Uznanie dopiero przez sąd II instancji umowy kredytu frankowego za nieważną i oddalenie z tego powodu jedynej w sprawie apelacji banku nie jest naruszeniem zakazu orzekania na niekorzyść strony – uznał Sąd Najwyższy.

Na wokandzie SN stanęła kolejna sprawa frankowa. Tym razem kredytobiorczyni – pani S. – wraz z ówczesnym małżonkiem zawarli w kwietniu 2007 r. z bankiem G umowę kredytu hipotecznego indeksowanego w CHF. Kredyt został, jak zwykle w takich wypadkach, udzielony w walucie obcej, był wypłacany w złotych według kursu kupna wynikającego z tabeli banku, zaś spłata następowała także w złotych, które bank przeliczał na CHF według kursu sprzedaży. Około 2016 r. pani S. popadła w kłopoty finansowe – gdy doszło do zaległości w spłacie kredytu, bank wypowiedział umowę i zażądał spłaty zobowiązań. Nakaz zapłaty został zaskarżony przez kredytobiorczynię i sprawa trafiła na normalną drogę sądową.

Tu zaś wypadki potoczyły się zdecydowanie nie po myśli banku. Podczas rozprawy w I instancji ustalono, że w umowie stosowano klauzule niedozwolone, głównie związane ze stosowaniem przez bank spreadu walutowego. W efekcie sąd oddalił powództwo. Bank wniósł apelację, ale sprawa w II instancji potoczyła się zdecydowanie nie po jego myśli. Skład orzekający po przeanalizowaniu postanowień umownych uznał, że pozbawienie umowy kredytowej niedozwolonych klauzul powoduje, że jest ona właściwie niewykonalna. Bez tych postanowień zobowiązanie kredytowe należałoby określić w złotych, ale oprocentowane byłoby według stawek LIBOR. Finalnie sąd uznał, że cała umowa kredytowa jest nieważna, i z tego powodu oddalił apelację banku.

Jego pełnomocnicy złożyli skargę kasacyjną, w której jednym z głównych punktów uzasadnienia było naruszenie zakazu orzekania na niekorzyść strony składającej apelację jako jedynej w procesie (zakaz reformationis in peius).

Niekorzystne orzeczenie miało polegać na unieważnieniu przez sąd apelacyjny całej umowy kredytowej (czego nie zrobił sąd I instancji). Powoływano się w tym zakresie na art. 384 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sąd nie może uchylić lub zmienić wyroku na niekorzyść strony wnoszącej apelację, chyba że strona przeciwna również wniosła apelację.

SN był jednak innego zdania i skargę kasacyjną oddalił.

– Zarzut naruszenia zakazu reformationis in peius nie jest trafny, gdyż nie doszło tu do sytuacji opisanej w art. 384 k.p.c. Zakaz zawarty w tym przepisie polega na tym, że sąd nie może przy rozpoznawaniu apelacji tylko jednej strony zmienić wyroku na niekorzyść wnoszącego apelację. Ale w niniejszej sprawie taka zmiana nie miała miejsca. Nie można twierdzić, że sytuacja banku się pogorszyła. Wszak tak powództwo, jak i apelację oddalono, więc sytuacja powoda nie uległa zmianie na niekorzyść po orzeczeniu sądu II instancji. Zaś odmienne rozstrzygnięcia materialnoprawne, wskazane w uzasadnieniu tego wyroku, są konsekwencją rozpoznawczej funkcji sądu odwoławczego. Skoro w naszym postępowaniu cywilnym przyjęto koncepcję apelacji pełnej, to sąd odwoławczy ma pełne prawo dokonywać własnych ustaleń materialnoprawnych i wydawać merytoryczne rozstrzygnięcia w tym zakresie – powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Agnieszka Piotrowska.©℗

orzecznictwo