Po piątkowej prezentacji przez ministra sprawiedliwości wyczekiwanego projektu zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa z całą pewnością można stwierdzić jedno: to nie uporządkowanie sytuacji neosędziów, a uczynienie KRS znów konstytucyjną okazało się priorytetem dla nowego szefostwa resortu sprawiedliwości.

Różnice i podobieństwa

Koincydencja podania do wiadomości publicznej projektów reformy KRS autorstwa stowarzyszenia sędziów „Iustitia” i Ministerstwa Sprawiedliwości jest wymowna. Stało się to bowiem dzień po dniu. Najpierw swój projekt przedstawiła Iustitia, a dzień później niejako sprowokowany projekt, będący w istocie nowelizacją obowiązującej ustawy o KRS, ogłosił na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Przy czym na uboczu dzisiaj należy pozostawić dywagacje na temat prawdopodobieństwa zawetowania przez prezydenta chroniącego swe „neodziedzictwo” jakichkolwiek ustawowych zmian w KRS.

Pierwsza istotna różnica w obu projektach kryje się już w samym podejściu do zagadnienia. Otóż Iustitia zaproponowała kompleksową, by nie rzec: wręcz monumentalną, nową regulację ustawową o KRS. Nawet pobieżna lektura tych rozbudowanych przeszło 70 artykułów prowadzi do wniosku, iż gdyby projekt uzyskał status obowiązującego prawa, rada stałaby się superorganem o niezwykle szerokich kompetencjach. By nie wchodzić w szczegóły, bo nie o tym ma być ta analiza – projekt stowarzyszenia jest wyrazem niewątpliwie słusznego założenia o konieczności jeśli nie pozbawienia, to przynajmniej wydatnego ograniczenia uprawnienia ministra sprawiedliwości do sprawowania nadzoru administracyjnego nad sądami. Osiem ostatnich lat pokazało, jak zgubny skutek może spowodować tym narzędziem ktoś, komu przyświeca idea podporządkowania sądów władzy wykonawczej. Natomiast projekt opracowany w Ministerstwie Sprawiedliwości ogranicza się właściwie do zmiany sposobu wyboru sędziowskich członków KRS. Przy czym w obu propozycjach ten sposób został ukształtowany niemalże tożsamo.

Dzisiaj, po wielu orzeczeniach sądów krajowych, europejskich i międzynarodowych oraz po stanowisku Komisji Weneckiej, chyba nikt odpowiedzialnie traktujący ideę trójpodziału władz i niezależności sądów nie będzie kontestował zasady, iż sędziów do KRS winni wybierać sami sędziowie. Tak w propozycji Iustitii, jak i Ministerstwa Sprawiedliwości wybory sędziów do KRS mają być powszechne, a większość jej sędziowskiej, wybieralnej części mają stanowić sędziowie sądów rejonowych.

Zapowiedź kierunku zmian

I właśnie nawet nie tyle w sposobie wyboru sędziów do rady, ile w ukształtowaniu biernego prawa wyborczego kryje się najistotniejsza różnica w obu projektach. Co więcej, w propozycji zawartej w projekcie ministerialnym, w mojej ocenie, można dostrzec zapowiedź kierunku dalszych reform zmierzających do przywrócenia praworządności. Nie będzie to, jak się wydaje, kierunek proponowany przez największe stowarzyszenie sędziowskie.

Otóż art. 3 ust. 2 projektu Ministerstwa Sprawiedliwości wyłącza prawo neosędziów nie tylko do kandydowania na członków pierwszego składu KRS, lecz także do poparcia zgłoszenia kandydata do jej sędziowskiej wybieralnej części. A zatem neosędzia nie będzie mógł kandydować oraz zgłaszać kandydatów, będzie mógł wyłącznie głosować. I jest to propozycja ze wszech miar słuszna.

Po pierwsze, dlatego, że ma charakter epizodyczny i dotyczy wyboru wyłącznie pierwszego składu rady na nowych zasadach. Po wtóre, skoro według obficie powołanego w uzasadnieniu do projektu orzecznictwa sądów i trybunałów skład neo-KRS, ukształtowany ustawą z 8 grudnia 2017 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 3), jest sprzeczny z art. 187 konstytucji, a sędzia powołany z jego udziałem nie może zostać uznany za niezawisłego i bezstronnego, to w pierwszych wyborach do ukształtowanej na nowo KRS taki sędzia kandydować ani zgłaszać kandydatów po prostu nie może. Liczba neosędziów w systemie jest już na tyle znaczna, iż gdyby dopuścić możliwość ich kandydowania do rady, z pewnością mogliby się w niej znaleźć w celu obrony swego wątpliwego prawnie status quo.

Z opisanego wyłączenia możliwości kandydowania neosędziów do pierwszego składu KRS płynie niezwykle istotna konstatacja. Uprawniona wydaje się bowiem teza, że Ministerstwo Sprawiedliwości właśnie na nowo ukształtowanej KRS oprze ciężar uporządkowania statusu neosędziów.

Należy w tym miejscu przypomnieć, iż koncept Iustitii, uwidoczniony w przedstawionej wiele miesięcy temu nowelizacji ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (dalej: u.s.p.), zakładał, że neosędziowie, wyłącznie z mocy prawa, zatem ex lege, po wejściu w życie noweli ustawy o u.s.p. wrócą na poprzednio zajmowane stanowiska i dopiero wówczas będą mogli się starać o ewentualny awans w nowych konkursach, które będą organizowane przez KRS ukształtowaną w zgodnym z konstytucją składzie. Dlatego – konsekwentnie – projekt ustawy o KRS autorstwa stowarzyszenia sędziowskiego nie zawiera wyłączenia, o którym mowa w art 3 ust. 2 projektu ministerialnego, w zakresie pozbawienia neosędziów biernego prawa wyborczego, bowiem ich „status neo” przestanie istnieć z mocy prawa.

Tymczasem ministerstwo tę kolejność odwraca. Najpierw chce porządkować skład KRS i przeprowadzić wybory jej sędziowskiej, wybieralnej części na nowych zasadach, a następnie rozwiązać problem neosędziów z udziałem niebudzącej już konstytucyjnych wątpliwości KRS. W jaki sposób? Tego na razie minister Adam Bodnar nie zdradza. Ale w dyskursie publicznym pojawiły się dwie koncepcje. Pierwsza zakłada indywidualną weryfikację neosędziów na podstawie bliżej nieokreślonych kryteriów, która w mojej ocenie jest nie do pogodzenia z porządkiem konstytucyjnym, o czym pisałem na łamach DGP („Pozorna weryfikacja sędziów byłaby tylko próbą oswajania bezprawia”, DGP z 31.10.2023 r.). Druga opiera się na założeniu powtórzenia konkursów na stanowiska sędziowskie w otwartym trybie, umożliwiającym akces wszystkim sędziom, w szczególności zaś tym, którzy w poczuciu odpowiedzialności za bezpieczeństwo prawne obywateli przez niemal dekadę powstrzymywali się od udziału w bezprawnej procedurze przed neo-KRS.

Niebezpieczne rozwiązanie

Jest w zaprezentowanym osobiście przez ministra Adama Bodnara projekcie nowelizacji ustawy o KRS pewne niezwykle niebezpieczne rozwiązanie, które należy już teraz poddać krytyce. Oto bowiem w przepisach przejściowych przewidziano wygaśnięcie mandatów członków neo-KRS z dniem ogłoszenia w drodze obwieszczenia wyników nowych wyborów (art. 2 ust. 1 projektu). W uzasadnieniu powołano się na zasadę ciągłości działania KRS. To niezwykle problematyczna i brzemienna w skutkach racjonalizacja.

Zasada ciągłości instytucjonalnej dotyczy wyłącznie organów działających w zgodzie z porządkiem konstytucyjnym. Niekonsekwentnie projektodawca powołuje się w uzasadnieniu do projektu noweli ustawy o KRS na liczne orzeczenia sądów krajowych i trybunałów europejskich oraz międzynarodowych kwestionujące umocowanie KRS ukształtowanej zgodnie z ustawą z 8 grudnia 2017 r., tak w przepisach krajowych, jak i unijnych, by w istocie ostatecznie uznać prawidłowość objęcia mandatów przez sędziów wybranych przez polityków, a więc sprzecznie z konstytucją.

Wygaśnięcie mandatów z uwagi na zaistnienie zwykłego następstwa prawnego, objawiającego się wyborem nowych członków KRS, niejako legitymizuje polityczny wybór sędziów w marcu 2018 r. i w maju 2022 r. A to dlatego, że zakłada, że te mandaty zostały prawidłowo i skutecznie objęte, a utrata przez nich mocy następuje wyłącznie wskutek ziszczenia się konkretnego zdarzenia prawnego (nowy wybór sędziów do KRS).

Proponowane rozwiązanie będzie z pewnością służyło jako argument stanowiący przeszkodę w próbie przyszłego pociągnięcia do odpowiedzialności sędziowskiej, wybranej przez polityków części rady za sam udział w działalności organu, który zdestabilizował system wymiaru sprawiedliwości tysiącami bezprawnych nominacji sędziowskich. Wydaje się, że rozwiązanie to jest, niestety, konsekwencją lakonicznej i nic nieznaczącej prawnie i faktycznie uchwały podjętej przez Sejm 20 grudnia 2023 r., w której miast unieważnić uchwały o wyborze sędziowskiej części neo-KRS, Sejm jedynie wezwał jej członków wybranych wbrew konstytucji do zaprzestania działalności... z wiadomym skutkiem.©℗