W środowiskach prawniczych już od pewnego czasu były prowadzone rozważania na temat tego, jak przywrócić praworządność i odbudować sądownictwo po okresie ośmiu lat rządów PiS. Wynik niedawnych wyborów parlamentarnych pozwala wierzyć, że, pomimo obiektywnych trudności wynikających choćby z ryzyka aktywnego korzystania przez prezydenta z prawa weta, proces, o którym dotychczas jedynie dyskutowano, stanie się rzeczywistością. W tym kontekście jednym z podstawowych wyzwań, jakie staną przed nowymi władzami, będzie konieczność rozwiązania problemu powołań sędziów na wniosek tzw. neo-KRS.

Problem do rozwiązania

W świetle orzecznictwa sądów polskich i międzynarodowych powołania sędziów na wniosek tzw. neo-KRS, która po reformie z 2018 r. przestała być organem niezależnym, są wadliwe. Ocena ta jest jednoznaczna, jeśli chodzi o powołania sędziów Sądu Najwyższego, gdyż to ich dotyczyły orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i to właśnie oni zostali objęci najdalej idącymi skutkami uchwały trzech izb SN. Niemniej także status nowych sędziów innych sądów może być kwestionowany.

Do zażegnania kryzysu jest konieczne podjęcie co najmniej dwóch działań. Po pierwsze, przywrócenie niezależności KRS oraz, po drugie, uregulowanie statusu osób, które już zostały powołane na stanowiska sędziowskie w procedurze dotkniętej wadami. Spośród tych dwóch zadań to właśnie to drugie wydaje się szczególnie skomplikowane. Mówimy bowiem o grupie ponad 2200 sędziów, która od pięciu lat orzeka w sądach wszystkich szczebli. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób unormować ich sytuację, tak aby wyeliminować problem orzekania przez wadliwie powołane osoby bez jednoczesnego pogłębiania chaosu w sądownictwie?

Gotowe rozwiązania

Lektura wypowiedzi niektórych polityków, sędziów i przedstawicieli organizacji pozarządowych może nastrajać optymistycznie. Wynika z nich bowiem, że problem wadliwych powołań, choć skomplikowany, można względnie szybko rozwiązać, gdyż są już gotowe projekty opracowane przez ekspertów i wystarczy, że Sejm je uchwali. Niestety, moim zdaniem optymizm ten jest zdecydowanie przedwczesny.

Projekt mający naprawić naruszenia prawa związane z powoływaniem sędziów na wniosek tzw. neo-KRS zaprezentowało Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Zakłada on, że uchwały wadliwie obsadzonej KRS dotyczące nominacji na stanowiska sędziowskie zostaną uznane za nieważne, a stosunki służbowe osób powołanych na podstawie takich uchwał – za nienawiązane. Osoby, których takie skutki obejmą, będą mogły wrócić na wcześniej zajmowane stanowiska sędziowskie, asystenckie lub referendarskie. Projekt zakłada jednak istotny wyjątek dotyczący sędziów sądów rejonowych powołanych po okresie asesury – ich powołania nie będą uznawane za nieważne, a jedynie poddawane indywidualnej weryfikacji przez KRS.

Niewątpliwie dobrze się stało, że projekt Iustitii powstał – może on bowiem być pewnym punktem wyjścia przy dyskusji o tym, jak naprawić sytuację w polskich sądach. Nie jest on jednak jeszcze, moim zdaniem, gotowy do uchwalenia, a już na pewno nie w ciągu 100 dni od objęcia władzy przez nowy rząd, jak chcieliby niektórzy jego zwolennicy.

Niezbędne analizy

Uważam, że odbudowa praworządności w Polsce stanowi na tyle poważne wyzwanie, że wszelkie projekty służące realizacji tego celu powinny być uchwalone dopiero po przeprowadzeniu ich rzetelnej analizy. Jej celem musi być m.in. ustalenie skali problemu, jaki dany akt ma rozwiązać, identyfikacja mocnych i słabych stron danej propozycji, analiza ewentualnych rozwiązań alternatywnych oraz ocena zgodności z konstytucją i międzynarodowymi standardami.

W przypadku projektu Iustitii takich analiz jeszcze nie przeprowadzono, a przecież już jego pobieżna analiza prowadzi do wniosku, że jego wdrożenie mogłoby się wiązać z poważnymi problemami. Przykładowo po jego wejściu w życie doszłoby do usunięcia z sądownictwa prawie 600 nowych sędziów sądów rejonowych, co stanowi ok. 60 proc. wszystkich nowo powołanych sędziów tego szczebla. Powstaje zatem pytanie o wpływ takiego uszczerbku kadrowego na efektywność funkcjonowania tych sądów. Twórcy projektu sugerują, że przejściowe problemy można rozwiązać poprzez delegacje sędziów z innych sądów, ale trudno jest ustalić, na ile jest to realne, bez zaprezentowania dokładnych analiz.

Konieczne byłoby także rozważenie, jaki byłby wpływ wejścia w życie ustawy na moc prawną orzeczeń wydanych przez wadliwie powołanych sędziów. Projekt reguluje tę materię jedynie w odniesieniu do orzeczeń SN, pozostawiając ocenę mocy prawnej orzeczeń wydanych przez inne sądy niezależnym sądom. W uzasadnieniu wskazano wprawdzie, że orzeczenia te zasadniczo pozostaną w mocy, niemniej mogą się przecież pojawić wątpliwości, czy rozstrzygnięcie wydane przez kogoś, kto w świetle ustawy w ogóle nigdy nie był sędzią, nie jest orzeczeniem nieistniejącym. Można mieć też pewne wątpliwości co do przebiegu procesu usuwania lub przenoszenia wadliwie powołanych sędziów w praktyce. Zgodnie z projektem skutek w postaci stwierdzenia nieważności uchwały następowałby z mocy prawa, ale czy sędziowie nim objęci otrzymywaliby akt indywidualny potwierdzający nienawiązanie ich stosunku służbowego i czy mogliby go zaskarżyć do sądu? Można się spodziewać, że takie próby podważania skutków projektu przed sądami polskimi lub nawet międzynarodowymi byłyby podejmowane.

Zasadne wydaje się także przeprowadzenie pogłębionej analizy zgodności projektu z konstytucją i prawem międzynarodowym. Projekt opiera się na założeniu, że wadliwie powołani sędziowie w ogóle nie są sędziami, a zatem nie dotyczy ich przepis konstytucji mówiący o tym, że sędziego można usunąć lub przenieść wbrew jego woli jedynie na mocy orzeczenia sądu. Jednak czy tak jest na pewno? Ani ETPC, ani TSUE nie stwierdziły jednoznacznie, że osobom powołanym na wniosek neo-KRS w ogóle nie przysługuje status sędziowski, zaś lektura orzeczeń sądów polskich sugeruje raczej, że przynajmniej niektóre z nowo powołanych osób są sędziami mogącymi wydać prawnie wiążące rozstrzygnięcie. Nie wykluczam także, że usunięcie całej grupy sędziów z zawodu, bez zapewnienia im realnego dostępu do sądu, mogłoby, przynajmniej w niektórych przypadkach, naruszać art. 6 czy 8 europejskiej konwencji praw człowieka. Pamiętajmy przy tym, że owo usunięcie dotknęłoby w największym zakresie nie postaci zaangażowane w niszczenie niezależnych sędziów, lecz byłych referendarzy i asystentów, którzy zazwyczaj nie byli jakoś uwikłani politycznie i którym państwo wyznaczyło termin na zdanie egzaminu i ubieganie się o powołanie na stanowiska sędziowskie.

Rozwiązania alternatywne

Wszystkie wspomniane wyżej zastrzeżenia miałyby oczywiście mniejsze znaczenie, gdyby pomysły zaproponowane przez Iustitię rzeczywiście były jedynym sposobem na uzdrowienie sytuacji w polskim sądownictwie. Czy jednak rzeczywiście nie istnieją żadne inne środki, po które można by sięgnąć? Godnym dalszych analiz pomysłem, wysuwanym np. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka czy część polskich prawników, jest wprowadzenie procedury zindywidualizowanej weryfikacji powołań przez KRS, oczywiście po przywróceniu niezależności tej ostatniej. Procedura ta zakładałaby ocenę przebiegu procesu powołań (np. przy użyciu kryteriów zbliżonych do tych znanych z uchwały trzech izb SN) przez KRS, która na tej podstawie podejmowałaby decyzję albo o zatwierdzeniu danej osoby na jej stanowisku, albo o skierowaniu do sądu wniosku o złożenie jej z urzędu.

Oczywiście, także taki mechanizm wiązałby się z pewnymi wyzwaniami dotyczącymi np. długości jego trwania czy potrzeby zdefiniowania odpowiednich, wolnych od arbitralności kryteriów oceny. Niemniej jednak jest zasadne poddanie go pod dyskusję i zestawienie z dalej idącymi rozwiązaniami zakładającymi stwierdzenie nieważności powołań wszystkich czy większości sędziów.

Do zażegnania kryzysu w polskim sądownictwie wciąż więc jeszcze daleka droga. Dobrze, że pojawiają się już pewne pomysły na temat tego, jak z niego wyjść, ale na razie trzeba je traktować właśnie jako propozycje, a nie w pełni gotowe do uchwalenia i wdrożenia rozwiązania. Dopiero po przeprowadzeniu niezbędnych analiz i rzetelnych dyskusjach w parlamencie będzie można podjąć rozsądną decyzję o tym, za pomocą jakich narzędzi realizować proces odbudowy praworządności. ©℗