Kodeks rodzinny i opiekuńczy nie łagodzi konfliktów między rozwodzącymi się rodzicami, lecz je potęguje. Wspólny rachunek bankowy zagwarantowałby przepływ informacji i przyczyniłby się do budowania porozumień między rodzicami.

Zgodnie z obowiązującym kodeksem rodzinnym i opiekuńczym oboje rodziców ma prawo do informacji o dziecku, ale trudno wskazać jakiekolwiek instrumenty prawne, które zmusiłyby rodzica otrzymującego alimenty na utrzymanie dziecka do ujawnienia drugiemu – płacącemu te alimenty – jak te pieniądze są wydawane. Drugi rodzic (na potrzeby niniejszego tekstu nazwijmy tak rodzica zobowiązanego do płacenia alimentów) nie ma też żadnej możliwości uzyskania wiarygodnej informacji, jaką wysokość swoich własnych dochodów – i na jakie potrzeby – pierwszy rodzic przeznacza na utrzymanie dziecka. Stanowi to ewidentny przykład dyskryminacji, stojąc w sprzeczności z zasadą równości wyrażoną w Konstytucji RP.

W praktyce dotyka to przede wszystkim ojców, ponieważ w przeważającej mierze to im przypada rola rodzica płacącego alimenty do rąk matki, przy której najczęściej jest ustalane miejsce zamieszkania dziecka. Zdarzają się też sytuacje odwrotne i taka dyskryminacja może działać też w drugą stronę.

Po wprowadzeniu rządowego programu Rodzina 500+ (obecnie 800+) sprawa przybrała na sile, gdyż pieniądze z tego programu w całości przypadają rodzicowi, przy którym określono miejsce zamieszkania dziecka. W tym przypadku drugi rodzic nie tylko jest pozbawiony możliwości decydowania, na co to wsparcie będzie przeznaczane, lecz także – znów – nie ma żadnego instrumentu prawnego, aby uzyskać wiarygodną na ten temat informację. Do tego wysokość alimentów jest ustalana tak, jakby pieniądze z 800+ nie istniały! To jawne naruszenie równości rodziców poprzez faworyzowanie tego, przy którym orzeczono miejsce zamieszkania dziecka.

Zaprzeczenie zasady „win-win”

Przy obecnym stanie prawnym rozwód rozstających się rodziców będzie nacechowany bardzo wysokim prawdopodobieństwem przerodzenia się w wojnę o miejsce zamieszkania dzieci, które warunkuje wszystkie wyżej wymienione benefity. Drugi rodzic, chcący się tak samo angażować w sprawy swojego potomstwa, a pozbawiony nie tylko możliwości decydowania o swoich pieniądzach i środkach z programów socjalnych, lecz także podstawowego prawa do informacji, zostaje z poczuciem niesprawiedliwości. Pierwszy rodzic często czuje się podobnie, gdyż uważa, że poziom zasądzonych alimentów jest za niski, a wszystkie opłaty spoczywają na jego barkach. Taka sytuacja w oczywisty sposób potęguje zatarg.

Za najbardziej efektywny i etyczny sposób rozwiązywania konfliktów uznaje się zasadę „win-win” – wypracowanie rozwiązania przynoszącego korzyści obu stronom sporu. Mając na uwadze, że przy rozwodzie rodziców konflikt dotyczy przede wszystkim małoletnich dzieci, których dobro powinno być na pierwszym miejscu, promowanie zgody między rodzicami powinno być absolutnym priorytetem, wręcz wymuszanym przez przepisy prawne. Niestety obecny system nie przewiduje sposobu rozwiązywania konfliktów na zasadzie „win-win”, praktycznie zawsze stawiając jednego rodzica na pozycji wygranej, a drugiego – na przegranej.

Jedyną przewidzianą w polskim prawie – nie zawsze możliwą do zastosowania – alternatywą wydaje się opieka naprzemienna (dzieci zamieszkują mniej więcej po połowie czasu u obojga rodziców). Nie musi się ona odbywać co tydzień na zmianę, ale również może polegać na podziale opieki na określone dni tygodnia i zachowaniu weekendów na zmianę. Poza podkreślanymi coraz częściej korzyściami opieki naprzemiennej dla dzieci, które mają zapewniony stały i częsty kontakt zarówno z matką, jak i ojcem, ta forma opieki może również wpływać na zdecydowanie większe poczucie sprawiedliwości u rodziców. Alimenty płacone na konto drugiego rodzica są najczęściej znoszone lub ograniczone do minimum, a środki z programu „Rodzina 800+” dzielone po połowie. Nadal nie ma jednak prawnego instrumentu, który gwarantowałby pełną informację o tym, czy i jakie wydatki dziecka zostały opłacone. Zależy to tylko od dobrej woli obu stron.

Niestety, nawet przy chęciach i możliwościach sprawowania opieki naprzemiennej jest ona orzekana jedynie sporadycznie, ponieważ jest warunkowana obopólną zgodą. Nic dziwnego, że rodzic, któremu z większym prawdopodobieństwem przypadną wspomniane benefity, nie chce z nich dobrowolnie zrezygnować, zwłaszcza w sytuacji konfliktowej, jaką jest rozwód. Coraz częściej słyszy się za to o przypadkach alienacji rodzicielskiej, czyli świadomym i nieuzasadnionym izolowaniu dziecka od kontaktu z drugim rodzicem.

Konto dziecka

Konflikty te dałoby się zminimalizować, gdyby prawo dyktowało konieczność założenia oddzielnego – wspólnego dla obojga rodziców – rachunku bankowego na potrzeby utrzymania dziecka (tzw. konto dziecka). Oboje rodzice byliby zobligowani do przelewania tam ustalonych kwot i mieliby taki sam dostęp do historii ponoszonych wydatków. Do ustalenia pozostawałoby jedynie, czy oboje rodzice partycypowaliby we wpłatach po równo, czy też w innych ustalonych przez sąd proporcjach. Na taki wspólny rachunek wpływałoby też wsparcie z programów socjalnych takich jak Rodzina 800+.

Jeżeli ustalone przez sąd kwoty okazałyby się za niskie względem potrzeb (np. nagłe leczenie), to rodzice zobowiązani byliby dokonywać dopłat, również w tych proporcjach. Oczywiście należałoby też zdefiniować listę wydatków dozwolonych ze wspólnego rachunku. W przypadkach nadużyć sąd mógłby decydować o sankcjonowaniu niezasadnych wypłat lub w ostateczności o odebraniu jednemu z rodziców możliwości dokonywania przelewów i wypłat z tego konta, co współcześnie nie powinno stanowić technicznej przeszkody dla banków. Nawet wtedy pozostawałby mu jednak wgląd w historię tego konta.

Wyciągi z tego rachunku stanowiłyby też materiał dowodowy dla sądu i pozwalałyby określić faktyczny poziom kosztów utrzymania dziecka.

Minimalizacja sporu

Uregulowanie spraw finansowania dzieci poprzez „konto dziecka” stawiałoby oboje rodziców po tej samej stronie, a nie tworzyłoby pomiędzy nimi barykady. Funkcjonujący system niemal zachęca rodzica, na którego konto mają być przelewane alimenty, do zawyżania kosztów utrzymania dziecka, by uzyskać zasądzenie wyższych kwot, podczas gdy drugi rodzic jest stawiany w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji, w której musi przekonywać, że utrzymanie jego własnego dziecka kosztuje znacznie mniej. Wprowadzenie obowiązku wpłacania określonych kwot na wspólny rachunek przez oboje rodziców przyczyniłoby się do obniżenia liczby sporów o wysokość kosztów utrzymania, ponieważ ich zawyżanie wpływałoby na wysokość przelewów dokonywanych przez obie strony. Można liczyć, że dochodziłoby do wspólnego uzgodnienia poziomu tych wpłat, a w przypadkach wątpliwych faktyczną wysokość kosztów utrzymania dziecka dałoby się już po kilku miesiącach zweryfikować na podstawie historii wspólnego rachunku. W wyjątkowych sytuacjach, w których oboje rodzice solidarnie by ten poziom zaniżali, sąd mógłby wskazywać wymagane minimum, kierując się nadrzędnym dobrem dzieci.

Wpływ na porozumienia rodzicielskie

Uregulowanie kwestii finansowania potrzeb dziecka za pomocą wspólnego rachunku i wpłat obojga rodziców mogłoby się także przyczynić do większej liczby porozumień w zakresie opieki – naprzemiennej czy innej, która w ocenie obojga rodziców byłaby optymalna dla wszystkich stron. Ustałaby bowiem pokusa walki o miejsce zamieszkania dziecka dające jednemu z rodziców wszystkie wymienione wcześniej przywileje. Duża część rodziców, niezależnie od przyczyn rozpadu małżeństwa, chce przecież nadal się opiekować swoimi dziećmi i ponosić koszty ich utrzymania. Dla pozostałych spraw, w których jeden z rodziców uchyla się od opieki nad dziećmi, świadomie unika ponoszenia kosztów ich utrzymania lub ogranicza opiekę do wynikającego z prawa minimum, a przytłaczająca większość obowiązków nadal leży na barkach pierwszego rodzica, „konto dziecka” mogłoby się nie sprawdzić lub funkcjonować jedynie w ograniczonym zakresie dla środków z programu „Rodzina 800+”. W takich przypadkach dotychczas obowiązujący model oparty na przekazywaniu alimentów do rąk pierwszego rodzica mógłby nadal być lepszym rozwiązaniem, choć niewątpliwie należałoby doprecyzować przepisy o obowiązku informacyjnym o ponoszonych kosztach.

Obowiązujący porządek prawny powoduje, że rozwody rodziców w Polsce przypominają długotrwałe przeciąganie liny zamiast wspólną budowę opartą na dwóch filarach. Najbardziej tracą na tym dzieci, które nie mają na to żadnego wpływu, a w wielu przypadkach wychowują się w atmosferze długiej wojny między mamą a tatą. Warto też przeanalizować, jak perspektywa rozwodu w takich warunkach wpływa na dzietność polskich rodzin i krajowy niż demograficzny. Nietrudno zauważyć, że w obecnym modelu – gdy stawka toczy się o wszystko albo nic – ryzyko konfliktu rodziców będzie tym większe, im większa jest liczba dzieci. Konto dziecka stanowiłoby mechanizm mitygujący to ryzyko. W sytuacjach rozwodu rodziców dzieciom są potrzebne stabilność, spokój i bezpieczeństwo. Nic tak nie buduje tego poczucia jak zgoda rodziców. Dlatego prawo nie powinno być skonstruowane tak, by w konsekwencji rozwodu jeden rodzic mógł zyskiwać kosztem drugiego. Dla dobra dzieci obowiązujące zasady powinny zapewniać jawność i skłaniać do budowania porozumienia pomiędzy rodzicami. ©℗