Wynagrodzenia komorników są więcej niż godne – twierdzi Sebastian Kaleta. 20 proc. kancelarii działa na granicy opłacalności – odpowiadają sami zainteresowani.
Reforma komornicza, polegająca na zastąpieniu ustawy o komornikach sądowych dwiema nowymi ustawami: ustrojową – o komornikach sądowych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1691 ze zm.), i regulującą kwestie finansowe – ustawą o kosztach komorniczych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1357 ze zm.), weszła w życie w 2019 r. Licznym zmianom dotyczącym statusu komornika czy nadzoru nad wykonywaniem tego zawodu towarzyszyły te dotyczące opłat egzekucyjnych. Wiele opłat stosunkowych, których wysokość jest uzależniona od wartości egzekwowanego świadczenia albo od wartości średnich miesięcznych zarobków, zastąpiono opłatami stałymi.
Już przed wejściem w życie zmian Krajowa Rada Komornicza alarmowała, że nowe przepisy doprowadzą do bankructw kancelarii, a w konsekwencji do załamania się systemu egzekucji sądowej. W odpowiedzi Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło dane z Ministerstwa Finansów, z których wynikało, że w 2015 r. średni dochód komornika wynosił 50 tys. zł miesięcznie, ok. 25 proc. komorników osiągało dochód w przedziale od 50 tys. zł do 100 tys. zł, a 95 komorników – powyżej 100 tys. zł.
Bogaty jak komornik…
Sebastian Kaleta, były wiceminister sprawiedliwości nadzorujący komorników, postanowił sprawdzić, jak ta sytuacja wygląda po pięciu latach od wdrożenia reformy. Wystąpił do MF o przedstawienie zanonimizowanych danych o dochodach komorników. Wynika z nich, że mediana zarobków wynosi 25 tys. zł brutto miesięcznie, a 10 proc. najbogatszych komorników osiągało dochody przekraczające 60 tys. zł miesięcznie. Dla porównania – w październiku 2022 r. mediana wynagrodzeń brutto w gospodarce narodowej wynosiła zaś 5,7 tys. zł brutto.
– Po pierwsze, nie sprawdziły się czarne scenariusze o bankructwach, bo – jak wiemy – kancelarii komorniczych jest dziś więcej niż na progu reformy – mówi Sebastian Kaleta. Na koniec 2018 r. było ich 1851, a obecnie 2362.
– Po drugie, 50 proc. komorników zarabia więcej niż 305 tys. zł rocznie. Jeśli ponad połowa, a więc ponad 1000 komorników, zarabia więcej niż sędziowie Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego czy ministrowie, to znaczy, że kondycja finansowa zawodu komornika jest dobra – dodaje poseł Kaleta, który ubolewa nad tym, że wieszczenie rychłego upadku kancelarii komorniczych zniechęciło młodych ludzi do wybierania tego zawodu.
Jeszcze w 2011 r. na aplikację komorniczą przyjmowano po 600 osób rocznie, dziś aplikantów jest 181. – Liczba aplikantów jest rzeczywiście dramatycznie niska. Można opisywać rzeczywistość opiniami, a można faktami. A te ostatnie są takie, jakie pokazują dane z MF o realnych dochodach – dodaje Sebastian Kaleta.
…czy biedny jak komornik
Na te same dane inaczej patrzy jednak samorząd komorniczy. – Najistotniejszym i niepokojącym wnioskiem wynikającym z informacji MF jest to, że 10 proc. komorników uzyskuje średniomiesięczne dochody na poziomie ok. 2000 zł netto, kolejne 10 proc. na poziomie 6000 zł netto. Oznacza to, że jedna piąta komorników, tj. ok. 500 kancelarii prowadzonych przez profesjonalnych prawników, pracuje poniżej lub na granicy opłacalności – zwraca uwagę Sławomir Szynalik, prezes Krajowej Rady Komorniczej. – Jest to sytuacja bez precedensu, niosąca olbrzymie ryzyko nie tylko dla samych komorników, lecz przede wszystkim dla tysięcy obywateli, których dotyczą prowadzone przez nich postępowania – dodaje prezes KRK, który pyta, ile w takim razie powinien zarabiać komornik, a więc prawnik po aplikacji i minimum dwóch latach asesury.
Jak wskazuje, według raportu Hays z 2023 r. prawnicy rozpoczynający karierę (młodszy prawnik) mogą liczyć na od 6500 zł do nawet 10 000 zł brutto. Natomiast osoba piastująca stanowisko starszego prawnika w dużej kancelarii osiąga nawet 40 000 zł brutto miesięcznie.
– Tymczasem kolejne 500 kancelarii, gdzie komornik jest właścicielem, osiąga dochód odpowiednio do 8700 zł netto i 11 900 zł netto – wskazuje Szynalik, dodając, że na sytuację każdego zawodu należy patrzeć przez pryzmat stabilności systemu, w którym funkcjonuje konkretna grupa zawodowa. A komornicy, jak przypomina, są funkcjonariuszami publicznymi, tyle że działają na własny rachunek.
W ramach pełnionej służby muszą zorganizować indywidualną kancelarię, która będzie w sposób należyty prowadzić wpływające do niej postępowania.
– Komornicy nie otrzymują od państwa nie tylko pensji, lecz także żadnych środków gwarantujących finansowanie nałożonych na nich obowiązków. Wszystko: poczynając od kosztów utworzenia, utrzymania kancelarii, przez konieczność zatrudnienia pracowników, poniesienia kosztów nieskutecznych postępowań, na absurdalnie długiej i kosztownej archiwizacji dokumentacji kończąc, obciąża komornika. Równocześnie jesteśmy pozbawieni nie tylko faktycznego finansowania, lecz nawet standardowego wsparcia przyznawanego przedsiębiorcom, z którego mogą korzystać inne zawody prawnicze. Musimy również samodzielnie zadbać o swoje zabezpieczenie emerytalne – wylicza prezes KRK.
Przepisy wymuszą powstanie kancelarii
Komornicy przypominają, że dla obecnie obowiązujących przepisów, wprowadzonych z początkiem 2019 r., wyliczenia kosztów prowadzenia kancelarii oparto na realiach gospodarczych z 2016 r. Tymczasem z danych KRK wynika, że od chwili wejścia w życie nowych ustaw statystyczna nominalna wysokość przychodów komorników nie uległa istotnym zmianom. – Należy jednak zwrócić uwagę, że w latach 2019–2024 sytuacja gospodarcza zmieniła się diametralnie. Minimalne wynagrodzenie wzrosło dwukrotnie. Skumulowana inflacja wynosi 40 proc. Wprowadzono rozwiązania Nowego Ładu, które wykazywany dochód faktycznie dodatkowo obniżyły o składki ZUS oraz inne niepodatkowe koszty. Gdy się weźmie pod uwagę odpowiedzialność, jaka wiąże się z wykonywaniem naszego zawodu, nie dziwi znikome zainteresowanie aplikacją komorniczą – mówi prezes Szynalik.
Tymczasem w przyszłym roku liczba kancelarii się zwiększy, co wymuszą… przepisy. Reforma wprowadziła maksymalny czas trwania asesury, który wynosi sześć lat. Po tym czasie asesor musi zostać komornikiem, bo w przeciwnym razie utraci prawo do wykonywania zawodu. – W nadchodzącym roku i kolejnych sprzeczne w naszej ocenie z konstytucją regulacje zmuszą grupę niemal 500 asesorów do podjęcia absurdalnej decyzji o otwarciu własnych, już z założenia nierentownych, kancelarii lub o odejściu z zawodu – dodaje prezes Szynalik.©℗