane co pięć, może co 10 lat. A już na pewno weryfikacja pod tym kątem powinna następować, gdy sędzia zmienia miejsce lub zakres orzekania.

Co należałoby zmienić w sądach, aby pomóc sędziom, którzy borykają się z problemami psychicznymi lub nałogami?

Z całą pewnością należy wprowadzić wspomniane już okresowe badania psychologiczne, aby móc takie przypadki wyłapywać. Ponadto sędziowie powinni mieć dostęp do wsparcia psychologicznego. My na co dzień stykamy się z wieloma problemami ludzkimi, z przestępstwami, z przestępcami. Proszę uwierzyć, że obrazy ze spraw naprawdę ciążą na umyśle i duszy sędziego oraz protokolantów. Wiele sytuacji, z którymi stykamy się na sali sądowej, pozostaje z nami na resztę życia. I ważne, aby istniał mechanizm, który pozwoliłby w odpowiednim momencie wyłapać, kiedy sędzia powinien, ze względu na swój stan mentalny, zostać odsunięty od orzekania lub np. przesunięty do innego wydziału albo wysłany na urlop lub zwolnienie lekarskie.

Sędziowie powinni przechodzić szkolenia z zakresu postępowania z informacjami poufnymi oraz powinni być, w uzasadnionych przypadkach, poddawani weryfikacji przez służby

A może przyczyna leży w źle pojmowanej solidarności zawodowej? Nieraz słyszałam od sędziów, że wszyscy wiedzą, że ich kolega ma problem np. z alkoholem, ale nikt z tym nic nie robi, bo nikt nie chce być donosicielem.

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo to ja zazwyczaj informuję o wszelkich nieprawidłowościach w miejscu pracy, takich jak np. mobbing czy też nadużywanie zwolnień lekarskich. Tak więc mam nieco inne spojrzenie na tę kwestię. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że czasami łatwiej jest udawać, że się czegoś nie widzi. Jednocześnie wszyscy wiemy, że nawet jeżeli podejmiemy jakieś działania, np. pójdziemy do kolegi i powiemy mu, że wydaje nam się, że za dużo pije, że przychodzi do pracy na kacu, a on temu zaprzeczy, to nie mamy żadnych narzędzi, żeby wymusić na nim jakieś zmiany.

Można powiadomić prezesa.

No tak. Tyle że jedyne, co prezes może zrobić, to wysłać takiego sędziego na badania psychologiczne w kierunku np. ustalenia uzależnienia od alkoholu. Jednak sędzia może odmówić poddania się takiemu badaniu.

I co wówczas?

Wówczas prezes sądu może zażądać wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Takie postępowania trwają latami i są kompletnie nieefektywne. Sytuacja wygląda więc tak, że sprawa dyscyplinarna będzie się toczyć przez pięć, osiem lat, a sędzia nadal będzie orzekać w sprawach obywateli, gdyż nie ma żadnej podstawy prawnej do odsunięcia go.

Sędziom zarzuca się, że jako środowisko zamiatają takie sprawy pod dywan.

To zwyczajnie nieprawda. Jeżeli sędzia postępuje nieetycznie, zachowuje się w sposób wysoce niewłaściwy bądź popełnia przestępstwo, to naprawdę nie jest chroniony przez kolegów. W moim sądzie były bodajże trzy postępowania dyscyplinarne i te trzy osoby, których one dotyczyły, absolutnie nie miały wsparcia środowiska, nikt ich nie krył, przeciwnie – wszyscy współpracowali z odpowiednimi organami w celu doprowadzenia tych postępowań do sprawiedliwego końca.

I jak się te sprawy zakończyły?

Trwały bardzo długo i po 10 latach zostały umorzone z powodu przedawnienia. I to także pokazuje, że obecny system jest nieefektywny. Bo co z tego, że my tutaj, na dole, w sądzie rejonowym wskażemy nieprawidłowości, skoro system jest tak niewydolny, że ich sprawca i tak pozostanie na swoim stanowisku.

Usprawnienie postępowań dyscyplinarnych mogłoby pomóc uzdrowić sytuację w sądach?

Zapewne, choć nie tylko. Ponieważ celem nie powinno być jedynie ukaranie winnych. Celem powinno być także uzdrowienie sytuacji, zmiana na lepsze. Tymczasem w sądach stosuje się najprostszą metodę – kija i marchewki. Gdy statystycznie praca jest wykonywana dobrze, sędzia dostaje awans, gdy są jakieś drobne nieprawidłowości, sędzia zostaje ukarany. To się powinno zmienić. Zacznijmy myśleć o sądzie jako o systemie naczyń połączonych i dążyć do tego, aby ten system działał lepiej, bardziej efektywnie.

Wracając do przypadku sędziego Szmydta – opinią publiczną wstrząsnęło również to, że miał on dostęp do informacji poufnych.

To znów wina systemu, który w Polsce jest dziurawy jak sito. Sędzia bowiem przed otrzymaniem dostępu do tego typu informacji powinien być sprawdzany przez odpowiednie służby. Co więcej, powinien być szkolony, w jaki sposób ma z takimi informacjami postępować. Kiedy podejmowałam pierwszą pracę w charakterze prawnika na Poczcie Polskiej, to aby otrzymać dostęp do dokumentów z klauzulą „poufne”, musiałam przejść specjalne szkolenie, zostałam sprawdzona, a dostęp miał charakter czasowy. Natomiast kiedy przyszłam do pracy w sądzie, najpierw jako asesor, a później jako sędzia, nikt ze mną na takie tematy nie rozmawiał, nie przeszłam żadnych szkoleń. Nie było również żadnej weryfikacji mojej osoby. Tymczasem istnieje ryzyko, że sędzia, który nie jest sprawdzony i odpowiednio przeszkolony, zanim otrzyma dostęp do informacji poufnych, albo będzie postępował z takimi informacjami w sposób nieprawidłowy, albo – w najgorszym przypadku – wykorzysta je niezgodnie z przeznaczeniem.

Co więc należałoby zmienić?

Sędziowie powinni przechodzić szkolenia z zakresu postępowania z informacjami poufnymi oraz powinni być, w uzasadnionych przypadkach, poddawani weryfikacji przez służby.

Taka weryfikacja powinna mieć charakter okresowy?

Z pewnością powinna następować, gdy zmianie ulega miejsce lub zakres orzekania sędziego w związku z dostępem do informacji tajnych, operacyjnych. Choć oczywiście nie tylko wówczas. Służby powinny były zainteresować się panem Szmydtem już choćby z tego powodu, jakie głosił poglądy. Sędzia przecież wspierał publicznie środowiska skrajne, fundamentalistyczne, kibolskie. I to już powinien być sygnał dla służb, że należy przyjrzeć się tej osobie.

Nie obawia się pani, że uzależnienie tego dopuszczenia do orzekania w danej kategorii spraw od decyzji służb, które przecież pozostają pod nadzorem premiera, a więc przedstawiciela władzy wykonawczej, wpłynie negatywnie na niezależność sądów?

Tego nie wiem. Wiem jedno – trzeba o tym dyskutować i myśleć o tym, jak ten problem rozwiązać. ©℗

Rozmawiała Małgorzata Kryszkiewicz