Wskaźniki skuteczności egzekucji są najlepsze od 13 lat. W ubiegłym roku komornicy odzyskali o 914 mln zł więcej niż w 2022 r. Za to do kancelarii wpływa coraz mniej spraw.

W 2023 r. skuteczność egzekucji sądowej wyniosła, według Ministerstwa Sprawiedliwości, 24,59 proc., a jeśli przyjąć sposób liczenia Krajowej Rady Komorniczej – 26,27 proc. Różnica polega na tym, że MS oblicza skuteczność jako stosunek spraw załatwionych skutecznie do ogółu spraw, które wpłynęły do danej kancelarii. Komornicy zaś mierzą ją jako liczbę spraw zakończonych skutecznie do liczby spraw załatwionych ostatecznie. Niezależnie od tego, która metoda jest bardziej miarodajna, konkluzja jest ta sama – takich wyników nie było od lat.

Magia statystyk

Jest jeszcze trzeci sposób mierzenia sprawności kancelarii komorniczych – poprzez tzw. skuteczność kwotową. To stosunek odzyskanych kwot do sumy wierzytelności zgłoszonych do wyegzekwowania. Ta w 2023 r. wyniosła 20,56 proc. Jest to drugi najwyższy wynik zanotowany w ciągu ostatnich 13 lat, w dodatku skuteczność mierzona w ten sposób jest tylko o 1,42 pkt proc. niższa niż w 2022 r. (kiedy wynosiła 21,99 proc.).

Co ciekawe, skuteczność liczona kwotowo spadła, ale gdy spojrzymy na realną sumę wyegzekwowaną przez komorników w 2023 r. (11,8 mld zł), to okaże się, że była ona aż o 914 mln większa niż w 2022 r. (gdy wynosiła 10,9 mld zł). Jednak w 2022 r. suma kwot zgłoszonych do egzekucji była równa 49,5 mld, podczas gdy w 2023 r. już aż 57,7 mld zł. A zatem mimo że kancelarie komornicze wyegzekwowały więcej pieniędzy, to ich udział w skierowanych do nich wierzytelnościach był mniejszy. Stąd nieznaczny spadek wskaźnika.

Bardzo duży wzrost (o 222 mln zł) widać, jeśli chodzi o egzekucje z rent i emerytur, innych wierzytelności (182 mln) i z rachunku bankowego (114 mln zł).

– Niemniej skuteczność (liczona jako udział w kwotach wyegzekwowanych) egzekucji z wynagrodzenia za pracę spadła z 18,9 proc. do 17,7 proc., a w przypadku egzekucji z rachunku bankowego z 17,2 proc. do 16,8 proc. To efekt ciągłego wzrostu kwoty wolnej od zajęcia przy egzekucji z wynagrodzenia za pracę, które jest równe płacy minimalnej netto. Im bardziej rośnie płaca minimalna, tym większe kwoty są chronione przed egzekucją. Także mniejsze sumy uzyskiwane z egzekucji z rachunku bankowego są pochodną stale rosnącej płacy minimalnej, bo wolne od zajęcia jest 75 proc. płacy minimalnej – wyjaśnia Rafał Fronczek, komornik sądowy, były prezes Krajowej Rady Komorniczej.

Teraz płaca minimalna wynosi 4242 zł brutto, toteż ochronie podlega już 3181,50 zł. Od 1 lipca minimalna płaca wzrośnie do 4,3 tys. zł brutto, więc kwota wolna wyniesie 3225 zł.

Niesprawiedliwa ochrona

Jak dodaje były prezes KRK, stale zwiększająca się kwota wolna od egzekucji powoduje, że nie tylko rośnie grupa dłużników podlegających ochronie, ale też coraz mniej dłużników, którzy wcześniej dobrowolnie spełniali świadczenia, po uzyskaniu ochrony wynikającej z podniesienia kwoty wolnej przestaje spłacać długi.

– To tylko pokazuje, że czas wrócić do dyskusji na temat możliwości prowadzenia egzekucji z jakiejś części minimalnego wynagrodzenia – uważa Rafał Fronczek.

Zwłaszcza że jest to niesprawiedliwe w stosunku do emerytów czy rencistów, których świadczenia podlegają ochronie tylko do kwoty 75 proc. najniższego świadczenia. Odpowiadając na jedną z interpelacji poselskich, w których poseł postulował zrównanie zasad ustanawiania kwoty wolnej od zajęcia przy egzekucji z wynagrodzenia z egzekucją ze świadczeń emerytalno-rentowych, Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, wiceminister sprawiedliwości, przyznała, że taki postulat wydaje się warty rozważenia.

„Wprowadzenie wskazanej zmiany niewątpliwie mogłoby zwiększyć skuteczność dochodzenia należności pieniężnych, uniemożliwiając lub znacznie utrudniając uchylanie się przez dłużników od realizacji obowiązku stwierdzonego tytułem wykonawczym. Stały wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę, które stanowi podstawę określenia wysokości kwoty wolnej od zajęcia podlegającej ochronie, z roku na rok utrudnia dochodzenie wierzytelności, prowadząc de facto do zakłócenia realizacji zrównoważonego poziomu ochrony dłużnika i wierzyciela – na niekorzyść tego ostatniego” – czytamy w odpowiedzi na interpelację.

Zdaniem MS zmiany w systemie ograniczeń egzekucji są celowe i pożądane. Nie tylko z punktu widzenia wierzycieli i zwiększenia efektywności egzekucji, lecz, co najważniejsze, także z perspektywy zasad równości i sprawiedliwości społecznej.

„Pośrednio może to również wpłynąć pozytywnie na interesy fiskalne państwa i całą gospodarkę. Nowe przepisy powinny z jednej strony zagwarantować dłużnikowi środki pozwalające na zaspokojenie podstawowych potrzeb, z drugiej zaś – pozwalać na skuteczną egzekucję roszczenia stwierdzonego tytułem wykonawczym w przypadku braku jego dobrowolnego spełnienia przez dłużnika. Proporcje między powyższymi sprzecznymi wartościami niewątpliwe ulegały zachwianiu w warunkach dynamicznego wzrostu wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę” – twierdzi resort sprawiedliwości.

Kancelarie coraz mniejsze

Statystyki dotyczące egzekucji za ubiegły rok pokazują też stały trend w postaci zmniejszającej się liczby spraw przypadających na jedną kancelarię. O ile 10 lat temu było to ok. 4 tys., to dziś jest dwa razy mniej.

Jednak, jak czytamy w analizie dokonanej przez dr. Lecha Kujawskiego, przeciętna wielkość kancelarii mierzona średnim wpływem spraw, jakkolwiek intuicyjnie rozumiana przez każdego, nie jest dobrą miarą. Jeśli spojrzymy na medianę spraw, to okaże się, że w 2013 r. wyniosła ona 2295 (co oznacza, że 50 proc. kancelarii zanotowało wówczas wpływ mniejszy bądź równy 2295). W 2023 r. 68 proc. kancelarii zanotowało wpływ spraw mniejszy bądź równy 2295.

Gdy porównamy w podobny sposób wpływ spraw z lat 2011 i 2023, okazuje się, że w zeszłym roku 84 proc. kancelarii zanotowało wpływ (3081 spraw), który w 2011 r. stanowił medianę.

– Kancelarie zatem są wyraźnie mniejsze niż przed kilkunastoma laty, co dodatkowo w minionym roku potęgowane jest spadkiem wpływu spraw głównie dotykającym małe kancelarie – wskazuje dr Kujawski.

– Mniejsza liczba spraw wpływających do egzekucji jest spowodowana m.in. likwidacją fikcji doręczeń w postępowaniach cywilnych. Wprowadzenie zasady, zgodnie z którą pozew musi być odebrany osobiście, jeśli nie poprzez pocztę, to zastępczo przez komornika, spowodowało, że sprawy dotyczące niewielkich roszczeń nie są inicjowane właśnie z uwagi na koszty doręczeń. A skoro tak, to mniej spraw jest później kierowanych do egzekucji – tłumaczy Sławomir Szynalik, prezes KRK.

Jego zdaniem trzeba się zastanowić, czy doręczenie komornicze, w przypadku niepowodzenia doręczenia pozwu przez pocztę, nie powinno być ograniczone do spraw od pewnej wysokości dochodzonego roszczenia. – Powoli system doręczeń staje się dysfunkcyjny, bo wierzyciele rezygnują z inicjowania drobniejszych roszczeń z powodu kosztów. Choć komornicy pobierają opłaty w wysokości 60 zł za doręczenie, to nie zawsze pokrywają one koszty komornika – dodaje Sławomir Szynalik.©℗

ikona lupy />
Różne metody pomiaru skuteczności egzekucji / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe