Sąd Najwyższy stwierdził, że nie można postrzegać obowiązku zapłacenia kosztów arbitrażu jako długu w potocznym rozumieniu - mówi Adam Kempa, adwokat, partner w kancelarii KGRZ, pełnomocnik powoda w sprawie przed Sądem Najwyższym o sygn. akt II CSKP 897/22.
Nie powiedziałbym, że arbitraż jest tańszy. W Polsce opłaty sądowe są wciąż stosunkowo niskie, dlatego arbitraż jest raczej droższym rozwiązaniem. Zasadniczą różnicą jest jednak instytucja zwolnienia z kosztów procesu. Sądownictwo państwowe jest finansowane z budżetu i nie działa na komercyjnych zasadach. Dlatego w przepisach regulujących postępowania sądowe zawsze jest przewidziana jakaś forma „prawa ubogich” – możliwości zwolnienia od kosztów czy uzyskania pełnomocnika z urzędu. Natomiast arbitraż to inicjatywa prywatna, w której prowadzenie procesu musi być finansowane przez strony. Tylko wyjątkowo stałe sądy polubowne, jak np. Sportowy Sąd Arbitrażowy w Lozannie, przewidują zwolnienie z kosztów. To systemowy problem mogący zagrażać realizacji prawa do sądu. Zasadą jest bowiem, że jeżeli strona zawrze w umowie zapis na sąd polubowny (klauzulę arbitrażową), to jest to dla niej jedyna ścieżka dochodzenia swoich praw w sprawach objętych zapisem. Jeśli pozew zostanie złożony do sądu państwowego, druga strona może podnieść tzw. zarzut zapisu na sąd polubowny. Sąd musi wówczas pozew odrzucić (odmówić jego rozpoznania).
Mój klient w wyniku – w moim przekonaniu – niezawinionych okoliczności nie miał możliwości poniesienia opłat związanych z wniesieniem sprawy do sądu arbitrażowego. Dlatego zdecydował się na złożenie pozwu do sądu (gdzie przysługiwało mu zwolnienie od kosztów), twierdząc, że zapis na sąd polubowny nie stanowi do tego przeszkody, ponieważ w jego sytuacji dochodzenie roszczeń przed sądem polubownym nie jest możliwe.
Musimy tu wziąć pod uwagę precedensowy charakter sprawy. Wcześniej nie było żadnego orzeczenia SN, które odpowiadałoby na pytanie, co z klauzulą arbitrażową, jeśli strony nie stać, by skorzystać z tego sposobu rozstrzygania sporu. Było tylko jedno orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2013 r., w którym sąd na marginesie innego zagadnienia zasugerował, że można rozważyć podważenie zapisu na sąd arbitrażowy z uwagi na ubóstwo strony. Ponadto sądy powszechne starają się szanować autonomię arbitrażu i wolę stron, które umówiły się na rozwiązywanie sporów w tej formie. Dlatego przekonanie sądów, że w szczególnej sytuacji mojego klienta zapis na sąd polubowny go nie wiąże, nie było prostym zadaniem.
Dodatkową trudnością było ogólne brzmienie kodeksu postępowania cywilnego, który nie zawiera szczególnego przepisu odnoszącego się do sytuacji ubóstwa strony zapisu na sąd polubowny. Trzeba było się opierać na ogólnych przesłankach przewidujących, że zapis na sąd polubowny może się stać „niewykonalny” (art. 1165 par. 2 k.p.c.) bądź utracić moc, ponieważ rozpoznanie sprawy przez sąd polubowny stało się „z innych przyczyn niemożliwe” (art. 1168 par. 2 k.p.c.). Kluczowe dla sprawy było ustalenie, czy stan majątkowy strony może uzasadniać zastosowanie tych przepisów.
Sąd Najwyższy zastosował koncepcję niewykonalności, o której mowa we wspomnianym art. 1165 par. 2 k.p.c. Pojęcie to nie jest zdefiniowane; najczęściej w literaturze wskazywano, że niewykonalność powodują obiektywne okoliczności, niezwiązane z osobistą sytuacją stron (np. w zapisie wskazano nieistniejący sąd arbitrażowy). Tym niemniej w polskiej i międzynarodowej doktrynie dostrzegano, że brak środków na arbitraż i możliwości zwolnienia od kosztów może prowadzić do pozbawienia prawa do sądu, co uzasadnia przyjęcie na tej podstawie niewykonalności zapisu na sąd polubowny. SN w ustnych motywach rozstrzygnięcia zwrócił też uwagę na orzecznictwo m.in. z Niemiec i Portugalii, gdzie dopuszczono podobne koncepcje.
SN stwierdził, że nie można – jak to zrobiły sądy niższych instancji – postrzegać obowiązku zapłacenia kosztów arbitrażu jako długu w potocznym rozumieniu, tj. zobowiązania materialnoprawnego. W przypadku zobowiązań materialnoprawnych, dajmy na to zwrotu pożyczki, strona nie może się powoływać na stan swoich finansów jako usprawiedliwienie dla zwolnienia się z obowiązku zapłaty. Obowiązek uiszczenia opłat arbitrażowych to jednak inna sytuacja – nie jest to należność drugiej strony umowy, lecz wymóg proceduralny spełniany na rzecz sądu arbitrażowego. Innymi słowy, jest to obowiązek o charakterze procesowym, a nie materialnoprawnym. Dlatego stwierdzenie jego niewykonalności należy dopuszczać także z uwagi na sytuację majątkową strony, nawet jeśli jest to nie do pomyślenia w przypadku zobowiązań pieniężnych o charakterze materialnoprawnym.
Szczegóły wynikną z pisemnego uzasadnienia, przy czym już z ustnych motywów rozstrzygnięcia wynikają pewne ograniczenia w możliwości stwierdzenia niewykonalności zapisu na sąd polubowny. SN stwierdził, że pozwany może dowodzić, że powód doprowadził do niewykonalności zapisu w wyniku swoich zawinionych działań – co wykluczałoby podważenie jego mocy wiążącej. Istotnym aspektem, który SN zapewne poruszy w pisemnym uzasadnieniu, jest poziom zawinienia po stronie powoda w prowadzeniu swoich spraw majątkowych, który pozwoli przyjąć, że odpowiada on za spowodowanie niewykonalności klauzuli arbitrażowej.
Zwrócę uwagę, że w mojej sprawie powodem jest osoba fizyczna w wieku emerytalnym. Zapewne podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą (w szczególności spółkom) trudniej będzie powoływać się na swój stan majątkowy, aby wykazać niewykonalność zapisu na sąd polubowny.
Myślę, że na postanowienie SN trzeba patrzeć jak na instrument, który pozwoli sądom powszechnym nie tyle masowo stwierdzać niewykonalność zapisu na sąd polubowny, ile raczej identyfikować te stany faktyczne, w których rzeczywiście chodzi o zapewnienie prawa do sądu, a względy słuszności przemawiają za tym, by sprawę rozpoznał sąd powszechny. Brak takiej furtki (czyli kategoryczne wykluczenie stanu majątkowego jako podstawy niewykonalności zapisu na sąd polubowny – postulowane przez wielu przedstawicieli środowiska arbitrażowego, co można zauważyć po reakcjach na postanowienie SN) byłby stanowiskiem zbyt daleko idącym, przechodzącym do porządku dziennego nad istotnym problemem systemowym, jakim jest brak instytucji „prawa ubogich” w arbitrażu. ©℗