Jak informowaliśmy we wczorajszym wydaniu, Ministerstwo Sprawiedliwości nie zamierza zmieniać przepisów o przepadku pojazdów lub jego równowartości, które mają wejść w życie 14 marca 2024 r., a decyzje co do ewentualnych korekt w prawie podejmie po dokonaniu oceny, jak nowe zasady sprawdzają się w praktyce.
Takie stanowisko spotkało się z krytyką, bo zdaniem ekspertów wady obecnych przepisów – jak choćby brak proporcjonalności w stosowaniu sankcji karnych – są widoczne już na pierwszy rzut oka, a bierność ustawodawcy oznacza de facto potraktowanie kierowców jak królików doświadczalnych.
Konfiskata pojazdu lub jego równowartości (gdy nie stanowił on własności sprawcy lub został np. rozbity) ma być stosowana wobec pijanych sprawców wypadków, pijanych kierowców, którzy nie powodując żadnego zdarzenia, prowadzili auto pod wpływem narkotyków lub alkoholu o stężeniu przekraczającym 1,5 promila, oraz osób, które złapano na jeździe w stanie nietrzeźwości po raz drugi (niezależnie od stężenia). Wyjątek ma stanowić sytuacja, w której skazany popełnił czyn, wykonując obowiązki służbowe. Wówczas sąd nie będzie mógł orzec przepadku równowartości np. TIR-a, tramwaju, ale w zamian będzie musiał orzec nawiązkę w wysokości min. 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej (tzw. Funduszu Sprawiedliwości).
Takie regulacje zostały uchwalone nowelizacją kodeksu karnego z 7 lipca 2022 (Dz.U. z 2022 r. poz. 2600 ze zm.), której zasadnicza część weszła w życie 1 października. Pierwotnie te przepisy miały obowiązywać już od grudnia ubiegłego roku. Jednak w okresie vacatio legis przesunięto ich wejście w życie na 14 marca 2024 r.
O zmianę tych regulacji apelują kolejni eksperci. – Należałoby niezwłocznie podjąć prace legislacyjne zmierzające do tego, aby unormowania dotyczące przepadku prowadzonego przez sprawcę pojazdu mechanicznego lub jego równowartości nie stały się obowiązującym prawem. Przemawia za tym rażąca wręcz wadliwość tych unormowań. Stosowanie ich od 14 marca 2024 r. przyniesie niepowetowane szkody, wynikające przede wszystkim z wygenerowania w praktyce rozstrzygnięć skrajnie niesprawiedliwych. Stąd nie wydaje się, żeby testowanie „na żywym organizmie” wadliwie ukształtowanego przepadku pojazdu mechanicznego lub jego równowartości było rozsądnym rozwiązaniem – mówi prof. Paweł Daniluk z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk.
Wśród licznych wad i defektów prof. Daniluk wymienia choćby obligatoryjność tego środka, która – pomimo jej ograniczenia w porównaniu z pierwotnymi założeniami – wciąż stanowi istotny problem, także konstytucyjny.
– Nie sposób również nie wspomnieć o osobliwym szacowaniu równowartości pojazdu z art. 44b par. 2 k.k., u podstaw którego leży mocno wątpliwe i zaskakujące w kontekście procesowych zasad ustalania okoliczności z wykorzystaniem wiadomości specjalnych założenie o nieangażowaniu biegłych. W odniesieniu do tej kwestii zaproponowano rozwiązania nie tylko głęboko niesłuszne, ale ponadto dysfunkcjonalne i trudne do zastosowania w praktyce – przekonuje prawnik.
Zdaniem prof. Daniluka największa słabość koncepcji przepadku polega na tym, że sprawcy, którzy dopuścili się takich samych przestępstw w podobnych okolicznościach, będą traktowani odmiennie w zakresie ukarania tylko z tego powodu, że prowadzili pojazdy o różnej wartości.
– Tymczasem takie kryterium różnicowania jest stosunkowo mało istotne, w szczególności w zestawieniu ze stopniem społecznej szkodliwości czynu lub stopniem winy sprawcy, a także nierzadko w konkretnych stanach faktycznych – przypadkowe. Ponadto, co również niezwykle ważne, dolegliwość tego środka w wielu wypadkach może być wręcz drastyczna i całkowicie nieadekwatna do statusu majątkowego sprawcy. Dotyczyć to może zwłaszcza sprawców niebędących właścicielami prowadzonych pojazdów, wobec których aktualizować się ma obowiązek orzeczenia przepadku ich równowartości. W takich sytuacjach wartość orzeczonego przepadku może być kilkukrotnie wyższa od wartości całego majątku sprawcy – zwraca uwagę ekspert, który dodaje, że będzie to powodować akt ukarania nieracjonalnym i niehumanitarnym.
Nie oznacza to jednak, że sam pomysł wprowadzenia do kodeksu karnego takiego instrumentu jest z gruntu niedobry. Wręcz przeciwnie, zasługuje on na rozważenie. – Konieczna jest jednak pogłębiona debata, bazująca na merytorycznych argumentach i wolna od populizmu penalnego. Poprzednia ekipa kierująca Ministerstwem Sprawiedliwości debaty takiej programowo unikała. Miejmy nadzieję, że obecnie sytuacja ta ulegnie zmianie – nie traci nadziei prof. Paweł Daniluk.©℗