Polskie reguły dotyczące informacyjnego użycia znaku towarowego są mniej liberalne niż te unijne. Niedawna opinia rzecznika generalnego ogranicza jednak swobodę posługiwania się cudzym logo.

Referencyjne (informacyjne) użycie znaków towarowych od lat wzbudza w środowisku prawniczym gorące dyskusje. Regułą jest zakaz posługiwania się bez zgody właściciela zastrzeżoną przez niego marką. Przewidziano od niej wyjątki, jednak w polskim prawie własności przemysłowej (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1170) katalog wyłączeń sprowadza się do sytuacji, w której inna osoba posługuje się znakiem towarowym po to, by wskazać przeznaczenie oferowanego przez siebie produktu, np. teflonowej patelni, albo poinformować, że towar jest zamiennikiem dla oryginalnych części, np. pasuje do auta danej marki.

TSUE bliższy prawu polskiemu

Rozporządzenie UE 2017/1001 regulujące unijne znaki towarowe i nieimplementowana w pełni do prawa polskiego dyrektywa 2015/2436 dotycząca krajowych znaków towarowych przewidują znacznie szerszy zakres wyłączeń z zakazu posługiwania się cudzym znakiem towarowym. Informowanie o właściwościach towaru albo możliwość użycia go jako zamiennika wskazują jedynie jako przykłady referencyjnego użycia. Dlatego przedstawiciele doktryny i praktycy przekonują, że polskie przepisy wymagają dostosowania do prawa unijnego i rozszerzenia wyłączeń.

Wydana niedawno opinia rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przeczy jednak szerokiemu zakresowi dozwolonego wykorzystywania cudzego znaków. W sprawie C-361/22 prof. Maciej Szpunar stwierdził, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy jest ,,niezbędne do wskazania przeznaczenia towaru lub usługi”. Rozstrzygnięcie dotyczyło sporu pomiędzy marką odzieżową Zara a hiszpańską spółką świadczącą usługi telekomunikacyjne. Ta druga prowadziła kampanię reklamującą program subskrypcji multimedialnych treści, oferując wykupującym ją klientom możliwość wylosowania bonów na zakupy w sklepie ubraniowym. Zara oskarżyła firmę telekomunikacyjną o ,,czerpanie korzyści z jej znaku towarowego i działanie na niekorzyść tej renomy”. Według koncernu odzieżowego to właśnie jego logo przyciągało potencjalnych klientów, zatem służyło do osiągania korzyści majątkowych.

Rzecznik generalny TSUE nie zgodził się na tak prostą interpretację, wiążącą każde użycie cudzego znaku towarowego z dodatkowym zyskiem. Profesor Szpunar przypomniał, że zarówno Parlament Europejski, jak i Komisja Europejska na etapie procedowania nowej wersji dyrektywy uznały za dopuszczalne ,,używanie znaku towarowego przez osoby trzecie w celu zwrócenia uwagi konsumenta na sprzedaż towarów oryginalnych, które pierwotnie zostały sprzedane przez właściciela znaku towarowego”. Jednocześnie jednak rzecznik TSUE stwierdził, że w przypadku loterii bonów do Zary nie zostały spełnione warunki referencyjnego użycia.

Upcykling czy żerowanie

Według Ewy Jaroszyńskiej-Kozłowskiej, partnera w kancelarii WKB Lawyers, kwestie omawiane przez rzecznika generalnego TSUE mają praktyczne konsekwencje także dla rynku polskiego.

– Dobrym przykładem jest rynek upcyklingu. Dotyczy on w dużej mierze branży modowej, gdzie podmioty powtórnie wprowadzają na rynek towar, który został poddany pewnej przeróbce przy zachowaniu oryginalnie nałożonego na ten produkt renomowanego znaku towarowego – mówi Ewa Jaroszyńska-Kozłowska.

Prawniczka podkreśla, że przeróbka co do zasady podwyższa wartość towaru, a jej twórca zarobi na ponownym wprowadzeniu produktu do obrotu. Dodatkowo takie działanie jako forma recyklingu ma się przysłużyć ochronie środowiska. Z drugiej strony właściciele znaków towarowych mogą podnosić, że jest to czerpanie korzyści z renomy oryginalnego znaku i działanie na szkodę tej renomy w ramach sprzedaży własnych towarów lub świadczenia usług.

– Aby uznać takie działanie za zgodne z referencyjnym użyciem, podmiot dokonujący przeróbki musi bardzo skrupulatnie informować, iż jest to produkt z upcyklingu, aby nie było wątpliwości co do pochodzenia wprowadzanego do obrotu towaru – dodaje Ewa Jaroszyńska-Kozłowska i podkreśla, że w takich sprawach każdorazowo to sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy takie używanie cudzego logo jest zgodne z uczciwymi praktykami.

Granice ochrony

Problematyczne bywa także samo kwalifikowanie oznaczenia jako znak towarowy. Przykładem tego dylematu jest inna sprawa rozstrzygana przez TSUE. Dotyczy ona polskiego hurtownika, który oferował osłony do chłodnicy ze specjalnym wyżłobieniem dostosowanym do umieszczenia znaku marki Audi. Rzeczniczka generalna TSUE stwierdziła, że to działanie nie stanowi używania oznaczenia w obrocie handlowym.

– W opinii podkreślono, że przy ocenie tej kwestii należy uwzględnić kontekst użycia cudzego oznaczenia oraz zdefiniować jego postrzeganie wśród nabywców części zamiennych do samochodów – wskazuje radca prawny Małgorzata Furmańska z kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi.

Ekspertka podkreśla, że z opinii rzeczniczki TSUE wynika, że emblemat – mimo że wyglądem odpowiada zarejestrowanemu znakowi towarowemu – nie może być za niego uznawany, a więc jego wykorzystanie nie będzie stanowiło naruszenia prawa wyłącznego.©℗

ikona lupy />
Co może być znakiem towarowym / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe